9.

235 26 1
                                    


Wszelkie problemy zawsze opuszczają moją głowę, gdy tylko zaczynamy z tatą odprawę paszportową. Przechodzimy przez wszystkie kontrole w około trzydzieści minut, a resztę czasu przed odlotem spędzamy w lotniskowej kawiarni. Przynajmniej dwa razy w miesiącu latamy do Nowego Jorku na mecze Netsów. Tym razem wyjazd był obowiązkowy, ponieważ tata będzie jutro gościnnie jednym z komentatorów.

– Szkoda, że mama nie chciała z nami pojechać – wzdycham, mieszając w filiżance wypełnionej karmelowym latte.

– Naoglądała się w życiu już wystarczająco wielu meczy. Jeśli ma tylko okazję by sobie jakiś odpuścić, od razu to wykorzystuje – żartuje tata.

Mieszkam w Wielkiej Brytanii od kilku lat, jednak to Nowy Jork wciąż jest moim domem. To tam się wychowałam, poznałam otaczający świat i pokochałam koszykówkę. Z niecierpliwością odliczam do zakończenia ostatniego roku w college'u, żeby móc przenieść się tam na stałe. Całe szczęście, że rodzice nie sprzedali naszego rodzinnego penthouse'u, więc będę mogła do niego wrócić.

– Wspominała, że jutro od rana przeprowadza ważny wywiad na bloga. Słyszałeś coś o tym? – zagajam zaciekawiona. Żałuję, że nie miałam czasu dopytać o szczegóły. Staram się angażować w pracę mamy i zawsze ją wspierać, jednak sytuacja z Grace i Kayem, a do tego Kethan, całkowicie przejęli moją głowę.

– Nie powiedziała ci z kim? – dopytuje zdumiony. Kiedy kręcę w odpowiedzi głową, uśmiecha się ciepło. – A myślałem, że po prostu zignorowałaś fakt, że Harry Styles spędzi jutro w naszym domu cały poranek i wolałaś lecieć ze staruszkiem na mecz.

– Harrrry co? – dukam, zamierając w miejscu.

– Harry Styles, wiesz ten co śpiewa o arbuzowym cukrze.

– Wiem kim on jest, tato – odpowiadam, wciąż będąc w wielkim szoku. Cholera, dlaczego mama mi o tym nie powiedziała? Oczywiście, że zostałabym w domu, by poznać Harrego. Jeszcze kilka lat temu go uwielbiałam.

Kiedyś bym pewnie błagała, żeby odwiózł mnie do domu i polecał sam, jednak teraz, nie zamierzam zawieść i wystawić taty. Trudno, może kiedyś znowu nadarzy się taka okazja.

– To dla niej wielkie wydarzenie. Przyciągnie dzięki temu setki nowych czytelników – stwierdza z dumą. Od zawsze był fanem numer jeden bloga mamy.

Są definicją pięknej, prawdziwej miłości.

Żałuję, że sama pewnie nigdy takiej nie doświadczę. Przez mój brak stabilności w uczuciach i co za tym idzie w relacjach, nie jestem stworzona do związków. Pisane mi jest życie z przelotnymi romansami.

– Nie wątpię. Zrobi furorę – stwierdzam.

Po ośmiogodzinnym locie jesteśmy już w Nowym Jorku. Samochód wynajęty przez tatę przewozi nas do apartamentowca w sercu Manhattanu.

W samolocie rozmyślałam, gdzie udam się najpierw, gdy będziemy już na miejscu. Rozważałam spacer po Central Parku, lunch w świetnej restauracji przy Time Squere lub piknik z Bryant Parku z kuzynką Drew. Finalnie kończę w łóżku w swoim starym pokoju. Czysta pościel, o którą zadbała ciocia Jules otula całe moje ciało, kojąc do snu. W Nowym Jorku jest dopiero jedenasta, więc mogę uciąć sobie krótką drzemkę.

***

Z krainy snów i przyjemności – śniłam o Harrym i jak mogłoby wyglądać nasze jutrzejsze spotkanie, gdyby rodzice nie zataili przede mną jego wizyty – wyrywają mnie dźwięki przychodzących SMSów.

Akurat wyjątkowo nie zdarzyło mi się zapomnieć wyłączyć trybu samolotowego. Niemalże zawsze wypada mi to z głowy, tylko nie dziś. Gdyby nie to, dalej bym smacznie spała.

Intryga złamanych serc #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz