- 1 -

499 24 12
                                    

Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam z niej chleb. Pokroiłam go i sięgnęłam po dżem malinowy.

Lucas wszedł do kuchni, uśmiechając się do telefonu. 

- Co się tak cieszysz? - odparłam trzymając kromkę w prawej ręce. 

- A nic, nie ważne. - położył smartfon na marmurowym blacie. 

Skończyłam jeść śniadanie. Nie miałam dziś na nic ochoty. Dosłownie. Walnęłam się na łóżku, ale nie zaznałam spokoju przez długi czas. Rozległ się dzwonek do drzwi. Westchnęłam głośno i ruszyłam w kierunku przestronnego przedpokoju. Otworzyłam czarne drzwi, za którymi zostałam Bell.

- O mój bożeeee...- pisnęła krótko.  

- Siemka. - odparłam krótko, wciąż będąc w szoku, że ją tu widzę. 

Rzuciła mi się w ramiona. Stałyśmy przez chwilę w uścisku. 

- To co, do basenu? - dopiero zauważyłam, że ma na sobie jeansowe spodenki i górę od stroju kąpielowego. 

- Emm...- nie dokończyłam.

- Isabell Garcia we własnej osobie, miło znowu cię zobaczyć! Niestety nie ma żadnego basenu bo później jest mecz. - Lucas pokiwał palcem w moim kierunku. 

- Luc....zlituj się. Nie widziałyśmy się 3 miesiące. - odparła dziewczyna. 

Chłopak pokiwał przecząco głową.

- Nie ma opcji! - zrobił minę naburmuszonego dzieciaka. 

- Weź Diego i idźcie, ja nie przepadam za piłką. - powiedziałam, na co się skrzywił. 

- Dobra niech wam będzie! - minęłyśmy go i ruszyłyśmy w stronę mojego pokoju. 

Pogadałam trochę z Bell i przy okazji znalazłam jakiś strój. Przyszykowałam ręczniki, picie i jakieś przekąski. Ubrałam biały, dwuczęściowy strój i czarną czapkę z daszkiem. 

Głównie się opalałyśmy.

 Isi poszła rozmawiać z mamą przez telefon do środka domu, a ja postanowiłam zostać na zewnątrz. 

- Hej! - otworzyłam oczy i podniosłam się z leżaka przy basenie rozglądając się. 

Przy płocie stał wysoki chłopak z czarnymi włosami, okularami przeciwsłonecznymi i kąpielówkami w kolorze jego mokrych loków.   

- Kuzynowi wpadła tu piłka, mogła byś ją podać? - uśmiechnął się odsłaniając szereg swoich śnieżnobiałych zębów. 

- Jasne. - odparłam wstając. 

Schyliłam się po piłkę i podeszłam by oddać ją chłopakowi. 

- Dziękuję bardzo. - wziął ode mnie przedmiot i rzucił ją do chłopca. 

- Nie ma problemu. -  uśmiechnęłam się. 

Gdy chciałam wrócić na swoje pierwotne miejsce, jego dłoń złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła do siebie. 

- Jeszcze się nie znamy. Hector. - powiedział ciepło.

- Miło poznać. Victoria. - poprawiłam czapkę, aby móc go lepiej widzieć. 

Hector zdjął okulary jakby mi się przyglądając. Znałam te oczy. To był on. 

- Czekaj....Victoria Benito? - jakby nie wierzył własnym oczom. 

- Tak. - szeroko się uśmiechnęłam. 

Chłopak przełożył nogę przez płot i wtulił się we mnie. Krople wody z jego przemoczonych włosów poczęły kapać mi na ramiona. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Jakby coś co spało, nagle się przebudziło. Wypełniło mnie szczęście. 

- Dziewczyno, gdzieś ty się podziewała? Tęskniłem. Cholernie tęskniłem. - puścił mnie ze swych objęć. 

- Ja też tęskniłam. Wiesz, ale tak się zastanawiam, dlaczego wcześniej na siebie nie wpadliśmy skoro mieszkasz tuż obok? - widać, że rozbawiło go to pytanie. 

- Rodzice zastanawiali się długo nad kupnem, a tak naprawdę to nasz drugi dzień tutaj. - przejechałam wzrokiem po jego umięśnionym brzuchu.  - Może wpadniesz z rodzicami na kolację? Na przykład w sobotę? - powiedział zakładając okulary. 

- Pewnie. - chyba nigdy z niczego się tak nie cieszyłam. 

Usłyszałam pogwizdywanie. 

- Uhuhu, mnie nie ma parę minut, a ty się już zabawiasz z jakimś kochasiem. - dziewczyna ruszyła w naszą stronę śmiejąc się. 

Przedstawiłam ich sobie nawzajem. Później Hector wrócił do domu, a ja pożegnałam Isabell i poszłam pod upragniony prysznic. Ogarnęłam się i przebrałam w luźną koszulkę i dresy. 

- Kolacja! - w całym domu unosił się zapach makaronu. 

Usiadłam z rodzicami, bo Lucas dalej był na meczu. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Opowiedziałam im o spotkaniu z Hectorem i o jego zaproszeniu. Na początku nie chcieli mi wierzyć, ale ostatecznie ich przekonałam. Z uśmiechem na twarzy zgodzili się na sobotnią kolację u dawnych przyjaciół. Pomogłam rodzicom posprzątać po kolacji i udałam się do pokoju. Przebrałam się w piżamę, ogarnęłam twarz i położyłam się z telefonem w ręce. Wyszukałam Hectora na Instagramie  i do niego napisałam. Przeglądałam jego profil. Zdjęcia ze znajomymi i z klubu. Nie wiedziałam, że dalej gra w piłkę.  Poczułam dumę, gdy zobaczyłam, że ma kontrakt z samą FC Barceloną. 

To się dopiero nazywa dumna starsza "siostra"...



𝙆𝙚𝙮 𝙩𝙤 𝙢𝙮 𝙝𝙚𝙖𝙧𝙩  | 𝙷é𝚌𝚝𝚘𝚛 𝙵𝚘𝚛𝚝|  PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz