4

123 8 4
                                    

Zamyśliłam się i gdy się ocknęłam ogarnęłam że jestem w  parku który jest 40 minut od  mojego domu. Zauważyłam czarka  chciałam podejść i porozmawiać ale speszyłam się gdy zauważyłam jakiegoś mężczyznę który wygląda na 20 coś lat . Gdy zaczęłam podchodzić ten mężczyzna wyciągnął  nóż w stronę czarka. Zaczął jemu grozić i wbił nóż w brzuch . Wystraszyłam się. Gdy zobaczył że stoję za drzewem , uciekł. Pobiegłam do czarka i wyciągałam telefon i zadzwoniłam na 112  powiedziałam co się stało dobrze że moi rodzice zawsze każą mi mieć przy sobie mini apteczkę założyłam rękawiczki jednorazowe, otworzyłam bandaż dziany rozcięłam go wzdłuż aby opatrzeć ranę przy okazji uważając na nóż aby nie uszkodzić jemu rany i od razu ten nóż tamuje ranę.  Dłuży się i to strasznie . Mówię do czarka aby nie zamykał oczu . Chce mi się płakać nawet nie wiem czemu. Dociskam ranę i dokładam bandaż uważając na ciało obce . W końcu przyjechali . Przejęli ode mnie Czarka. Był to zespół Martyny dobrze że to nie Anka bądź Wiktor chociaż trzeba im powiedzieć co się stało. Pojechałam z nimi do karetki odcięło mnie ,nie wiedziałam co o tym myśleć , przecież Czarek to był tylko wróg a teraz jemu ratuje życie .  Martyna mnie przytuliła pod szpitalem gdy wzięli Czarka na salę . Miałam jego krew na rękach .
" Słonko , jakoś się ułoży, dobrze że tam byłaś i od razu zareagowałaś"
"Yhm" patrzyłam się w punkt przed siebie
"Łucja "
"Mogłam dać z siebie więcej " wykrztusiłam z siebie.
" Dałaś wszystko z siebie i to nawet więcej niż ludzie którzy są przy tych przypadkach dobrze że zareagowałaś, inni stoją w bezruchu  , chodź odwiozę ciebie do domu "
"Nie , tylko nie do domu"
"Czemu? coś się dzieje w domu?" Zapytała
"Nie , po prostu chce być tutaj z czarkiem "
"Teraz i tak ciebie nie wpuszczą bo jest już po osiemnastej jutro po szkole przyjdziesz go odwiedzić , mam wolne więc pójdziemy we dwie "
Przykiwnęłam głową i wsiadłam do samochodu.
Dalej mam te rękawiczki na rękach . Czuję się okropnie ze sobą .
"Nie chcesz tych rękawiczek wyrzucić? "
" Wyrzucę w domu " szybko odpowiedziałam .
Martyna weszła do domu i mama podeszła do drzwi myślała że to tylko ja i chciała mnie upomnieć  o godzinę i prawdopodobnie że nie odbieram telefonu nawet jak go zabrała to dalej mi daje do szkoły lub na spacery jakby coś się stało.
Martyna wszystko opowiedziała mamie i Arturowi . Przytulili mnie mocno i powiedział Artur
" Łucja idź wyrzuć rękawiczki i umyj ręce ,kolacja na ciebie czeka"  przykiwnęłam głową .
" Martyna , chcesz zjeść z nami obiad ?" Zapytałam .
" Nie dziękuję , jadę do Piotrka i do lidki bo czekają na mnie "
"Dowidzenia" poszłam zjeść kolację chociaż to były dwa kęsy żeby nie było że marnuje jedzenie .
Po tym gdy Artur wszedł ja wyszłam i poszłam się wykąpać bardziej siedziałam w wannie i myślałam o tym co się stało .
W końcu po pół godzinie wyszłam i poszłam do pokoju na łóżku siedziała mama i Artur .
Mam nadzieję że nie na krzyczą na mnie za ten telefon bo go rozbiłam jak biegłam do Czarka.
" Możecie wyjść jestem zmęczona"
" Słoneczko chodź tu " przytulili mnie już dawno tego nie czułam jak obydwoje się tak o mnie troszczyli. 
Przyszedł patryczek do mamy po wodę  i mama poszła mu ją dać i odprowadzić do łóżka.

"Artur "
"Wiesz że możesz mi mówić tato , nie naciskam , chcę żebyś czuła się komfortowo zawsze "
" Czy kiedyś po uratowaniu czułeś się że dałeś z siebie nie wystarczająco "
" Tak ale to przeszłość  , ważne jest to co jest teraz , leć spać jeszcze jutro porozmawiamy "
Pocałował mnie w czoło i zgasił światło.
Leżałam na łóżku ale nie mogłam zasnąć.

Łucja Góra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz