4

23 2 0
                                    

31.08.2022 Evangeline 

Od czasu gdy ja i Brad zostaliśmy parą, minęły dwa długie lata. W moim życiu, mimo tak długiego upływu czasu, nie zaszło wiele zmian. Moi rodzice nie poświęcają mi już w ogóle czasu, ostatni raz rozmawiałam z nimi, tydzień temu, zadzwonili by poinformować mnie że wypływają w rejs. Moje oceny uległy znacznej poprawie, musiałam być najlepsza by dostać się na dobrą uczelnię.Dlatego dnie spędzałam przed książkami, a noce poświeciłam  moim przyjaciołom i chłopakowi, nie uważałam moje życie za złe, ale wewnętrznie czułam jak umieram.  Od miesiąca byłam wymęczona, spałam maksymalnie pięć godzin w ciągu doby, a energetyki i kwa utrzymywały mnie na nogach przez resztę dnia. Nie wspominając o czasie dla siebie, którego nie miałam. Dlatego zdecydowałam, że dzisiejszy dzień poświecę na sen, odpoczynek i dobrą lekturę. Więc zeszłam na dół do niedużej białej kuchni, była urządzony zgodnie z modą. jaka panowała wśród Angielskiej socjety. Matka zadbała, o każdy najdrobniejszy szczegół by nie odstawać od gospodyń, którymi się otaczała. Delikatne cienkie zasłony w kolorze bieli i piękne ręcznie malowane porcelanowe wazony, w których znajdowały się bukiety z różowej piwonii i gipsówki.  Cały dom, podporządkowany był gustu matki, nawet pokój który należał do mnie. Podeszłam do lodówki, zabudowaną białym drewnem i wyciągnęłam drobiową zaszekę, by nałożyć jej zawartość na metalową miseczkę, w kolorze różowym i zawołałam Mariè. Różowa kotka, przebrana w biały sweterek podbiegła do mnie i otarła się o moją nogę. Gdy położyłam miseczkę na ciemne panele, rzuciła się na jedzenie, kompletnie mnie ignorując. Zaśmiałam się i przyklękłam by pogłaskać mojego kota. Od czasu gdy ją dostałam bardzo urosła, warzyła już  dwa i pół kilo. Zostawiłam ją w spokoju i wróciłam do lodówki by tym razem przygotować coś dla siebie. Wyciągnęłam mąkę którą wsypałam do szklanej miski, następnie wbiłam jajka, dodałam wodę, łyżeczkę oleju, sól i cukier wanilinowy. Zmieszałam wszystko, za pomocą drewnianej trzepaczki i wrzuciłam na rozgrzaną patelnie. Gdy usmażyłam wszystkie naleśniki, rozdzieliłam je na dwie kupki, jedną mtejszą oblałam syropem czekoladowym i obsypałam malinami. Drugą większą owinęłam srebrną folią aluminową i włożyłam do lodówki. Wzięłam swój talerz w ręce i usiadłam przy długim białym stole. Na dworze było, już ciemno więc włączyłam lampkę i telewizor. Nie miałam ochoty na filmy z netflix'a , dlatego zaczęłam skakać po kanałach, by znaleść coś ciekawego.Program kulinarny, pogoda. jakiś kryminał i nasze lokalne wiadomości wiadomości.I pilot upadł mi z ręki, gdy ładna kobieta po trzydziestce zaczęła mówić.

-Policja znalazła kolejne ciało w naszych lasach. Brookehaeven  znów zaszło mgłą. Jak donosi matka dziewczynki, trzynastoletnia Anne Harrisson i jej przyjaciółka trzynastoletnia Emma Shelton, wyszły na spacer około godziny trzynastej. O godzinie dwudziestej, na komisariat wbiegła zapłakana Emma z zakrwawioną twarzą. Dziewczynka zeznała, że po środku lasu znalazła zamaskowanych ludzi, którzy napadli na nastolatki. Emmie udało się uciec ale..-

Dziennikarka przerwała, by wsiąść łyk wody, a moje serce prawie wyskoczyło z piersi. Oni wrócili..

-Jej przyjaciółce  to się nie udało. Gdy policja dotarła na miejsce zbrodnie, znaleźli poćwiartowane ciało. Sprawa pokrywa się, z  zabójstwa Rowan'a M . Policja....-

Nie byłam w stanie, już więcej słuchać zielonookiej kobiety. Moje oczy zaszkliły łzy, a nagły dreszcz zimna sprawił, że podskoczyłam. Wszystkie wspomnienia wróciły z podwójną siła, krzyki psychola gdy uciekałam, Przerażoną minę Row'a i rękę mordercy zaciśniętą ma jego gardle. Moja zakrwawiona poszarpana sukienka która kiedyś była moją ulubioną i zimne ściany w psychiatryku. Przez pieprzone dwa lata, udało mi się o tym nie myśleć, a teraz znowu czuje się tak samo, gdy po raz pierwszy stałam nad pustą trumną i patrzyłam jak grabarz zakopuję moją poezje i muzę. Gdy jasność umysłu powoli zaczęła wracać, zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do drzwi, by sprawdzić czy napewno są zamknięte. Później zasłoniłam wszystkie okna na dole, roletami antywłamaniowymi. Gdy upewniłam się, że wszystko jest w porządku, ruszyłam w w stronę gabinetu ojca, by wyjąć z szafy gaz pieprzowy i sztylet. Z pełnym wyposażeniem wróciłam do kuchni i wzięłam swoje leki uspokajające, które popiłam wodą z lodem i miętą. Nie byłam pewna co się właściwie dzieje, tyle lat o nich nie słyszałam i liczyłam, że kiedy następny raz o nich usłyszę, bedą siedzieli zakuci  kajdankami w sali sądowej, czekając na wyrok .A pieprzona, policja dalej ich nie złapała i dalej nie słyszałam o jakiś większych przedsięwzięciach, jakie mają uczynić by ich schwytać.To nie powinno być tak, że w tym momencie to ja czułam się jak zwierzyna w trakcie polowania, tylko ci cholerni zabójcy.Policja okazała się, być taka żałosna, w sprawię mojego przyjaciela nie zrobili praktycznie nic.  Dali przyzwolenie, na dalsze zabawy pojebów z lasu. Gdyby poważnie potraktowali to co mówiłam, finał byłby  zupełnie inny. A tak kolejna matka straciła dziecko, kolejna osoba straciła przyjaciółkę. Ci chorzy ludzie zniszczyli moje życie i zrobili to kolejnej osobie. Dokładnie pamiętam jak przerażał mnie każdy kolejny dzień, bałam się, że po mnie wrócą. Poczucie bezpieczeństwa odzyskałam dopiero w zimnym szarym zakładzie psychiatrycznym oddalonym od miasta w którym się wychowałam o pięć godzin. Mimo, iż jedzenie tam było obrzydliwe, a pielęgniarki chodziły ze mną pod prysznic ja czułam się tam bezpiecznie. Po wielu rozmowach z psychologiem i rodzicami, nie bałam się już spać w własnym łóżku, a powtarzający się koszmar z czasem wyblakł. To uczucie wróciło i nie wiedziałam co z tym zrobić.Pierwszy raz tak ubolewam, że moich rodziców nie ma w domu. Niewiele myśląc złapałam telefon, mojego kota i pobiegłam prosto do swojego pokoju. Zakluczyłam białe drzwi i rzuciłam się na łóżko, by szczelnie owinąć się grubą puchową kurtką. Mój kot, zaczął miauczeć przy drzwiach, bym go wypuściła, ale ja zrobiłam to dopiero po paru minutach, gdy zdołałam się uspokoić. Otworzyłam drzwi Mariè i przystałam by się trochę opanować. Potrzebowałam świeżego powietrza. Podeszłam do okna otworzyłam je na oścież i się wychyliłam. Wzięłam pare głębszych wdechów i skupiłam wzrok na lesie który znajdował się naprzeciw mojego domu. Otaczała go ciemność i gwiazdy chodź było tam tak pięknie, krył w sobie niewyobrażalny mrok, odbierający mu jakikolwiek urok. Właśnie w tym lesie zamordowano Rowan'a, dwa lata temu jakiś zbok, zastrzelił swojego syna a jeszcze teraz poćwiartowali ciało Anne. Jego ściółka,  tyle razy została nasiąkniętą krwią niewinnych ofiar. W tym lesie nie kryło się nic dobrego. lubiłam go obserwować, mimo jego mroku. Byłam ciekawa jakie tajemnice, jeszcze mogą skrywać drzewa, mech, trawa. Delektowałam się spokojem, który powoli chłonęłam, gdy z dołu usłyszałam głośne miauczenie. Chryste znowu. Już zamierzałam odchodzić, gdy widok za oknem wzbudził mój niepokój. Wstrzymałam powietrze, a serce walące z siłą młota obijało się o klatkę piersiową, koło mojego domu stał człowiek. Na początku myślałam, że może mi się zdaje, ale nie tam naprawdę znajdowała się zakapturzona postać, która bacznie obserwowała co robię. Szybko zamknęłam okno i naciągnęłam na nie firankę. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer Michaela. 1...2....3.....4..... Cholera nie odbiera, przejęta przejrzałam listę kontaktów. I na myśl oprócz Mike'a miałam jedynie Brad'a. 1.... 2.....

-Evangeline coś się stało?-

W słuchawce wybrzmiał męski zaspany głos.-

-Brandon kurwa, ktoś stoi pod moim domem!-

Wykrzyczałam do słuchawki

- Eve nie panikuj, pewnie ktoś  przystanął na szluga albo coś.-

-Brad ja się boję, on mnie obserwował-

Chłopak głośno westchnął

-Mam do ciebie przyjechać?-

-Tak!, ale błagam rozmawiaj ze mną -

Poprosiłam chłopaka i z powrotem wskoczyłam pod pierzynę. W słuchawce, usłyszałam sapanie chłopaka. Modliłam się, by przyjechał jak najszybciej. Nie chciałam być sama, w tym dużym domu. Czułam, że się duszę.  Nie chcę znów ich potkać, na swojej drodze, za żadne skarby świata. Ucieszyłam się gdy z telefonu dobiegł dźwięk odpalającego się silnika auta.Gdy wiedziałam, że już za niedługo będzie, pozwoliłam sobie na włączenie muzyki relaksacyjnej. Nie minęło piętnaście  minut, gdy Brad zabrał głos

-Evangeline, już jestem. Nie ma już go, koło ciebie. Wpuścisz mnie do dom?-

Może i faktycznie dramatyzowałam i po prostu jestem przewrażliwiona dlatego, że psychole wrócili

-Dzięki, poczekaj już biegnę.-

Zbiegłam na dół i odkluczyłam drzwi. Mój chłopak wszedł do domu i obdarował moje usta delikatnym pocałunkiem. Miał na sobie jasno niebieskie dresy, nie często można było zobaczyć go w takiej odsłonie. Zazwyczaj nosił koszule, bluzki polo i obcisłe spodnie z mokasynami. On był typowym idealnym chłopcem socjety a ja jego typową dziewczyną. Czasem zdawało mi się, że moglibyśmy stać się symbolem tego miasteczka.

-No i widzisz żyjesz. Nic ci się nie stało-

Odburknął, a we mnie zagotowała się złość. Zmierzyłam go wzrokiem i posłałam zażenowane spojrzenie. Dlaczego musiał się tak zmienić? Chłopak którym kiedyś był, miał w sobie blask który z czasem całkowicie zanikł.

-No nie wiem, dziwisz mi się?-

Chłopak uniósł brew i spojrzał się na mnie jak na osobę obłąkaną. 

-A dlaczego miałbym?-

-Nie oglądałeś wiadomości, znaleźli poćwiartowane ciało w lesie. Koleżanka zamordowanej, zeznała, że mordercy mieli białe maski -

Odpowiedziałam

-Psychole jak ich wielu,  przecież nic ci nie zrobią.-

Chłopak przyciągnął m nie do siebie i złożył pocałunek na moim czole. Wow on naprawdę nić nie wiedział. Nie miałam ochoty rozdrapywać, starych ran, ale myślałam, że wie w końcu każdy wiedział, córka Taylorów w psychiatryku.

-Jesteś głodny? Chcesz coś do picia?

Szybko zmieniłam temat bo naprawdę, nie mogłam i nie chciałam znów o tym opowiadać. 

----------------------------------------------

Hejjj druga część pojawi się już jutro. Dajcie znać jak podobał wam się rozdział i co myślicie na temat Brandona.



Pamiętnik Evangeline Taylor /18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz