1

153 9 7
                                    

- Nigdzie nie jadę!- wykrzyczałam z mojego pokoju. Nie wiem kto wpadł na pomysł wysłania mnie do Palmerów, już wolałabym jechać na truskawki do Turcji.

- Nie masz tu nic do gadania, ciocia Amy już od miesiąca nie może doczekać się twojego przyjazdu- powiedziała moja mama wchodząc do pokoju.

- Nie mogłaś mnie spytać o zdanie wcześniej?- spytałam zdenerwowana

- Cioci bardzo zależy na twoim przyjeździe, jak byłaś mała to ciągle bawiłaś się z Lukem, nie może być aż tak źle- starała się mnie pocieszyć

- Chciałam spędzić wakacje z Luz, a teraz urodziny spędzę z osobami których nie widziałam od wielu lat- westchnęłam- Ja nawet nie pamiętam jak oni wyglądają

- Victoria nie dramatyzuj i zacznij się pakować, jutro rano masz samolot- mruknęła zmęczona kłótnią i wyszła z pokoju.

Wyjęłam z pod łóżka moją jedyną walizkę, która no nie była za duża, więc wyjęłam też plecak który będzie moim bagażem podręcznym.

Spakowałam prawie wszystkie swoje letnie koszulki, większość spodenek i parę długich spodni, wzięłam też cztery bluzy i dwie pary butów, zapakowałam też bieliznę i kosmetyki.

Parę rzeczy, takich jak szczoteczka do zębów , zostawiłam jeszcze w łazience, bo przecież musiałam ich użyć jutro przed lotem i miałam wielką nadzieję że nie zapomnę ich spakować.

Walizka na szczęście się zasunęła, więc zajęłam się bagażem podręcznym, do którego zapakowałam większość elektroniki, butelkę na wodę, bluzę i książkę.

Tego dnia nie zeszłam na kolację, bo naprawdę nie miałam ochoty rozmawiać z moimi rodzicami. Nie chciałam udawać obrażonej księżniczki, ale powinni mnie spytać wcześniej czy chcę jechać, nawet jeśli nie miałam wyboru, mogli mi powiedzieć, bo przez ten miesiąc, kiedy oni wiedzieli, ja zaplanowałam już całe wakacje z moją przyjaciółką Luz i przede wszystkim zaplanowałyśmy moje urodziny, które teraz spędzę z wujostwem.

Poszłam spać dość wcześnie, bo o dwudziestej drugiej, ale chciałam być wyspana na dziewięciogodzinny lot.

***

Budzik obudził mnie o piątej rano, więc ubrałam się w czarne dresowe spodnie i niebieski t-shirt, a na stopy wsunęłam czarne conversy.

Poszłam do łazienki żeby uczesać swoje blond włosy i wykonać resztę porannych czynności, odpuściłam malowanie się i schowałam kosmetyczkę z kosmetykami do bagażu podręcznego, aby poprawić swój wygląd przed opuszczeniem samolotu.

Około piątej trzydzieści zeszłam na śniadanie, które zjadłam z moimi rodzicami.

- Kochanie nie bądź na nas zła, nie chcę żebyś wyjechała pokłócona- zaczęła moja mama.

- Nie jestem zła, tylko mi przykro że nie powiedzieliście mi wcześniej- odparłam i zaczęłam jeść kanapkę z dżemem truskawkowym.

Lot miałam o siódmej trzydzieści, więc musiałam się pośpieszyć aby być na lotnisku trochę wcześniej.

Spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy, których nie włożyłam do torby wczoraj i o piątej pięćdziesiąt czekałam już na rodziców przy aucie.

Kiedy mój tata otworzył samochód, spakowałam walizkę do bagażnika, a sama zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu, kładąc plecak obok siebie.

Po paru minutach jazdy w ciszy mama włączyła radio w którym leciała mocno średnia muzyka, aby nie zwracać uwagi na ten jazgot wcisnęłam do uszu czarne bezprzewodowe słuchawki i włączyłam jakąś lepszą muzykę.

The boring summerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz