Jechaliśmy w ciszy. Patrzyłam w boczną szybę.
– Kiedy będziemy? – zapytałam.
– Zaraz – odpowiedział.
Tak jak powiedział po chwili zaparkowaliśmy pod jakimś klubem. Wysiadłam, razem poszliśmy do środka. Nigdy nie byłam w klubie. Śmierdziało tu alkoholem, potem i papierosami. Skrzywiłam się, gdy przechodziliśmy koło ludzi, którzy tańczyli. Dylan zauważył moją reakcję, dlatego złapał za moją dłoń i szybko pociągnął w stronę baru. Zamówiliśmy alkohol. Ja poprosiłam o drinka, a Dylan? No właśnie.
– Czego nic nie zamawiasz? – zapytałam poważniejąc. – Co kombinujesz?
– Ja? Nic po prostu nie piję – odpowiedział.
– To po co mnie tu przywiozłeś jak nie pijesz?
– Dobra, zaraz coś zamówię.
Tak jak powiedział to zrobił. Zamówił sobie jakieś piwo.
Dużo rozmawialiśmy, trochę tańczyliśmy, wypiłam może z dwa drinki i więcej powiedziałam, że nie piję. Muszę jutro jakoś, przecież pójść do szkoły.
– Tańczymy? – zapytałam obserwując tłum.
Zerknęłam w stronę, gdy jeszcze przed chwilą siedział Dylan. Spanikowałam zaczęłam się rozglądać, ale go nigdzie nie było. Siedziałam jeszcze tak z pięć minut, lecz on się nie pojawiał. Sięgnęłam po telefon, wskazywał godzinę 22.00. Cholera muszę niedługo być w domu. Gdzie on jest?! Odważyłam się wstać. Trochę zakręciło mi się w głowie i musiałam potrzymać się blatu. Nie piłam dużo, a widać, że nawet dwa drinki zaczęły na mnie mocno działać. Pomyślałam, że może poszedł zatańczyć z jakąś laską. Szłam przez tłum oglądając się. Nagle poczułam, że ktoś mnie łapie za ramię. Szybko zerknęłam w tą stronę. Złapał mnie jakiś młody chłopak, ale go szybko rozpoznałam.
– Nathaniel! – krzyknęłam.
Szybko do niego podeszłam i mocno przytuliłam.
– Natalie? – zapytał.
– Tak, to ja – uśmiechnęłam się.
– Co.. co ty tu robisz? – zapytał
– No... to co wszyscy – stwierdziłam.
– Szukasz kogoś? – spytał i przyciągnął mnie do siebie. Rękę położył na moją talię.
– W sumie to tak
– O, a kogo?
– Dylana, mojego kolegi.
– Dylan White? – zapytał już poważniejąc.
– T-tak
Jego twarz momentalnie zrobiła się blada, puścił mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
– O co chodzi? – zapytałam.
– Em.. nic, nie ważne. Muszę lecieć. Na razie Nat! – krzyknął zanim mu odpowiedziałam.
Nie wiedziałam o co chodzi. Znów zaczęłam się rozglądać. Nagle ujrzałam Dylana.
– O jesteś! – krzyknął.
– No jestem – odchrząknęłam.
– Jedziemy – powiedział nagle.
– Gdzie i po co?
– Zobaczysz, chodź, bo się przez ciebie spóźnię.
– Ale ja muszę wracać do domu!
Nic nie powiedział wziął mnie i niósł. Krzyczałam, żeby mnie pościł, ale nic z tego. Zapakował mnie na fotel pasażera i zapiął mi pasy.