4

4 0 0
                                    

Sydney

Weszłam do swojego pokoju w domku na plaży ze słuchawkami w uszach, nucąc pod nosem "Brazil" Declana McKenna. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kilka ogromnych, puchatych, kolorowych puf i poduszek, na podłodze, na które rzuciłam się od razu z poematem w ręce nie interesując się resztą pomieszczenia. Po przeczytaniu ledwie dwóch stron, dopadła mnie Susana, otwierając szeroko drzwi i dysząc jakby przebiegła maraton.

-Chłopcy idą surfować!

Strasznie ma piskliwy głos...

-I?

-Chodź z nami.-jęknęła.

-Ochhhh-westchnęłam, wstając z wygodnego siedzenia.

-Poczekaj! przyniosę ci strój.-pisnęła.

Że co?

-Co ty gadasz, Sus? Nie ma takiej opcji, nie będę surfować.-prawie krzyknęłam.

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie w pokrzepiający sposób , po czym zniknęła zostawiając za sobą zimny powiew wiatru na mojej skórze. Opadłam na łóżko, wbijając spojrzenie w sufit, wyczekując aż wróci rówieśniczka. Stanęła w drzwiach, trzepocząc długimi rzęsami, a w ręce trzymała czerwony strój. Podała mi go, a ja po przyjęciu przebrania, ze spuszczoną głową, niezadowolona, udałam się do swojej łazienki, się przebrać. Ubrana wyszłam i skierowałam się do stojącego lustra, zobaczyć jak wyglądam. Ciemny materiał, idealnie opinał moją talię i podkreślał kolor moich zielonych oczu. Bardziej przekonana, obróciłam się do blondynki. Dopiero teraz zauważyłam, że jest ubrana w różowe okrycie.

Razem z Susan udałyśmy się na plażę. W oddali zauważyłam Noaha i Gabriela, surfujących na fali.

Po kilku minutach, ponieważ siedziałyśmy, stanęli nad nami, a my musiałyśmy zadrzeć podbródki by na nich spojrzeć.

-Uuuuu maruda wreszcie zdecydowała się podjąć ryzyko i ruszyć podbijać fale?-zapytał Noah.

-A żebyś wiedział.- pewna siebie, wstałam na równe nogi i popatrzyłam to na jednego to na drugiego brata- Na co czekacie? Na zaproszenie? Przecież nie rzucę się w morze.-oznajmiłam poirytowana.

-Ty jej pokarz, Gab.

-No dobra-ziewnął- chodź mała.

***

Po kilku godzinach, rozmowach oraz paru nieudanych i udanych, przeze mnie próbach zdobycia jakiejś fali , spacerowaliśmy w czwórkę wzdłuż plaży, gdy nagle młodszy z braci rzucił, wpatrzony w ekran telefonu:

-Jesteście chętni na imprezę u Adriana Scotta? Bo właśnie do mnie napisał że organizuje domówkę, dziś w jego chacie o 21.

-Ja jestem za!-krzyknęła uradowana, Sus.

-Ja w sumie też.- nieśmiało się uśmiechnęłam, po czym wszyscy spojrzeliśmy na Gabriela który gapił się na nas ( na mnie) rozmyślając.

-Mamy dwie godziny. Chodźmy się odwalić i jedźmy się zabawić. Dawno nie byłem na żadnej imprezie.-po chwili uśmiechnął się leniwie ruszając przed siebie w kierunku domku. Dopiero teraz zauważyłam że od dwóch minut staliśmy w miejscu, po czym pomaszerowałam, za Gabrielem, "się odwalić".

***

Godzinę później , razem z Susan stałyśmy przed lustrem w moim pokoju, przyglądając się swoim odbiciom. Znajoma założyła, krótką mini, w kolorze butelkowej zieleni, z bardzo, bardzo dużym wcięciem na biuście. Szczerze mówiąc świeciła się jak psu jajca. Jasne kosmyki opadały jej wzdłuż pleców, aż do lędźwi, a tona różu i rozświetlacza w kącikach oczu i na szpiczastym nosku dodawała jej uroku, a czarne kreski i ciemna pomadka, zadziorności. Ja natomiast zdecydowałam się na kreacje sięgającą lekko nad kolano, opinającą mnie w tali, w odcieniu pudrowego różu, dzięki temu, że miała ramiączka i odsłaniała obojczyki, dodałam na nie trochę błysku. Dokleiłam sztuczne rzęsy, korektor na cienie pod oczami ,czarną kredkę na linię wodną, róż oraz bezbarwny błyszczyk. Poprawiłam brwi kredką i sięgnęłam po białe szpilki, na które uparła się Sus.

I'm breaking down.Where stories live. Discover now