3.

59 15 2
                                    

W nocy nie mogłam spać. Nie pomogła nawet lampka wina, którą wypiłam przed położeniem się do łóżka. W głowie miałam natłok myśli i wrażenie, jakby nadciągała burza. Od kilku lat moje życie było spokojne. Głównie zajmowałam się pracą i to ona wypełniała moje dni. I pisałam. Tworzyłam historie, ale już nie wierzyłam, że stanę się bohaterką jednej z nich, choć to nie przeszkadzało mi w tym, aby marzyć.  Jednak  kiedyś byłam w tym odważniejsza, bo wierzyłam, że kiedyś się ziszczą i w końcu ktoś mnie pokocha, taką jaką jestem.

Powrót Erica do miasteczka na nowo rozdrapał dawne rany. To przez niego odrzucałam wszystkich zainteresowanych mną mężczyzn, twierdząc, że nie potrzebuję nikogo do tego, aby być szczęśliwą. Prawda jednak jest taka, że zwyczajnie się bałam tego, iż ponownie ktoś zabawi się moimi uczuciami, a wrażliwość, którą w sobie kryłam, sprawiała, że czułam znacznie mocniej, intensywniej, głębiej i poświęcałam się w stu procentach. Co oznaczało, że rany, nawet małe zadrapania, bolały znacznie mocniej niż wskazywała na to sytuacja. Od matko często słyszałam, że jestem przewrażliwiona. Może i byłam, ale postanowiłam chronić swoje serce, nigdy więcej nie oddając go byle komu.

Eric mnie zniszczył. Zniszczył moją niewinność i miał czelność tak po prostu stanąć przede mną i uśmiechać się tym swoim bezczelnym uśmieszkiem, jakby nigdy nic się nie stało. To mnie wkurzało. I odbierało sen, więc kiedy wstałam rano z łóżka, ledwo widziałam na oczy. Nie pomogła kawa i piękna pogoda za oknem.

Mieszała się we mnie ekscytacja tym, że ranczo mogłoby się stać moje i strach, że tak się stanie. Byłam mocno związana z tym miejscem i kochałam je, jakby było moim domem od zawsze, ale wiedziałam, że plotki na pewno się pojawią, a kiepsko radziłam sobie z chamstwem i zawiścią ludzi. Jeśli musiałam odpierać ataki, robiłam to. Nie chowałam się już po kątach, ale kosztowało mnie to sporo energii.

Zdusiłam w sobie niepokój towarzyszący mi od wczoraj i wsiadłam w samochód.

Kancelaria Petera mieściła się Rockfield. Po pół godzinnej jeździe zaparkowałam pod budynkiem. Wyłączyłam radio, wytarłam spocone dłonie o spódnicę i wzięłam głęboki wdech. Spojrzałam sobie w oczy w lusterku i uśmiechnęłam się do siebie. Przekonywałam siebie, że to może być mój nowy początek. Jakaś przygoda, która zmieni wszystko, zmieni mnie, nada mojemu życiu nowy kierunek.

Gdy zbliżała się umówiona godzina, wysiadłam z samochodu.

Kancelaria Petera mieściła się w eleganckim budynku z czerwonej cegły, który wyglądał na wyremontowany niedawno. Ozdobne, białe obramowania okien kontrastowały z głęboką barwą cegieł, nadając miejscu prestiżowy charakter. Wejście do budynku było szerokie, z ciemnym, drewnianym portalem, a nad drzwiami wisiała mosiężna tabliczka z nazwą kancelarii i nazwiskiem Petera.

Wchodząc do środka, poczułam chłód klimatyzacji, który na chwilę przyniósł ulgę moim rozpalonym policzkom. Wnętrze było przestronne i nowoczesne, ale jednocześnie przytulne. Na podłodze leżał miękki, granatowy dywan, który tłumił kroki. Ściany były pomalowane na ciepły, beżowy kolor, a na nich wisiały ramki z dyplomami i certyfikatami. Po lewej stronie znajdowała się recepcja z mahoniowym blatem, za którym siedziała elegancka kobieta w średnim wieku. Jej uśmiech był uprzejmy, choć nieco zdystansowany.

Podchodząc do recepcji, czułam, jak nogi robią się coraz bardziej ciężkie, jakby ktoś przymocował do nich ołowiane kule. W głowie miałam gonitwę myśli: "Czy dam radę? Czy jestem na to gotowa?". Głos kobiety za recepcją, zapraszający mnie do poczekalni, wyrwał mnie z zamyślenia. Skinęłam głową, starając się odwzajemnić uśmiech, choć pewnie wyszedł mi bardziej jak grymas.

Poczekalnia była równie elegancka jak reszta kancelarii. Na środku stał niski stolik z czasopismami, a wokół niego ustawiono kilka wygodnych foteli. Zajęłam miejsce w jednym z nich, starając się zebrać myśli i zapanować nad drżeniem rąk.

Siedząc w wygodnym fotelu, próbowałam zapanować nad chaosem w mojej głowie. Skupiłam się na oddychaniu – powolne wdechy i wydechy, jakby miały moc uspokojenia rozszalałego serca. Próbowałam uporządkować myśli, koncentrując się na szczegółach wokół mnie. Spokojne, neutralne barwy ścian, miękki dywan pod stopami, ciche dźwięki klimatyzacji. Powtarzałam sobie jak mantrę: "Będzie dobrze, poradzisz sobie."

Nagle usłyszałam kroki. Ich regularny rytm przyciągnął moją uwagę, zmuszając mnie do oderwania się od własnych myśli. W powietrzu uniósł się subtelny, upajający zapach drogich perfum – mieszanka drzewa sandałowego i cytrusów. Moje zmysły zaostrzyły się, a serce zabiło jeszcze szybciej. Przez chwilę bałam się spojrzeć w stronę, z której dochodziły kroki. Wyobrażałam sobie, że mogłabym jeszcze przez moment pozostać w swoim świecie, gdzie wszystko było pod kontrolą.

W końcu, powoli podniosłam wzrok. Poczułam, jak moje mięśnie napinają się, jakby każda komórka mojego ciała przygotowywała się na coś nieoczekiwanego. Moje oczy przesuwały się od podłogi, wzdłuż linii ciemnych spodni, przez idealnie wyprasowaną koszulę, aż w końcu dotarły do twarzy mężczyzny.

Nie byłam dobra w ukrywaniu swoich uczuć. Z mojej twarzy można było czytać jak z otwartej księgi i byłam przekonana, że doskonale widział zalew emocji, które mnie opanowały na jego widok.

Moje serce zamarło na chwilę – to był on.

Jego błękitne, ale chłodne oczy przypomniały mi o wczorajszym zdarzeniu, kiedy to niechcący wjechałam rowerem pod koła jego samochodu. Były jak lodowe tafle, nie zdradzające żadnych emocji, a jednocześnie przenikliwe, jakby miały moc zaglądania w głąb mojej duszy. Jego twarz była nieskazitelna – idealne rysy, wysoki kości policzkowe, lekko zarysowana szczęka. Wyglądał jak żywcem wyjęty z obrazu, którego piękno wydawało się niemal nieludzkie.

Pamiętałam jednak dobrze jego zachowanie. Teraz, stojąc przede mną, nie dawał po sobie poznać, że mnie rozpoznaje. Jego twarz była beznamiętna, a spojrzenie obojętne. Zaszczycił mnie nim zaledwie przez ułamek sekundy i spojrzał na zegarek.

Moje policzki zalała fala gorąca i z trudem odwróciłam od niego wzrok. Nie poznał mnie, bo i po co? Jak? Nie wyróżniałam się niczym szczególnym. Moja uroda była zwyczajnie przeciętna, a dlaczego miałby zawracać sobie głowę, jakąś nieostrożną gówniarą? Z pewnością miał ważniejsze sprawy na głowie. Byłam przekonana, że gdy ja  maltretowałam w głowie tamto krótkie spotkanie, on po odjechaniu wymamrotał pod nosem kilka epitetów pod moim adresem i zapomniał o całym zdarzeniu.

Jeśli zauważył moją reakcję na niego, z pewnością nie była ona dla niego niczym szczególnym. Wątpiłam, abym była jedyną kobietą, która reagowała tak na jego obecność.

Miałam mieszane uczucia – z jednej strony jego uroda była powalająca, magnetyczna, przyciągała mnie jak magnes. Z drugiej jednak, chłód bijący od niego sprawiał, że czułam się niepewnie i nieswojo. Nie mogłam zdecydować, czy bardziej mnie fascynuje, czy przeraża. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia z wczorajszego spotkania, a ja starałam się opanować mieszankę lęku i zainteresowania, która zaczęła mną targać.

Co tu robi?

Jego obecność była przytłaczająca, a ja czułam, jak moje serce bije coraz szybciej. Próbowałam uspokoić się, wziąć głęboki oddech i skupić na celu mojej wizyty, ale jego przenikliwe spojrzenie sprawiało, że wszystkie moje myśli zdawały się rozpływać w powietrzu.

Patrzył na mnie.

Czułam to wyraźnie i w cale nie musiałam podnosić wzroku, żeby się przekonać, że tak jest. 

Z opresji uratował mnie Peter, gdy drzwi się otwarły. Od razu podniosłam się, czując niewyobrażalną ulgę, że uwolnię się od wzroku nieznajomego, który zapędzał mnie w kozi róg własnego wnętrza.

— Dzień dobry. Dobrze was widzieć — powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

Was?

Zmarszczyłam brwi, a wszystko wokół, jakby zwolniło swoje tempo. Obserwowałam nieświadomego, co się we mnie dzieje Petera.

— Pearl — kiwnął na mnie głową, po czym przeniósł wzrok w bok: — Gabrielu. Zapraszam do środka na odczytanie testamentu Jonathana Harmmona.

-------------------------------   ☆  ------------------------------

Wybaczcie, że te rozdziały takie krótkie i tak długo trzeba na nie czekać, ale ostatnik czas nie jest moim sprzymierzeńcem. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni i będą wstawiane regularnie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Twoja Na ZawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz