Resztę dnia spędziła na bezowocnych poszukiwaniach dodatkowych tropów, zanim słońce schowało się za zimnym horyzontem zdążyła przepytać wszystkich chyba ze trzy razy i przy każdych odwiedzinach przeszukując Yarangę jak i okolicę dokoła by może coś znaleźć przed spotkaniem, nawet na chwilę przed zniknięciem słońca pobiegła do ostatnich pasterzy starając się od nich zdobyć jakiekolwiek informacje i nic, jakby duch po prostu pojawił się w tamten dzień i zniknął następnego a wszystkie zawinięcia były tylko nieszczęśliwym wypadkiem albo atakiem jakiegoś bardzo podstępnego klanu. Jednak w końcu nadszedł ten czas uzbrojona w Palmę bo na pewno nie dodatkową wiedzę wyszła ze swego prowizorycznego obozu którym były jej przewrócone na bok sanie i pomaszerowała w stronę spotkania z tajemniczą niewolnicą która wydawała się wiedzieć więcej a niżeli reszta mieszkańców Klanu. Sam Klan był niemalże martwy gdyby nie kilku ukrytych w zaspach wojowników których udało się jej dostrzec można by przysiąść że obóz był całkowicie opuszczony i to niemal od kilku dni a ona jedna była tu ciągle żywa.
Kiedy wreszcie zaszła za rozwaloną Yarangę mocno się zdziwiła, poznana zaledwie kilka godzin wcześniej niewolnica już tam stała nadal skulona i przerażona jak poprzednio. Szczerze Tinyla spodziewała się że to ona przybędzie na miejsce pierwsza, spędzając najbliższe minuty na bezsensownych rozmysłach i dalszym zastanawianiu się co mogło pójść w tym śledztwie jeszcze nie tak, ale na szczęście niedawno spotkana postanowiła ją od tych nieprzyjemnych myśli wyzwolić.
- To dokąd teraz - Przeszła od razu do sedna Tinyla klepiąc służkę po ramieniu.
Ta jedynie pokazała na ustach pewien grymas który w zamierzeniu miał być ukazującym zęby uśmiechem i nic nie mówiąc skierowała swe kroki w stronę tundry, łowczyni bez większych pytań poszła za nią a raczej pobiegła gdyż chód którym raczyła ją niewolnica był aż nazbyt szybki i bardziej przypominał wolny bieg tak że Tinyla musiała się nawet zmęczyć by dotrzymać jej tępa. Po paru minutach takiego marszu krótka noc już niemal całkowicie zapadła pogrążając parę w ciemnościach, łowczyni zareagowała na to impulsywnym wyciągnięciem za pleców pochodni którą zraz chciała podpalić schylając się jednak coś ją od tego powstrzymało. Kiedy już chciała zaprószyć krzemieniami iskrę na lepiącą się od tłuszczu końcówkę niewolnica złapała ją za dłoń uniemożliwiając tą czynność. Na pytający wyraz Tinyli zrobiła sugestywny gest wskazujący na zachowanie ciszy i po chwili dodała tak cicho że nawet szepcząc to do ucha było by ledwo co słychać.
- Tak gdzie idziemy pochodnia będzie oznaczała pewną śmierć.
Tinyla nie zamierzała protestować, schowała krzemienie do kieszeni a pochodnie ponownie zawiesiła na plecach zaraz obok łuku i kołczana z zatrutymi strzałami gotowymi by ugodzić każdego nieprzyjaciela.
Szli już dobry kawał czasu, oddalając się tak daleko od obozu Klanu że nawet żadnych świateł z dziur w Yarangach nie dało się dostrzec, gdzie tylko się obejrzeć ciągnące się po horyzont pustkowie, na którym łatwo było stracić orientacje tym bardziej że chmury zasłoniły większość gwiazd i nie dało się na ich podstawie ustalić swego położenia, teraz jedynie księżyc będący prawie w pełni dawał im jakąkolwiek widoczność i nie pozwolił by ciemność już całkowicie nimi zawładnęła.
Teraz kiedy szli tak przez te pustkowie w absolutnej ciszy przez myśl łowczyni przeszło zwątpienie. - A co jeśli ona mnie wykorzystuje do ucieczki, wyrwała się od swego pana pod pretekstem pomocy Łowcy Duchów i teraz w najmniej spodziewanym momencie zniknie w mrokach nocy - Jednak szybko opuściła ją ta myśl przecież tutaj było pustkowie otwarty teren bez najmniejszych dziur w ziemi czy nawet większych pagórków, nikt nie jest taki głupi, nawet Koriacy by uciekać przed Czukczę który ma łuk to po prostu proszenie się o śmierć i to naprawdę bolesną śmierć. Jednak nie uspokoiła się coś tu widocznie nie grało jednak jak od początku tej sprawy absolutnie nie wiedziała co. Z tych myśli wybiło ją wejście w plecy swej towarzyszki, tamta nic nie powiedziała a jedynie dała znak by być cicho i paść na ziemi, co chwilę potem obaj zrobiły powoli brodząc w tej resztce śniegu pod górę jakiegoś pagórka. Co dziwne także wiatr ucichł przez cała drogę szumiał gdzieś tam w tle przypominając o swym jestestwie jednak teraz absolutna niemal koszmarna cisza zapanowała dokoła nich tak że jedynymi towarzyszącymi im odgłosami, był odgłos wgniatanego śniegu i ich niespokojnych oddechów. Po dłuższej chwili czołgania, w końcu trafili u celu pierwsza na szczyt dotarła niewolnica której imienia Tinyli jeszcze nie dane było poznać, zaraz za nią i per młodsza łowczyni dotarła do miejsca docelowego i jak się okazało pięknego punktu widokowego na mieszcząca się poniżej dolinę.
CZYTASZ
Duch z Północy
FantasíaOpowiadanie w stylu Wiedźmina jednak osadzone na samym końcu świata czyli Czukoci.