•1•

29 9 4
                                    

Końcówka lipca, 1976

Pov: Regulus Black

Właśnie wypychałem walizkę, którą znalazłem w pustym już pokoju Syriusza. A raczej w pokoju, który kiedyś do niego należał.
Wrzucałem wszystkie wygodne oraz w miarę normalne ubrania do walizki. Zaraz po ubraniach sięgnąłem po różdżkę i za jej pomocą zapakowałem kilka książek. Większość była o mugolach, pośród których zamierzałem zamieszkać do końca wakacji. Co prawda książki nie były moje, a różki nie wolno mi było używać, ale kogo to teraz obchodziło? Na koniec wyciągnąłem worek, pełen mugolskich pieniędzy, które rozmieniłem kilka dni wcześniej w banku Gringotta. Oczywiście one również nie były moje, a mojej matki i ojca. Nie byli oni za dobrzy w ukrywaniu pieniędzy, więc kradzież ich nie wymagała za wiele wysiłku.

Byłem aktualnie ubrany w czarne, szerokie spodnie oraz zieloną bluzę z kapturem. Na ucieczkę miałem jeszcze niecałe 30 minut, gdyż za tyle moi rodzice kończyli spotkanie. Spotkanie śmierciożerców oczywiście. Jeśli nie chciałem zostać jednym z nich, musiałem się sprężyć. W pośpiechu ubrałem trampki oraz wziąłem czarny płaszcz. Po chwili stałem już pod drzwiami i ostatni raz rozglądałem się po domu. Swój wzrok zawiesiłem na dużym portrecie, przedstawiającym mnie, moją matkę oraz mojego ojca. Był też kiedyś na nim Syriusz, ale po jego ucieczce nasza matka spaliła jego podobiznę. Teraz był po nim tylko czarny ślad, pachnący spalenizną. Wiedziałem, że jeśli zaraz opuszczę ten dom, zrobi to samo ze mną. Ale czy się tym przejąłem? Może trochę, ale nie miałem nic do stracenia. Otworzyłem drzwi i wybiegłem z domu Blacków tak szybko jak tylko mogłem. Prawie pobiegłem na najbliższy przystanek autobusowy. Oczywiście nie czekałem na zwykły mugloski autobus, a na błędnego rycerza. Co prawda mogłem pojechać tym pierwszym, jednak nie miałrm pojęcia jak.

Siedziałem teraz na ławce i czułem, jak serce mi bije. Zamiast zwolnić, cały czas przyspieszało, przez co przez moment pomyślałem że może zaraz zejdę na zawał, jednak nic takiego się nie stało.
Naprawdę to zrobiłem. Uciekłem z domu i nie był to sen. Naprawdę teraz siedziałem na przystanku i czekałem na podwózkę. Miałem zamiar udać się na obrzeża Londynu i wynająć tam pokój w motelu. Wiedziałem, że matka nie zacznie mnie tam szukać. W końcu wciąż żyła myślą, że nienawidzę mugoli i nigdy bym nawet nie spojrzał na jakiegoś.

Po kilku minutach, które wydawały mi się wiecznością, ujrzałem fioletowy, wysoki autobus. Zatrzymał się tuż przedemną i w jego drzwiach stanął wysoki, chudy chłopak, który nie wydawał się zbyt zadbany.

- A co to się stało, że ktoś taki jak Regulus Black chce podróżować Błędnym rycerzem? - Zapytał, unosząc przy tym jedną brew.

Jedynie przewróciłem oczami i wstałem, biorąc ze sobą walizkę i płaszcz. Mężczyzna przepuścił mnie w drzwiach, pomimo, że ewidentnie mnie tam nie chciał.

- Do kąd?

- Na obrzeża Londynu, nieopodal mugolskiego motelu ,,śpioch". - Odpowiedziałem prędko i wyciągnąłem z kieszeni spodni 11 sykyli.

- Dla ciebie będzie 20.

Ah, no tak. Jestem bogatym Blackiem, którego rodzina nie jest szanowna przez ludzi jego pokroju. Oczywiście, że będzie chciał więcej.
Wyjąłem z kieszeni jeszcze 9 sykyli i podałem je chłopakowi. Z uśmiechem wziął je do ręki i wymamrotał coś do kierowcy.
Chwilę później popędziliśmy przez pełne ulice Londynu, ciągle skręcając na wszystkie strony.

Wiedząc, że jeszcze sporo trasy przed nami, usiadłem na krawędzi jednego z łóżek. Chciałem poczytać, jednak wiedziałem, że nie dam rady się skupić. Moją głowę wypełniły myśli, jak zareaguję moja matka na wiadomość, że uciekłem z domu. I jak zareaguje Voldemort, który tego dnia chciał uczynić mnie jednym z jego sług. Co na moje szczęście mu się nie uda.
Może i był potężny oraz nieprzewidywalny, jednak jako były ślizgon był również arogancki. Nie ma nawet mowy o tym, że samodzielnie udałby się na moje poszukiwania. Zapewne poślę moją kuzynkę Narcyze oraz jej męża, Lucjusza. A w ostateczności również Bellatrix.
Jednak żadne z nich nie pomyślałoby nawet o tym, że kryję się w śród mugoli.

Nie wiem ile tak siedziałem i rozmyśłem, jednak trwało to tyle, że zdążyliśmy dojechać do mojego celu.

- Regulus Black, twój przystanek! - Zawołał, wyrywając mnie tym z rozmyśleń. Rozejrzałem się i ujrzałem przystanek, który otoczony był polami zielonej, skoszonej trawy. Z daleka było widać neonowy napis, który prawdopodobnie był motelem, w którym zamierzałem zamieszkać do końca tego lata.

Podniosłem swój bagaż i wyszedłem z autobusu, rzucając do chłopaka szybkie ,,dziękuję". Nie dostałem odpowiedzi, a jedynie uniesione wysoko brwi. No cóż, żaden zdrowy na umyśle Black nie dziękuję za takie rzeczy.

Jednak ja do nich nie należałem.
Gdy tylko zacząłem wprawiać w życie mój plan ucieczki uświadomiłem sobie, że należę do tej części rodziny co Andromeda, wuj Alfard oraz Syriusz.

Jestem zdrajcą krwi.

Rozglądnąłem się po niebie, które wciąż było jasne i udałem się w stronę wielkiego neonu. Po drodze minąłem kilka domów, jednak żaden z nich nie należał do czarodziejów. Byłem w stanie określić to po samym ogrodzie.
Ogród czarodzieja byłby pełen ,,dziwacznych" dla mugoli rzeczy, a pusty normalnych dla nich.

Uśmiechnąłem się pod nosem uświadamiając sobie, że nikt nie wpadnie na pomysł, żeby mnie tu szukać.

Po parunastu minutach dotarłem na miejsce. Motel był dość duży, a przed nim nie było wiele samochodów, więc nie obawiałem się brakiem miejsc. Wkroczyłem do budynku i podeszłem do kobiety siedzącej za ladą. Była to starsza pani, zapewne po 50-siądzce. Była ubrana w długą zieloną spódnice oraz biały podkoszulek.

- W czym ci pomóc, kochany? - Uśmiechnęła się do mnie, co natychmiast odwzajemniłem.

- Chciałbym wynająć pokój, dla jednej osoby.

- Oczywiście. Na jak długo chciałbyś zostać?

- Do końca sierpnia. - Odpowiedziałem, mając nadzieję, że nie będzie to problem. Naszczęście niepotrzebnie się tym martwiłem.

- Znajdzie się coś. - Kobieta wyciągnęła klucz i kilka kartek papieru, z wydrukowaną umową. - Przeczytaj sobie i uzupełnij.

Tak jak kobieta powiedziała tak zrobiłem. Nie było tego jakoś bardzo dużo, więc szybko skończyłem. Było to głównie o tym, co zrobić w wypadku zgubienia kluczy lub zalania łazienki. Podpisałem się w samym rogu kartki, gdzie było na to miejsce.

Oddając kobiecie papiery sięgnąłem do torby, żeby wciągnąć z niej mugolskie pieniądze. Na początku musiałem zapłacić zaliczkę, co kolwiek to było, a dopiero przy wyjeździe całą resztę.

Pożegnałem się z kobietą i udałem do wskazanego przez nią pokoju nr. 27. Był on skromnych rozmiarów, ale byłem szczęśliwy jak nigdy. Zamknąłem za sobą drzwi i położyłem się na łóżku, wreszcie mogąc cieszyć się tym, że nigdy więcej nie poczuje na swoim ciele żadnej klątwy. Żadnej.

A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

_______________________________
1050 słów
Siema ogólnie może być chujowe ale początkowo to nie mialo ujrzeć światła dziennego wiec no xddd (oczywiście zuzia postanowiła zmienić moje plany)(pozdrawiam cie zuza)🥰

Jak zobaczycie jakieś błędy czy coś to piszcie bo wolę wiedzieć

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ucieczka || jegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz