Było już ciemno a to znaczy tylko jedno. Czas iść. Wspięłam się na parapet i otworzyłam okno, zgrabnie przez nie przeszłam na druga stronę i skoczyłam na dół. Wiem że skok z piętra mógł skończyć się złamaną nogą, ale powiedzmy że byłam już doświadczona. Ruszyłam przez podwórko mojego domu i wsiadłam na rower.
Trochę to głupie bo przecież jestem gwiazdą wyścigów a jadę na nie rowerem. Ale ze mnie porażka.
Ruszyłam przez ulice Baton Rouge aż dotarłam do lasku. Jechałam do starego opuszczonego lotniska, o którym mieszkańcy miasta już całkowicie zapomnieli no może poza uczniami Baton Hills, którzy jeździli tam na wszelakie imprezy no i przede wszystkim na wyścigi. Do teraz nie umiem pojąć co oni w tym widzą. Ja widzę wiele ale to trochę co innego ponieważ ja jestem uczestnikiem a oni tylko obserwatorami. Cóż może nigdy nie będzie mi dane zrozumieć. Kiedy wreszcie dojechałam przypięłam rower do pierwszego lepszego drzewa i ruszyłam do całkiem sporego budynku lotniska, był to budynek, który zdecydowanie miał już za sobą lata świetności, niektóre okna były powybijane a ściany niegdyś białe ściany teraz były brudne i poszarzałe. Szybko przebiłam się przez tłum nastolatków, byli wszędzie nawet na parkingu i tylko po to aby zobaczyć szybkie autka i rywalizacje bez zasad. Wnętrze lotniska nie różniło się wiele od tego co można zobaczyć na zewnątrz. No może poza tym że tutaj nie było tylu ludzi co niezmiernie mnie cieszyło. Przemierzałam główna hale, aby dotrzeć na sam koniec budynku gdzie była moja miejscówka. Zwykły pokój który został przerobiony na garaż, ciężko stwierdzić do czego służył wcześniej. Podeszłam do mojego auta, kochałam je całym sercem choć nie było szczególnie wyjątkowe w porównaniu z innymi autami, ale było wyjątkowe ponieważ było moje. Bugatti Tourbillon to mój samochód którego nie oddam nawet jeżeli by mi mieli wyciąć nerkę. Przebrałam się w ubrania sportowe, ponieważ zawsze istniało ryzyko ze któryś z przeklętych ludzi mnie rozpozna, a do tego nie może dojść. Nigdy. Właśnie chciałam zakładać kask ale usłyszałam za sobą wołanie.
-Lav!- odezwał się męski wesoły głos- Już się bałem że twój rower po drodze się zepsuł. Co za ulga.
Timothy czyli mój główny pomocnik , miał dwadzieścia dwa lata i non-stop wyśmiewa mnie ze jeżdżę rowerem. Był całkiem niebrzydki ale nie w moim typie, blond loki opadały mu na oczy a zielone oczy zdecydowanie przeciągały wzrok wielu dziewczyn, nawet tych młodszych ode mnie a mam siedemnaście lat. Oprócz ładnej twarzy miał pięknie wyrzeźbione ciało, nie przesadnie co w moich oczach było dużym plusem. A na dodatek miał świetne poczucie humoru, no chyba że żartuje sobie ze mnie.
-Tim! Jak dobrze cię widzieć!- powiedziałam sztucznie przesłodzonym głosem- Popatrz widzimy sie dwie sekundy a już mnie wkurwiłeś, a i odpierdol się od mojego roweru.
Naprawdę kochałam go jak brata ale czasem doprowadza mnie do istnego szaleństwa, może miałam tycie wyrzuty sumienia że jestem dla niego nie miła, ale po pierwsze wyzywa mój rower co jest zakazane, a po drugie stresuję się wyścigiem. Tim podszedł do mnie i przytulił omal mnie nie dusząc. Przysięgam czasami zachowywał się jak jedenastolatek, ale chyba w tym tkwił cały jego urok. Potrafił być poważny i nie miły o czym przekonałam się podczas kilku sytuacji ale z reguły był strasznie gadatliwy i życzliwy.
- No już spokojnie, wiem że się stresujesz, ale jestem pewny że zmieciesz te wszystkie pseudo-wyścigówki z toru.- powiedział łagodnym ale też poważnym głosem patrząc na mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami- Pamiętaj jesteś zajebista a te wszystkie chłoptasie co myślą że potrafią się ścigać jeszcze padną na kolana i będą błagać żebyś dała im fory.- mówił a w moich oczach zabrały się łzy, on widząc to zmarszczył brwi i przemówił dalej- Ej ty mi się tu nie rozklejaj, masz wyścig do wygrania. Dupa w troki i jazda na tor!
Zaśmiałam się cicho i posłusznie założyłam kask, po czym ruszyłam do auta, przystanęłam na chwilę i odwróciłam się w kierunku uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka.
-Trzymaj kciuki.-powiedziałam przytłumionym przez kask głosem, a zielonooki a odpowiedzi na moje słowa uniósł ręce zaciśnięte w pięści i uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja ponownie się zaśmiałam
Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik a auto cudownie zawarczało. Po czym wyjechałam i ruszyłam na linie startu, czekały tam już cztery auta, nie widziałam jakie ponieważ było ciemno ale na pewno były lepsze od moich. Przez tę myśl coś w moim brzuchu nieprzyjemnie się ścisnęło. Moje auto stanęło równo przed liną startu a z megafonu rozniósł się męski głos
-Odpalcie silniki!- powiedział na co wszystkie pięć aut wykonało polecenie- Oh jak ja kocham ten dźwięk
Nie no przypierdole mu zaraz, zaczynaj wywłoko!
Widać nie tylko ja się zdenerwowałam ponieważ zobaczyłam że z auta po mojej prawej stronie wysunęła się ręka z środkowym palcem, który był zwrócony w stronę prowadzącego.
-Dobrze już dobrze- odezwał się ponownie słysząc oburzenie zebranych- Na miejsca. Gotowi. START.
W sekundę wszystkie auta ruszyły a ja tylko błagałam żeby przeżyć i wygrać.
CZYTASZ
Just to win
RomanceLavender Blake to z pozoru zwykłą nastolatka ale jak większość ma dwie twarze. Swoja drugą twarz ukrywa i pod żadnym pozorem nie chce jej zdradzić, aby ukryć sie prze szkoła i plotkami, o jej sekrecie wie zaledwie kilka osób. Lecz czy poznanie chłop...