Rodział 1

33 1 0
                                    

Pov Polska:

Był ranek a ja nie jestem rannym ptaszkiem. Życie zawsze jest dla mnie do dupy rano. Czemu? Chuj tam wie ja tam się nie zagłębiam. Leżałem w moim łóżku. Wlepiłem wzrok w beżową ścianę. W pokoju był mały bałagan. Był też mały balkon. W pokoju znajdywało się biurko z laptopem, podwójna szafa, szary dywan i komoda przy łóżku. W miejscu gdzie podłoga zawsze była najcieplejsza leżało kocie posłanie. Kocica chyba aktualnie niszczyła mi kanapę. Wszystko w tym mieszkaniu było jak typowe rzeczy w mieszkaniu babci lecz nie całkiem. Chciałem zachować tradycje lecz chciałem to wszystko unowocześnić. Na sobie miałem tylko białą koszulkę na krótki rękaw z jakimś napisem i krótkie czerwone spodenki. Zawsze nienawidzę poranków bo pierwsze co widzę to moje blizny. Żygać się chce. Wstałem niechętnie. Byłem umówiony ze znajomymi. Ruskiem i Węgrem. O dziwo żadko wychodzimy we 3 bo z Ruskiem chlejemy a z Węgrem odwalamy. Myślałem przy śniadaniu składającym się z dwóch tostów że się uduszę. To co wczoraj odwaliłem przy Niemcy to jest żałosne. Musiałem być akurat wtedy zmęczony. A gdy jestem zły dodatkowo to gadam za dużo. Jednak to miłe było poczuć czyjeś ciepło. Japierdole o czym ja mówię.zjadłem śniadanie i poszedłem się ogarniać. Założyłem czarne baggy spodnie, szarą bluzkę jakiegoś zespołu i na to jasno szarą bluzę. Dla bezpieczeństwa założyłem rękawiczki. Ludzie się boją blizn a mi się chce od moich żygać. Dobra bo zachowuje się depresyjne i atencyjnie. Założyłem białe skarpetki i trampki. Na czerwone włosy z białą grzywką Założyłem słuchawki i włączyłem jakąś piosenkę. Poprawiłem grzywkę tak by nie było widać wielkiej blizny na środku mojego czoła. Pierdolony Nazista i komunista. Tak czy siak dałem kotu jedzenie i wyszedłem z domu.

Szedłem chodnikiem i co jakiś czas prostowałem skrzydło. Jak zwykle rano mnie bolało. A czemu skrzydło? Bo długie mam rozpierdolone. Ledwo udało mi się zatrzymać jedno. Drugie to była około połowa czy mniej tego skrzydła. No kikut. Już bym wolał nie mieć tego skrzydła. Tak czy siak z Węgrem pracujemy nad mechanicznym zamiennikiem. Lekkim na tyle by latać ale zaawansowanym na tyle że mógłbym nim ruszać. To trochę zajmie. Czy w tym celu chcieli się spotkać? Czemu z ruskiem? I czemu pod starym bunkrem? Było jeszcze wcześnie. Coś około 13 lub 12. Mieliśmy się spotkać trochę przed 14 więc zaszedłem do kawiarni i zamówiłem se kawę na wynos. Napisałem też Litwie że wyszedłem z domu i Perła czeka by się pobawić. Kocham mojego kota. Jest kiedy innych nie ma i zawsze czeka na mnie w domu. Gdy widziałem mijające mnie auto Brytyjczyka miałem ochotę rzucić w nie kamieniem, ale odpuściłem. Nie chciało mi się. Idąc tak popijałem kawę i patrzyłem tylko na przechodzących obok przechodniów. No tak z rana wyglądam jak 7 nieszczęść. Dobrze że mnie ojciec nie widzi. Załamał by się.

Po jakimś czasie znalazłem się pod bunkrem gdzie czekali już na mnie Węgry i Rosja ewidentnie o czymś rozmawiając. Nadal nie wiem czemu tak bardzo lubię Rosję. Podczas zajmowania się dzieciakami komucha ten jakoś bardziej przykuł moją uwagę. Strasznie mu zależało na ojcu i chciał być taki jak on. Z Węgrem jesteśmy przyjaciółmi od lat.

P: - Siema

W: - Szia Lengyelország! Już jesteś. Mamy parę spraw do załatwienia i potrzebujemy twojej pomocy

W zasadzie to nie mam pojęcia o co mu chodziło. Rosja się wydawał bardziej oschły i zimniejszy niż zawsze. Dziwne, bo on już był oschły i zimny. Tak czy siak miałem pomóc ukraść jakieś papiery. Po chuj? Nie wiem. Po prostu poszedłem z nimi.

Idąc tak przyjrzałem się bardziej kolegą bo wcześniej mi się nie chciało. Włosy Węgra te same. Czerwono zielone z pasemkiem białym. Rozczochrane jak moje. Włosy ruska wystawały z pod uszatki która była już dosyć stara. Gdzienigdzie była spalona lub poobcierana. Nie da się mu dać nowej bo ta jest po ojcu. Węgry był ubrany w białą koszulkę, granatową zapinaną bluzę, czarne spodnie podobne do moich i jakieś jordany czy coś. Rusek za to miał na sobie czarną bluzę przez co nwm jaką miał pod spodem bluzkę. Na nogach miał jeansowe spodnie. Niby przyległe a niby nie. Nie wiem. Na nogach te same brudne adidasy. Co zrobić jak nic nie zrobisz.

Dotarliśmy do jakiegoś miejsca którego nawet nie znałem. Budynek był biały i miał zdobne kolumny. Okna były zaciemnione i zasłonięte roletami. Węgry włamał się do tylnich drzwi a Rusek stał na czatach. Oczywiście ten głupol musiał opowiadać żarty. Cały Węgier. Węgiel kurwa. Gdy weszliśmy budynek wydawał się jeszcze większy. Był nowoczesny i w jasnych barwach. Niektóre elementy były z drewna jednak nie wiem czy prawdziwego. Nie było czasu sprawdzać.

W: - A i pewnie wiesz że to ty będziesz się tłumaczył nie?

P: - Wiem? Tyza chuj nie umiesz kłamać.

W: - Chuja to mi kiedyś odgryziesz za te akcje.

P: - Wole kastracje widelcem.

Dotarliśmy do wielkiego skarbca z metalowymi drzwiami. Węgry się na tym znał więc to nie był problem dostać się do środka. Gdy byliśmy już w środku było tam OD CHUJA aktów. Nie wiedziałem co to ani po co, ale mój przyjaciel ewidentnie wiedział po co przyszedł by szybko wziął parę akt i wybiegł a ja za nim.

Udało nam się uciec do starego bunkra. Bunkierjak bunkier. Szary, zimny i przeciekający. Węgry rozłożył akta i zaczął czytać używając tłumacza. Nikt mi nie powiedział o co chodzi.

P: - Ej dobra kurwa ludzie co to za akta i po chuj wam je?

W: - Ja potrzebuje nowej technologii do skrzydeł dla ciebie, a Rosja chce odzyskać Alaskę.

Wtedy zdałem se sprawę że akta które czytał Węgier były po niemiecku. No Japierdole zabijcie mnie prosze.

==================================
919 słów!! Jak wam się podoba książka? Piszcie w komentarzach zastrzecmżenia lub co wam się podoba. Będę z chęcią czytać (nie pogardzę komentarzami propo rp. Kocham takie czytać) miłego dnia lub wieczoru!!

Nie zdolny do uczuć [CH][POLAND][MYAU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz