Szybkim krokiem szedłem w stronę gabinetu szefa. Kurcze. Stwierdzenie "szef" nie brzmi dobrze, gdy mówię o swoim przyjacielu. Jednak powinienem wyrażać się do niego z szacunkiem, w końcu przecież zatrudnił nas w swojej firmie, dzięki czemu mogliśmy wieść godne nas życie.
Riccardo wyniósł się spod władzy rodziców, którzy za wszelką cenę pragnęli, by ich syn został prawnikiem, bądź neurochirurgiem w jakimś światowej klasy szpitalu. Oczywiście prywatnym. Jednak mój przyjaciel nie chciał, by ktoś decydował za niego. Dlatego właśnie, gdy ja powiedziałem, że planuje zatrudnić się tutaj, on również zdecydował się na to samo.
Tak właśnie skończyliśmy tutaj.
Od wielu lat nie mieliśmy żadnej sprawy, która aż tak zmieniła moje patrzenie na życie.
Życie.
Zwykłe pięć liter, które składają się w słowo. Słowo, które nawet nie brzmi ładnie, a znaczy tak wiele. Zapytacie: dlaczego akurat ta sprawa zmieniła u ciebie tak wiele?
Morderca był bezlitosny. Śmiem sądzić, że nawet bardziej niż wiele lat temu Astram Shiller. Nie... Ja jestem tego pewien. Pewne jest to, że ten potwór - bo człowiekiem nazwać go nie mogę - jest znacznie gorszy od niego.
Wszedłem do gabinetu i zamknąłem szybko drzwi. Riccardo już siedział na jednym z krzeseł przed biurkiem Keenana. Zająłem miejsce obok nich i przywitałem się.
- Jak już wiecie, dostaliśmy zgłoszenie o kolejnym zabójstwie. - mruknął i wyjął z szuflady teczkę.
Postawił ją przed nami i pozwolił otworzyć. Były tam jedynie zdjęcia. Każde zdjęcie pokazywało jedno. Ciało.
Mężczyzna był wysoki, miał brązowe, bujne włosy. Wydawało mi się, że go znałem. Tak. Napewno go znałem. Spojrzałem ukradkiem na Riccardo. Chciałem wyczytać z jego twarzy, czy on również poznaje ofiarę.
Był przerażony. Patrzył się pustym wzrokiem na fotografię. On też odwrócił się w moją stronę i wyszeptał:
- Caleb.
Tak. To był on. Cholera jasna.
- Tak jest. - potwierdził jego słowa Keenan. - Caleb Sharp.
Usłyszałem, że ktoś wchodził do środka. Odwróciłem się, ale to była tylko Rosie, która przyniosła Keenanowi kawę. Spojrzała na zdjęcia i mruknęła, że wygląda to na profesjonalną robotę.
Ona sama robiła te zdjęcia. Widziała to ciało na własne oczy z bardzo bliskiej odległości. Była genialnym technikiem kryminalnym. Szczerze ta praca niezbyt pasowała mi do jej osoby.
Kobieta wyszła i znowu zostaliśmy sami. Westchnąłem cicho. To co działo się w tym mieście było straszne. To już trzecie takie samo zabójstwo w tym miesiącu, a był dopiero piętnasty kwietnia. Wszystko zaczęło się pierwszego w prima aprilis. Nie wiem, czy morderstwo jest ciekawym pomysłem na żart, czy tam psikus. Jednak gościu był kreatywny.
Każde ciało było idealnie ułożone. Zawsze tak, że wyglądało jakby wcześniej coś robiło. Tak dla przykład ciało Caleba leżało koło lodówki, z butelką wody w dłoni.
Klatka piersiowa była pocięta nożem. Zazwyczaj było tam od trzech do dziesięciu ran. To akurat chyba było losowe. Nogi i ręce były połamane, a powieki przyszyte to brwi, by oczy były otwarte.
Była jeszcze jedna rzecz. Przedmiot, który najpewniej był jako znakiem rozpoznawczym. Był to biały, sztuczny tulipan. Jakość była tragiczna, więc zapewne kupił go w jakimś chińczyku, albo na jakiejś chińskiej stronie internetowej.
Znowu spojrzałem na Riccardo. Panowała tu już zbyt długa cisza. Nie sądziłem, że ta praca jest dobra dla niego. Może i był niezły w te sprawy, ale był zbyt wrażliwy. Nie poradziłby sobie gdyby to on musiał jechać do ciała, bądź co gorsza być przy sekcji zwłok.
Gdy ktoś z nas - a trzeba nakreślić, że zazwyczaj pracowaliśmy w duecie - miał jechać na miejsce zbrodni, zawsze padało na mnie. Nawet jeśli to jemu polecono tam iść, zawsze jakoś się wykręcał.
To nie było tylko w tej sprawie, bo podczas wypadków, czy innych zamachów on zawsze zostawał w biurze. Nie lubił widoku krwi, cierpienia i bólu. Żeby nie było, ja też tego nie lubiłem, ale praca to praca, prawda?
On się do tego nie nadawał, ale nigdy nie powiedziałem mu tego na głos. Nie chciałem go urazić, bo i tak już miał lekki problem z rodzicami.
Keenan pstryknął palcami przed twarzą Riccardo. Spojrzałem na niego, a ten od kaszlnął.
- Ta sprawa jest wasza. - ogłosił. - Sam też będę w niej gdybać, ale muszę wyznaczyć kogoś.
Odjechał kawałek do tyłu na krześle obrotowym. Otworzył szafkę i wyjął z niej kolejną teczkę. Postawił ją przed nami.
- Tam są informację o poprzednich zabójstwach. Są tam daty, o tym co mówili świadkowie, o podobnych sprawach na przestrzeni dziesięciu lat i tym podobnym. Ufam wam i mam nadzieję, że sobie poradzicie. Kto wie, może dostaniecie jakiś ciekawy awans. - mrugnął okiem i zaczął szukać czegoś na biurku, co oznaczało, że powinniśmy już iść.
Pewnie chciał zapalić, co robił często ostatnimi czasy. Czasem chciał mnie poczęstować i zgodziłem się kilka razy, ale to chyba nie dla mnie. Poza tym Riccardo zawsze narzekał, gdy paliłem.
Choć u Keenana był to już bardziej nałóg niż spróbowanie okazjonalnie. On robił to ciągle, ale zawsze wypraszał wszystkich z pokoju nim zaczął szukać zapalniczki.
Skinąłem głową i wstałem z krzesła. Plecy strasznie mnie bolały, ale zniosłem to i wyszedłem z pomieszczenia. Riccardo ruszył za mną. Marzyłem o kawie, dlatego szybko skierowałem się do automatu.
- Też chcesz? - zapytałem przyjaciela, gdy stanął obok.
Pokiwał głową. Zapłaciłem więc za dwie i po chwili podałem mu papierowy kubek.
- Chodź. Wracajmy do mieszkania. - powiedziałem.
- Tak. Zamówimy pizzę? Albo chińszczyznę i obejrzymy film?
- Pewnie. O niczym innym nie marzę. - powiedziałem zgodnie z prawdą i wyszedłem razem z nim z budynku.
Do domu mieliśmy kawałek, więc zawsze drogę pokonywaliśmy pieszo. Dziś w końcu było ciepło. Ten kwiecień był wyjątkowo chłodny, ale teraz było przyjemnie.
***
Wieczór był naprawdę miły. Zjedliśmy jedzenie, które napewno nie wpłynie dobrze na naszą figurę i cerę, ale cóż. Bardzo często zamawialiśmy coś, zamiast gotować.
Riccardo spał już w swoim pokoju. Ja jednak nie mogłem spać. Pomyślałem, że może gorące mleko mi pomoże. Udałem się też dlatego do kuchni, a na stole zobaczyłem...
...bukiet białych tulipanów.
Był w wazonie, ale gdy podszedłem zobaczyłem, że były sztuczne. Złapałem naczynie i podszedłem do okna. Otworzyłem je i wyrzuciłem ten cholerny "prezent". Usłyszałem odgłos tłuczonego szkła i zamknąłem oczy.
Od razu odechciało mi się pić i wolałem się położyć.
To nie będzie łatwa sprawa, ale awans był kuszący...
_____________________________________
Oto krótki rozdział na dobry start. Zawsze pierwszy wychodzi mi krótki, ale to nic. Od razu chce powiedzieć, że trzeci tom napewno będzie krótszy niż drugi i jest to już naprawdę koniec tej historii.
Miłego dnia/nocy/wieczoru.
Sabii
CZYTASZ
Tom Trzeci || Odnaleźć wroga, który ma dwie twarze. || - Inazuma Eleven Go
FanfictionZAWIESZONE! Cześć trzecia książki pt. "Odnaleźć to co zostało utracone". ❗W KSIĄŻCE MOGĄ WYSTĘPOWAĆ PRZEKLEŃSTWA, URAZY ORAZ ŚMIERCI❗ Gdy życie Riccardo w końcu się uspokoiło i mężczyzna mysli, że nic już go nie zaskoczy, pojawia się on: bezlitosny...