„- Straciliśmy świat i świat stracił nas, co myślisz o tym, Tristanie mój miły?
- Miła, kiedy Ciebie mam z sobą, i czegóż mi trzeba?"
Dzieje Tristana i Izoldy
Sunę dłonią po jej biodrze, ona muska mi mostek, obojczyk i chwyta się barku. Łapię ją w talii, wręcz obejmuję jakby lekko, choć wprawdzie mam całe ramię napięte i męczę się niemiłosiernie. Podnosi mi koszulkę, rozpina spodnie i znów szarpie za bluzkę z roztargnieniem oraz w niezdecydowaniu. Z naszej dwójki jestem o wiele bardziej opanowany, aczkolwiek stres tudzież ekscytacja rozkładają się między nami równomiernie. Obydwoje bowiem zapomnieliśmy, jak ze sobą obcować; jak nasze ciała reagują; jaką strukturę ma ta druga skóra. Człowiek choć może być uczony, po studiach, natury nie oszuka - wciąż zapomina i zarazem uczy się, by nie zapominać, jednakowoż to daremna sztuka. Ledwie przypominam sobie jej czułe miejsca, czy te nieprzyjemne punkty, za którymi nie przepada, kiedy to się na nich zbytnio skupiam. Robię krok do przodu, ona do tyłu i tak posuwamy się w głąb pokoju. Wychodzi nam finalnie niezgrabny taniec w takt naszych głośnych oddechów. Rozpinam jej sukienkę, zsuwam ramiączka i z powiewem nagłego wiatru ląduje ona wnet na podłodze. Chcę sięgnąć po zapięcie stanika, lecz go nie ma. Zaskakuje mnie to, wybijając na sekundę z rytmu. Wcześniej, czyli jeszcze ponad cztery lata temu, zarzekała się, że nie wyjdzie z domu bez biustonosza. Przywiązywała do niego zwyczajową wagę, nie potrafiąc się od niego odzwyczaić; ściągnąć go, uczuć swobody czy pewności i twierdziła pewna swego, że idzie albo z nim, albo wcale. Nic nie mówię, nie pytam, ale to kolejna zmiana, jaką widzę na przestrzeni tygodni. Muszę sobie przypominać, że nie mam ponownie osiemnastu lat, ona zaś dwudziestu i mieć ich więcej nie będziemy, a pewne rzeczy już także przeminęły, choć ich smak oraz kontury majaczą mi przed oczami. W tym czasie zdejmuje mi spodnie i koszulkę, bielizna zjeżdża mi do kostek razem z jeansami. Kładziemy się na łóżku, ja nad nią, ona pode mną. Widzę jej oczy niezmiennie takie same, przyglądające się moim tatuażom. Mam je na ramionach oraz torsie, kilka na plecach i parę na nogach. Ona ich jeszcze dogłębnie nie poznała, nie wystudiowała. W jej oczach odrysowuje się konsternacja, a niepokój marszczy jej oblicze. Nie wie, co nowe, co zakryte, co bolesne, a co miłe. Dotyka mnie, odrysowuje pojedyncze freski tuszu na mojej skórze. Nie wyjaśniam jej niczego, ona także nie pyta. Całuje mnie i przyciąga, ja na to pozwalam. Uważam na blond włosy, by ich nie przygnieść przedramionami, gdy się zniżam do jej ciała. Prawe kolano wciskam między pościel a jej nogę tak, by nie wbić go w mięsień. Przywieramy do siebie w znany już sposób; to, co „dawne" tka się z nicią „nowego" i wreszcie pamięć ma swoje ujście w rzeczywistości.
W ten czerwcowy dzień wszystko dzieje się mozolnie. Ruchy się wydłużają, ręce przeczesują cal po calu, bo już nie ma powodu do pośpiechu. Dłonie zjeżdżają to niżej, to wyżej. Chłód biżuterii powoduje dreszcze; nagość przestaje krępować. Wiercimy się, głaszczemy, masujemy, kochamy. Ciało o ciało obija się w przyjemnych splotach doznań.
Milimetry dystansu; oczy ku oczom wiją się w spojrzeniach długich i krótkich. Wyostrzony wzrok stara się zanotować to, co inne zmysły mogły przegapić. Widzę ją z góry, nagą, pachnącą oraz otwartą. Przypatruję się bliżej. Jej dekolt, ramiona, biodra. Zaskakuje mnie kształt jej piersi, które po czterech latach formułują się inaczej. Choć wówczas, gdy zaczęliśmy się spotykać, była dorosłą kobietą, dziś jest jeszcze starszą, pełniejszą, doroślejszą. Jej brzuch, uda, pośladki napęczniały i wcale mi nie żal tego straconego płaskiego brzucha czy szpary między nogami, kiedy widzę jej uśmiech szczery i bez wyrzutów. Zaraz potem dziwi mnie długość jej łabędziej szyi, bom zapomniał, jak ją miała długą, gładką, dostojną. Dostrzegam nowe kłucia, znamiona przybyłe oraz stare, znane ślady, jak choćby te z dzieciństwa - blizny po upadkach z drzew czy roweru, dziecięcych przygód, które działy się w innych czasach oraz nieznanych mi warunkach. Jej ciało to historia, ciągły proces życia. I dlatego też to wszystko w jej ciele, te zmiany oraz pozostałości, przyjmuję z wdzięcznością, zrozumieniem i miłością.

CZYTASZ
Dwa ciała, jedna dusza
Dla nastolatkówWitam! Bardzo pragnę podzielić się moim krótkim opowiadaniem, które wzięło udział w zeszłorocznym konkursie u Kasi Barlińskiej (Pizgacz) i miało takie szczęście, że wygrało :) To tekst mojego autorstwa opowiadający o krótkim wieczorze spędzonym prze...