2. Poniedziałek (po południe-noc)

3 1 0
                                    

Oliver

Kiedy mieliśmy w-f słyszałem jakieś krzyki lub inne ten teges. Mam nadzieję, że Lil nic nie odwaliła na w-fie, bo mieliśmy prezentować za 2 godziny nasz projekt na chemię. Nie ukrywam, martwiło mnie to, że nadal nie było Marka ani Niki. W sumie może Nika już była, lecz tego nie byłem pewny. Mieliśmy jak zwykle nogę, czego nie lubiłem. Tak jak Lil, wolałem tenis stołowy lub badmintona.

- Ej Finn - zapytałem się go kiedy stałem na bramce a on obok siedział i pił wodę, bo był zmęczony.

- Co tam? - obrócił się w moją stronę.

- Wiesz coś może o Marku lub Nice i czemu ich nie ma? I czy... Doszło do czegoś pomiędzy nimi? - zachichotałem nerwowo - nie, że coś, ale...

- Nic nie wiem o Nice, ale o Marku... - zamyślił się - ostatnio dziwnie się zachowuje, jakby coś działo się w jego życiu...

- Co masz na myśli? - próbowałem dojść do odpowiedzi, udając debila.

- No nie wiem... Może zachorował? Albo ktoś z jego rodziny zachorował?

Nagle przypomniałem sobie to, co pisał na grupowym czacie:

Moja babcia ma raka i nie będę mógł wam pomóc w przygotowywaniu imprezy dla Lily, przepraszam.

- Chyba wiem o co chodzi, ale - urwałem dobierając słowa - nie mów nikomu, a szczególnie Lil, że ci powiedziałem, bo mnie zabije.

- A co to takiego? Zakochał się w Nice lub w Lily? - zaśmiał się.

- Nie. To znaczy... Lil też ma taką teorie, ale to później.

- Finn Amington! Proszę abyś wrócił do gry! - krzyknął nauczyciel.

- I tak zostało 5 minut! - krzyknął ktoś z przeciwnej drużyny.

- Zostało? A-a... To wtedy idźcie już do szatni, bo macie śniadaniową - powiedział i zrobił swój ikoniczny gest ręką, machając nią do tyłu pokazując, żebyśmy już se poszli.

Wszyscy poszliśmy od razu do szatni i zaczęliśmy se przybijać piątki mówiąc: „gg!" Albo „dobra gra!". Mieliśmy mieć teraz matme, i nie przeżywałem tego jakoś mocno. Byłem akurat kujonem z matmy i robiłem dla naszej grupy zadania domowe, lub dawałem odpowiedzi na sprawdziany. Kiedy szedłem do sali od matematyki, wyciągnąłem telefon jak zwykle. Z każdej aplikacji miałem masę nieodczytanych wiadomości, np z tiktoka 37, z fejsa 15, z mesa 76, ze Spotify 7 i ze snapa 2. Próbowałem być na bierząco ze snapem, ale miałem aż DWIE na nim. Włączyłem aplikację i kucnąłem obok drzwi od klasy 026 gdzie mieliśmy mieć matme. Jeden to był snap z czatu moim i Lily a drugi to wiadomość na czacie z Lily. A właśnie! Gdzie jest Lil?!


***


Włączyłem snapa od Lil. Leżała na swoim łóżku i była przykryta kocem z podbitym okiem i plamką krwi pod okiem z napisem na dole:
Dostaliśmy dzisiaj od Ukrainki w mordę na siatce
#PolecamyL1l5x_x

Troszkę mnie to rozśmieszyło. Zawsze potrafiła śmiesznie napisać. Po chwilowym przyglądaniu się zdjęciu, włączyłem nasz czat zobaczyć co napisała. A tak wyglądała nasza rozmowa:

Nocno-szkolny mordercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz