2. Niezapomniane noce

5 0 0
                                    


Nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał koszmar. Ba, nawet jeśli coś mu się śniło, to zazwyczaj po obudzeniu nie pamiętał treści. Tym bardziej nie podobało mu się, że od dłuższego czasu nie przespał spokojnie ani jednej nocy.

Pierwszy sen go zaskoczył, ale mężczyzna nie przypisał majakom żadnego większego znaczenia. Pamiętał tylko kolor czerwony i dziwne mamrotania. Zrzucił ten kreatywny wybryk własnego mózgu na przemęczenie. Slade coraz bardziej ścigał go z terminowością, zwiększając przy tym wymagania. Dni zamieniły się w rutynę - wstać, zjeść, wykradać kolejne technologie, położyć się spać wraz z pierwszymi promieniami słońca i tak w kółko.

Sen się powtórzył. A potem jeszcze raz. I jeszcze jeden. Za każdym razem bardziej wyraźny, bardziej szczegółowy.

Zaczynało się zawsze od dziwnych szeptów, których treści nie był w stanie zrozumieć. Później pojawiał się ogień, mnóstwo ognia. Wśród płomieni czasem dostrzegał ruiny. Gdy próbował do nich podejść, pochłaniała go ciemność. Zazwyczaj w tym momencie budził się zlany potem.

Tym razem zamiast ciemności zobaczył wśród pożogi białą smugę. Falowała i zmieniała kształt, przeskakując co chwilę pomiędzy bezkształtną kałużą, falującym na wietrze kwiatem a czymś, co od biedy można było uznać za człowieka. W tej ostatniej postaci wyciągnęła dłoń w jego stronę. Chwycił ją.

- Nie ułatwiasz mi tego. - Usłyszał tylko, nim rozwiała się wśród dymu.

Chciał za nią krzyknąć, ale z jego gardła wydobył się dźwięk, który przypominał bardziej krakanie. Gdzieś w oddali odpowiedziały mu podobne głosy.

Od tamtej nocy sen się zmienił. Scenariusze stały się bardziej prawdopodobne - a to wychodził akurat na akcję, a to wykradał jakąś zamówioną przez pracodawcę technologię. Prędzej czy później otoczenie zalewał ogień i niezrozumiałe szepty. Zjawa już więcej się nie pojawiła. I w sumie nawet nie był pewny, czy chciał, by wróciła.

Okolice mieszkania obserwował w wolnych chwilach jeszcze przez dwa tygodnie. Może się łudził, że Raven wróci. Albo raczej upewniał się, że dotrzyma swojej części umowy. Trochę byłby przypał, gdyby wparowała z oddziałem policji temu, kto akurat skorzystał z oferty apartamentu na wynajem. No i co gorsza, straciłby jedną z kryjówek.

Niedzielny chłodny wieczór spędził przy bramie wejściowej do budynku. Wypalał papierosa za papierosem, ze znudzeniem obserwując przechodniów. Choć bardzo się starał, jego myśli wciąż powracały do koszmarów. O co w tym wszystkim do diabła chodziło? Przez kilka pierwszych dni próbował zignorować majaki, ale powtarzalność i intensywność snów go zaniepokoiła. Dlaczego nagle teraz zaczął śnić, i to jeszcze o takich głupotach? I w jaki sposób "nie ułatwia czegoś" tej cholernej zjawie?

Teoretycznie powinien był w tym czasie brać się za robotę. Slade był świetny, jeśli chodziło o wysokość wypłaty i dostawy xenotium, ale pod każdym innym względem był przysłowiowym wrzodem na dupie. Prędzej czy później X będzie musiał się wyplątać z tego układu. Już dawno odłożył tyle kasy, by móc spokojnie ustawić się na całe życie. Szkoda tylko, że od początku nie chodziło o pieniądze, a adrenalinę. Może powinien przenieść się do innego miasta? Slade miał za dużą obsesję na punkcie Tytanów, by go ścigać.

Zgasił niedopałek butem i rozejrzał się wokoło. Zaczęło kropić, więc już i tak rzadko uczęszczana ulica zupełnie się wyludniła. Rozległ się szum skrzydeł.

Nad migoczącą lampą uliczną przysiadł kruk. Przez chwilę przyglądali się sobie wzajemnie, po czym zwierzę zakrakało i przeleciało na pobliski dach. Mężczyzna jeszcze przez chwilę wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą widział czarne, szkliste oczy.

[Teen Titans] Gdy śpiewają kruki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz