In the end, it's him and I, him and I

72 10 73
                                    

Słyszał już kolejne pukanie w jego drzwi na co po raz kolejny przewrócił oczami. On stąd nie wyjdzie choćby skały srały! Nie da się jakiemuś staremu dziadowi, w ogóle co przyszło jego rodzicom do głowy, że wydadzą go za mąż? I to z mężczyzną!

Doskonale pamiętał za kogo rodzice wydali jego młodszą siostrę, gdy ta miała zaledwie siedemnaście lat, za jakiegoś starego oblecha z ogromnym zamkiem, wielkim królestwem i jeszcze większą kasą w skarbcu.
Potem Jos chciał za wszelką cenę by jego jedyny syn znalazł żonę, ale po jakimś czasie stwierdził, że żona to jednak nie jest zbyt dobry wybór, bo wtedy musiałby się podzielić częścią swojego królestwa dla pary młodej.

Dlatego najlepszym wyjściem z takiej sytuacji jest wyjście za mąż tak by to był to majątkowo opłacalny biznes, tyle się dowiedział od ojca.

Najlepsze było to, że zaślubiny miały być nazajutrz, a Max jak nie widział swojego męża tak dotychczas go nie widział. Nie żeby nie sądził by był to ktoś inny niż stary dziad, co to szuka dużo młodszego partnera co by jego zachcianki spełniał. Na tą myśl dwudziestolatek czuł dziwne ciarki na plecach.

Wraz z kurczącym się czasem, coraz bardziej zaczynał odczuwać pewnego rodzaju strach, z tego co wiedział tacy starzy kawalerowie za delikatni nie są, a on nie chciał przeżyć swojego pierwszego związku jako popychadło, co to to nie! Ale gdyby faktycznie tak było to nie miałby nic do gadania, w końcu to on jest tym młodszym i uległym.

Aż go na wymioty zbiera gdy choćby minimalną częścią umysłu wyobraża sobie cokolwiek co mógłby robić z przyszłym mężem. Ble.

Spojrzał na ubranie, powieszone na drzwiach ogromnej, ręcznie rzeźbionej szafy. Granatowy materiał pięknie komponował się z czerwonym, a złota nić wszyta tu i ówdzie nadawała charakteru. I mimo że ubranie strasznie mu się podobało to miał je na sobie tylko raz, gdy ojciec zaciągnął go prawie siłą do krawcowej by ta mogła sprawdzić czy wszystko dobrze na nim leży.

Gdy po raz nie wiadomo który usłyszał walenie w drzwi, wstał z fotela i rzucając książkę na niewielki stolik, podszedł do drzwi i otworzył je z rozmachem, patrząc spod byka na matkę, ojca i krawcową.

— Maxie, a ty jeszcze nie gotowy?! Ubieraj się, przecież miałeś dzisiaj poznać Carlosa! —

Piskliwy głos jego matki rozszedł się po komnacie. Przewrócił oczami i wciąż się lekko opierając, dał się zaciągnąć za parawan gdzie krawcowa wraz z dwoma służącymi ubrały go w jakieś wyjściowe ciuchy i kazały pokazać się rodzicom.

— Nigdzie nie pójdę! —

Rzucił zły i stanął dwa kroki przed parą władców. Automatycznie skulił się w sobie gdy ojciec podszedł do niego, patrząc na niego z góry jak na kogoś gorszego.

— Pójdziesz, choćbyś miał zostać tam zaciągnięty siłą, rozumiesz?! Nie narób na wstydu. —

Po tych słowach mężczyzna odwrócił się na pięcie i ruszył ogromnym korytarzem do głównej sali, gdzie zapewne czekał jego przyszły mąż.

Ze spuszczoną głową posłusznie szedł obok matki, która jeszcze poprawiała jego jasne włosy. Nie chciał tam iść, po co? Ma dopiero dwadzieścia lat i  jeszcze sporo czasu na znalezienie sobie żony.

Wchodząc do ogromnej sali aż się musiał zatrzymać ze zdziwienia, bo zamiast starego oblecha, który był szerszy niż wyższy, przy stole obok jego ojca stał wysoki, przystojny mężczyzna. Czarnowłosy miał idealnie dopasowaną beżową koszulę, która podkreślała jego dobrze zbudowane ciało i lekko opinające ciemno brązowe spodnie. Może jednak nie będzie tak źle?

Arranged marriage || versainz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz