słowa: 1134
Kolejny poranek, kolejny nic nie znaczący dzień wśród śmiertelników. Nie żeby Jisung ich nie lubił, po prostu nie umiał się z nimi dogadać. Wyjątkiem były dwie osoby, które zawzięcie rozmawiały, po jego obydwóch stronach. Jeongin, który z prawej zawzięcie opowiadał o swoim nowym chłopaku - Hyunjin'ie i ten po lewej, czyli Seungmin, który komentował każde, jego słowo.
Czemu nazywał ich śmiertelnikami? Żyli oni, bowiem w świecie, w którym istniały 4 rasy, prócz ludzi.
Syreny, które były piękne, ale przebiegłe. Potrafiły złowić sobie ofiary, nawet nie przybierając, swojej prawdziwej formy. Wabiły do siebie ludzi swoim głosem i urodą. Żywiły się złą energią wytwarzaną, na przykład podczas kłótni, czy bójek.
Wampiry, które żywiły się krwią ludzką i zwierzęcą. Bynajmniej nie działało to tak, że po ugryzieniu dane organizmy zamieniały się w te stworzenia, ale pewne było, że strasznie się męczyły i wykańczały, przez trujące substancje zawarte w ich zębach. Krwiożercy najczęściej zabijali swoje ofiary od razu, aby samemu nie stracić życia.
Wilkołaki, które atakowały każdego kto stanie im na drodze. Były niezwykle uparte i zawzięte. Dążyły do celu, do upadłego. Tutaj jednak stereotyp wycia do księżyca się sprawdzał. Zawsze w pełnię odbywało się grupowe polowanie, a jeśli się powiodło wchodzili na najwyższe szczyty i zamieniali się w wilki.
I na sam koniec czarownice, które były najsilniejsze i najrzadziej spotykane. Strasznie manipulowały i władały ogromnymi mocami. Gatunek ten był taką mniejszością z racji tego, że czarodzieje mieli za silne moce i umierali z przemęczenia. Magicy siali postrach wszędzie. Zdobywali wszystko, czego pragnęli. Jeszcze żadna czarownice nie zginęła z rąk innych ras, czy ludzi.
Każda z grup była podzielona na żywioły.
Ziemia, czyli najłagodniejszy żywioł. Syreny z tego żywiołu, należały do najmilszych i pomagały ludziom. Atakowały tylko gdy były złe. Wampiry starały się pić krew tylko tych chorych, których życie i tak niedługo miało się zakończyć. Wilkołaki pomagały w zbieraniu surowców i jedzenia, a czarownice leczyły za pomocą magii zielarskiej i nie rzucały uroków.
Wiatr, czyli żywioł, który uwielbiał żartować z innych. Bywał złośliwy, ale był nieszkodliwy. Syreny, często dla żartów omamiały innych. Wampiry, straszyły ludzi, tak samo wilkołaki. Czarownice dla żartów gnębiły uczniów, ale prawie nigdy nie dochodziło do rękoczynów, a poza tym, były one strasznie niecierpliwe, więc nie siedziały długo nad jednymi osobami.
Woda, czyli żywioł, który zazwyczaj, bywał łagodny, przez swój wewnętrzny spokój, ale kiedy się denerwował nie warto było, być obok. Syreny z tego gatunku bywały mściwe i odpłacały się, kończąc życie ludzi, którzy im podpadli. Wampiry nie widziały potrzeby, by zabijać swoje ofiary, więc zawsze puszczały je, by się męczyły. Wilkołaki zachowywały się podobnie do syren, a czarownice najczęściej rzucały uroki.
I ostatni żywioł - ogień, czyli najgroźniejszy z żywiołów. Ta grupa strasznie się mściła, za nawet najmniejsze rzeczy. Byli złośliwi bez powodu i gardzili innymi. Syreny, niezwykle często wprowadzały kłótnie, a później szczerzyły się jak nienormalne. Wampiry nie zwracały uwagi na to kogo gryzą, a zabijali jedynie podejrzanych. Wilkołaki, często pod swoją naturalną postacią polowały i tworzyły stada - najczęściej, po prostu się zaprzyjaźniając. A czarownice rzucały uroki i dokuczały innym, gdy tylko nadarzyła się okazja. Nigdy nie odpuszczały, a ich zachowanie zależało od humoru.
Warto wspomnieć o tym, że żaden ze śmiertelników nie wiedział, czy ludzie obok nich nie byli tymi stworzeniami, bo gdy ktoś dowiadywał się o tożsamości istot, traciły życie. Aby im je odebrać przychodziła najważniejsza władczyni lub władca żywiołu z każdej rasy.
Jisung należał do rodu czarownic, władających ogniem, chociaż zawsze uważał, że jego charakter wcale nie jest taki straszny, a on sam potrafi być przyjazny.
-Sungie, jesteś tu? - usłyszał, widząc rękę, która machała mu przed twarzą. Należała ona do Jeongin'a - słuchasz mnie, w ogóle?
-Tak, przepraszam. Po prostu się zamyśliłem - uśmiechnął się w odpowiedzi.
Rozdzielili się, gdy odprowadzili Yang'a pod jego klasę, a sami ruszyli do swojej.
-Myślisz, że ten cały Hyunjin nadaje się na kandydata dla Jeongin'a? Wydaje się strasznie wyniosły - zaczął Seungmin.
-I dokładnie tak jest. Nie wiem jakim cudem Yang'owi udało się do niego podejść.
-Może on jest jakimś wampirem, czy coś? - zapytał, a Jisung rozszerzył oczy. Doskonale wiedział, że Hyunjin nie był człowiekiem. Jak mógł o tym zapomnieć?
-Może. Zaraz wracam. Idę do łazienki - oznajmił, gdy doszli pod klasę.
Bynajmniej nie miał zamiaru korzystać z toalety. Chciał zapytać chłopaka, czego chce od jego przyjaciela. Doskonale wiedział, gdzie jego dawny wróg, przesiaduje całe przerwy ze swoimi ludzkimi przydupasami.
-Hwang - odezwał się, kiedy znalazł się za terenem szkoły, gdzie przy jakimś murku uczniowie urządzili sobie palarnie.
-Han - uśmiechnął się - kopę lat! Stęskniłeś się? - prychnął. Nastolatek tylko uniósł brwi w odpowiedzi.
-Chciałbym z tobą pogadać - zaczął - na osobności - dodał, dostrzegając, że uczeń już otwierał usta, by coś powiedzieć.
-Chodźmy w takim razie - uśmiechnął się, po czym poszedł za nim.
Od razu kiedy zniknęli z pola widzenia kogokolwiek, Jisung przyszpilił go do murku za pomocą swoich mocy.
-Czego chcesz od Jeongin'a - zaczął, jednocześnie delikatnie ściskając mu gardło, oczywiście nadal go nie dotknął.
-Niczego. Tylko się z nim umówiłem, bo chciał - zaśmiał się, za co czarodziej wzmocnił uścisk na szyi.
-Tylko spróbuj go skrzywdzić, to nie rę- - nie dokończył, bo przerwało mu szybkie nabranie powietrza, gdzieś z tyłu. Był już na tyle blisko Hwang'a, że czuł jego perfumy, co sprawiało, że miał jeszcze bardziej przejebane.
Szybko odwrócił się na pięcie i zobaczył jakiegoś najprawdopodobniej pierwszoklasistę, w dodatku z drugiego skrzydła szkoły, gdyż nigdy wcześniej go nie widział.
Warto wspomnieć, że ich szkoła była naprawdę ogromna i jeden budynek w zupełności by wystarczył, dlatego osoby chodzące do pierwszego skrzydła nigdy nie chodzą do tego drugiego, tak samo osoby z tamtej części placówki. Przechadzali się tam tylko, gdy nauczyciele ich, gdzieś wysyłali. Do pierwszego skrzydła, chodziły klasy A, za to do drugiego klasy B i wszystkie inne.
-Wrócę do ciebie jeszcze, syrenko - zwrócił się do Hyunjin'a i, ruszył w stronę piegowatego chłopaka. Widział, że ten był od niego wyższy, więc za pomocą czarów dorobił sobie kilka centymetrów.
-Szukasz czegoś? - zapytał, w tym samym momencie, w którym Hwang się ulotnił, nie chcąc być świadkiem czegoś strasznego.
-Jesteś czarodziejem? - zapytał cicho, niedowierzając.
-Co cię to interesuje? - prychnął.
-Umrzesz teraz?
-Zamknij się - wysyczał, zbliżając się coraz bardziej. Blondyn zaczął się powoli cofać przez co się przewrócił, więc teraz delikatnie przesuwał się, by być jak najdalej od Han'a.
-Ale- - przerwał w momencie, kiedy w oczy Jisung'a zmieniły kolor na czerwony, a wokół niego pojawił się okrąg z ognia. Włosy magika delikatnie uniosły się ku górze.
-Nikt się o tym nie dowie - po prostu przeszedł przez ogień i, pochylił się nad nim, tak że ich usta dzieliły zaledwie milimetry - prawda? - wyszeptał.
Piegowaty szybko pokiwał głową. Ogień zgasł, a czarodziej poklepał, aktualnie niższego po głowie.
-Znakomicie - uśmiechnął się, po czym ruszył w stronę szkoły.
Już niedługo miał się przekonać, jak duży błąd popełnił nie zabijając go.