Po sytuacji z zamrożoną ścianą. Miałam dość życia. Wciąż siedziałam zapłakana w objęciach brata.
- Niech to pozostanie między nami. - powiedział ocierając moje łzy.
- Przytul mnie jeszcze - poprosiłam. A James obją mnie mocniej. Miałam wrażenie, że ta chwila trwa wieczność. Mogłabym tak siedzieć godzinami.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Muszę już lecieć. Suzan po mnie przyszła.
- Oks. Jak musisz. - odpowiedziałam. Na pożegnanie James dał mi całusa w czoło i powiedział:
- Nie łam się. Wyszedł, zamknął drzwi i poszedł.
Przez parę sekund słyszałam jak schodzi po schodach i wita się z Suzan. Chwilę potem wyszedł i już go nie słyszałam.Siedziałam na łóżku przez kilka minut, po czym stwierdziłam, że muszę roztopić lód ze ściany. Zabrałam się do pracy. Kiedy zabrałam z łazienki suszarkę i 3 szmaty, które rozłożyłam na podłodze wzdłóż ściany zabrałam się do roboty. Po 40 minutach zabawy z suszarką mogłam pójść na "śniadanie". Była gdzieś 11:00 a ja miałam 4 godziny, żeby przygotować przyjęcie.