DWA

58 3 1
                                    

  Damon Rodriguez okazał się zupełnie inną osobą, niż można by przypuszczać.

Odkryłam, że mimo maski jaką wiecznie zakładał na swą, zapierającą dech w piersiach twarz, był naprawdę empatyczną osobą.
Potrafił wyczytać dosłownie każdą emocję, malujące się na mojej twarzy, podczas tego spotkania, nieraz to udowadniając.
Słodził mi komplementami przy każdej możliwej okazji.
Kiedy zawstydził mnie jednym z nich, w kółko powtarzał to jedno zdanie tak, jak teraz za każdym razem tylko minimalnie zmieniając formę.
- Uwielbiam kiedy się rumienisz Val, lecz wolę twoje urocze piegi- pasja z jaką wymówił zdrobnienie mojego imienia sprawił, że czułam, iż jeszcze bardziej się czerwienie.
Chciałam ukryć policzki pod opadającymi na moje plecy złocistymi włosami, lecz gdy tylko wykonałam taki ruch, Damon ruszył przed siebie i zatrzymał się zaledwie parę centymetrów przede mną.
Od razu poczułam jego oszałamiający zapach. Mój oddech momentalnie spowolnił, a ciało pokryła delikatna gęsia skórka.
Pachniał lasem, cudownym rześkim porankiem, ale przy okazji dość stanowczym wieczorem, podczas którego zanosi się na burzę.
Skryłam się jeszcze bardzie w odkrytych ramionach, cała drżąc, przez brak wolnego miejsca między nami.
Nagle zauważyłam jak podnosi swą dłoń, naprawdę powoli, aby mnie nie spłoszyć. Mimo to chciałam uciekać, jak najdalej. Niestety nogi po raz kolejny stały się jak z waty i nie potrafiłam ruszyć się z miejsca.
Powolnym ruchem zaczął bawić się moimi włosami, a następnie te zakrywające moją twarz, zaczesał za ucho.
Wzdrygnęłam się na ten gest, a moim odkrytym ciałem wzdrygnął nieprzyjemny deszcz, miałam ogromną nadzieję, że tego nie zauważył.
Żeby utwierdzić się w swoim przekonaniu odskoczyłam do tyłu i zostawiłam demona za plecami. Sama zaś zaczęłam wędrować po jego rezydencji, aby poznać go jeszcze lepiej, ponieważ moja najdroższa mama nauczyła mnie tego jak rozszyfrować ludzi po wystroju domu.
Za pierwszymi drzwiami, które otwarłam, ujrzałam bibliotekę. Lecz nie taką normalną, ona była cudowna, jak z bajki. Regały rozpinające się, aż po sufit, wykonane ze starego drewna, które dawało cudowny klimat.
Weszłam do środka, poczułam, że mężczyzna cały czas kroczy za mną, lecz nie skomentował mojego zachowania, ani słowem, dlatego brnęłam w zwiedzanie.
Zaczęłam kolejno czytać tytuły znajdujące się na wysokości mojego wzroku, rozpoznałam kolejno wiele powieści Jane Austen, Sdenhala, Charlsa Dickensa, a także dobrze znanego mi pisarza, o jakże pięknym imieniu i nazwisku, Lew Tołstoj.
Wytrzeszczałam szeroko oczy, gdy moim oczom ukazała się powieść Penelope Doglas, a dokładnie Crendence.
- Polecasz- zaśmiałam się, udając iż nie wiem, o czym jest ten cudowny erotyk.
- Jedna z ciekawszych książek przyrodniczych, jaką czytałem- mówiąc to zauważyłam, jak kącik jego ust powędrował delikatnie ku górze- możesz pożyczyć- wzruszył ramionami.
Lecz ja odstawiłam powieść z powrotem na półce.
Wreszcie znudzona przeglądaniem ogromnej biblioteczki, przeszłam do następnego pokoju, który krył się za potężnymi drzwiami.
Znajdował się tam dosyć sporych rozmiarów bar i dwa stoły bilardowe.
- Zawsze o takim marzyłam- zaśmiałam się podchodząc do blatu i rozkładając się na nim, jak gwiazda teledysku.
- Widzę, że masz bardzo dużą wyobraźnię, zupełnie jak...- nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nie porównuj mnie do nikogo- powiedziałam stanowczo, podnosząc się z powrotem do pozycji siedzącej- nie jestem pijaczką, ani wybitną wokalistką jak Amy Winehouse, ani nikim innym! Rozumiesz?- zapytałam delikatnie oburzona.
- Dobrze- odparł skruszony.
Nie nawiedzę mężczyzn, którzy myślą, że kobieta to przedmiot z którym można robić co się chce.
Delikatnie oburzona ruszyłam przed siebie, nie mając już ochoty oglądać stołu bilardowego, otwierając następnie kolejne drzwi ujrzałam na nich korytarz.
Zamurowało mnie na jego widok, ponieważ było to zdecydowanie pomieszczenie wielkości mojego pokoju, a tu służyło jako przedsionek chyba dopiero teraz dostrzegam, że naprawdę nie jestem zbyt bogata, mimo że matka pracuje na uniwersytecie.
Ściany w nich były całkowicie czarne, tak jak jego przeszywające oczy. Z sufitu zwisał złoty żyrandol, który gdy Damon go zapalił, zaczął mienić się tysiącem drobnych światełek.
Przy ścianie stała niewielka dwu osobowa kanapa w cudownym krwistym kolorze. Uwielbiałam taki odcień, jednak zamiłowanie do różu górowało nad nim.
Po drugiej stronie ściany znajdowały się schody prowadzące w górę.
Podążyłam nimi, prawię potykając się o własne nogi, ale na całe szczęście Damon złapał mnie w ostatniej chwili.
Od razu wzdrygnęłam się na ten gest, lecz nie odmówiłam pomocy.
- Uważaj na siebie, princessa- wyszeptał cicho, muskając swoim oddechem płatek mojego ucha.
- Dziękuję- wymamrotałam niewyraźnie.
Pociągnęłam niepewnie za klamkę.
Moim oczom ukazała się sypialnia. Niezwykła sypialnia.
Ściany w przeciwieństwie do tych w innej części pomieszczenia, były białe, jak obłoki na niebie dzisiejszego poranka.
Na samym środku stało wielkie łóżko, okryte czerwonym baldachimem w takim samym odcieniu jak kanapa na dole.
Ściany pokrywały wszelakie obrazy. Domyśliłam się, że to on je namalował.
Naprzeciwko łóżka stała drewniana szafa, a zaraz obok tego samego koloru obszerne biurko.
- Przepraszam- mruknęłam gdy zorientowałam się, że nie powinnam bez pytania zaglądać do jego sypialni.
- Nie szkodzi- machnął ręką i zniknął gdzieś za moimi plecami, po chwili wrócił, a do moich uszu dobiegły dzwięki mojej kolejnej ulubuionej piosenki Valentine.
- W klubię zauważyłem, że tak jak ja, ubóstwiasz Maneskin- powiedział i zbliżył się do mnie znacząco.
Tym razem postarałam się zachować stabilny oddech i nie dać poznać po sobie, jak na mnie działa.
Przybliżył się jeszcze o dwa kroki.
Teraz musiałam zadrzeć głowę do góry, by cały czas móc patrzeć na w jego hipnotyzujące oczy.
Uważnie obserwowałam, jak muskał opuszkami swoich palców moje ramię.
- Wyglądasz oszołamiająco- wyszeptał, a ja po raz kolejny się zaczerwieniłam, byłam żałosna.
- Dziękuję- wymamrotałam, wycofując się delikatnie do tyłu.
W pewnym momencie mężczyzna uklęknął na kolano.
- Zatańczysz ze mną księznicko?- zapytał, a ja gdyby nie to, że siedziałam, upadłabym teraz z wrażenia, czułam się jak w bajce.
- Z przyjemnością- odparłam i przykełam ego dłon.
Damon od razu wstał na równe nogi i przyciągnęł mnie delikatnie do siebie.
Zaczął prowadzić mnie po pokoju w rytm muzyki, błądził dłońmi po mich plecak, uważając przy tym, żeby nie przesadzić. Przyjemne ciepło rozchodziło się po moim ciele, a ja nie myśląc o niczym wyłącznie zatracałam się w te chwili, oczywiście nic nie trwa wiecznie.
- Co myślisz, gdy na mnie patrzysz?- zapytał, a ja zupełnie się tego nie spodziewałam, dlatego delikatnie się zdziwiłam.
Odsunęłam się od niego i dopiero wtedy odpowiedziałam.
- Jesteś cholernie gorący- zaśmiałam się głośno, wypowiadając te słowa, chyba rano wypiłam zbyt dużo- a ty?- dodałam po chwili, poruszając znacząco brawami.
- Mógłbym wziąć cię tu i teraz- powiedział, a ja ujrzałam iskierkę pożądania w jego spojrzeniu.
- Demon...- oburzona skrzyżowałam ręce na piersi.
- Nie sądziłem, że coś takiego poruszy panienkę lekkich obyczajów- odparł bez wzruszania, a mnie zamurował.
- Nie jestem pierdoloną dziwką, Damon- warknęłam.
Ruszyłam przed siebie i wyminęłam mężczyznę.
Niestety on chwycił mnie w mocnym uścisku tak, że z impetem wylądowałam na jego torsie.
- Valentino- wymruczał gardłowo moje imię.
- Damon- wyszeptałam przerażona- to boli- wychlipałam z łzami w oczach.
Na te słowa mężczyzna, jak oparzony poluźnił ucisk, dając mi tym samym wolną drogę.
Nie zwlekając ruszyłam przed siebie. Drogę, którą wcześniej przebyłam w więcej niż pół godziny, teraz zajęła mi zaledwie kilka sekund.
Już nie zważałam na cudowne obrazy i niesamowitą biblioteczkę. Wszystko zasłoniły piekące łzy, zalewające moje oczy.
Jednak mimo takowej przeszkody udało mi się wybiec na zewnątrz i efektownie trzasnąć drzwiami, kiedy to robiłam za plecami mignęła mi sylwetka chłopaka na której malował się żal, a może złość do siebie. Nie wiem. Wszystko było niewyraźnie, a rozmyło się całkowicie, gdy znalazłam się poza jego posiadłością.
Wpadłam histerię, nie pamiętam nawet jak nogi poniosły mnie do domu.
Już myślałam, że jakiś mężczyzna mnie zaakceptuje taką jaką jestem.
Miałam nadzieje, że znalazłam swoją szczęśliwą bajkę.
Może nie nadaję się do kochania, bo sama nie potrafię kochać?
To nonsens.

Way To HellWhere stories live. Discover now