1.7

4 1 6
                                    

— Dzisiaj czeka cię ciekawy dzień, niewolnico — oznajmiła radośnie Julia kilkanaście dni później. Jadwiga stłumiła jęknięcie. Jeśli dla Julii coś było „ciekawe", to dla niej samej równie dobrze mogło zapowiadać się coś okropnego.

— Tak, pani — mruknęła tylko.

Od pierwszego dnia służby wylądowała na płonącym krześle jeszcze dwa razy i nienawidziła każdego aspektu tego przedmiotu. Co jednak i tak nie mogło równać się z nienawiścią, jaką Jadwiga w sercu darzyła Julię.

Podążyła za arystokratką do pomieszczenia, w którym nadal nocowała Hiacynta.

— Na jeden z ostatnich dni Hiacynty jako mojego gościa — powiedziała tam Julia — postanowiłyśmy urządzić małą zabawę. Spędzimy dzisiaj niewiele czasu razem, lecz zamienimy się osobistymi niewolnicami. Będzie to z pewnością ciekawe doświadczenie. Innymi słowy, tego jednego dnia, ty — wskazała na Renatę — należysz do mnie, a ty — pokazała dłonią na Jadwigę — należysz do Hiacynty.

Jadwiga wymieniła z Renatą spojrzenia.

Pamiętała wciąż słowa Renaty na temat Hiacynty. I widziała przed oczami jej pokryte bliznami ciało.

Zatem Hiacynta preferuje mniej zaawansowane, ale jak najbardziej bolesne metody kar...

Ale co Jadwiga miała zrobić? Nie mogła się sprzeciwić. Nie mogła uniknąć cierpienia, nie mogła nawet niczego powiedzieć.

Zatem spięta, odczytawszy wcześniej współczujące spojrzenie Renaty, patrzyła, jak dwie młode kobiety wychodzą z pomieszczenia.

Drzwi się zamknęły. Jadwiga stała przez chwilę w całkowitej ciszy. Kącik ust Hiacynty drżał lekko, jakby ta z całej siły powstrzymywała się od uśmiechu, kiedy przekręciła klucz w zamku.

— To, co się stanie w tym pokoju, ma tutaj pozostać, tak? — spytała chłodnym, władczym tonem.

— Tak, pani — rzuciła utartą frazę Jadwiga, starając się nie okazywać strachu.

— Świetnie — głos Hiacynty złagodniał niespodziewanie, ale naturalnie, jakby czekał tylko na potwierdzenie z ust Jadwigi. — Przykro mi, ale nie będziemy dzisiaj wychodzić z tego pokoju, więc w razie czego skorzystaj z mojej toalety, jest tam — wskazała ręką drzwi jakby na odchodnym. — Poza tym nie będę cię raczej za bardzo potrzebować, więc zajmij się, proszę, czymś po cichu. I postaraj się niczego nie zepsuć, dobrze?

Jadwiga stała przez chwilę w pełnym szoku milczeniu. Hiacynta zdawała się grać z nią w jakąś dziwną grę, której zasady znała tylko ona sama.

Owszem, Jadwiga przygotowała się psychicznie na ten dzień. Przygotowała się na ból, na wyczerpanie i na odliczanie do jego końca. Ale na spokojne siedzenie cały dzień w eleganckim pokoju, nie wykonując żadnej pracy?... To kompletnie nie pasowało do wizerunku Hiacynty, który zdążyła już sobie zbudować w głowie.

— Oczywiście, pani — wykrztusiła w końcu nerwowo, upominając się w duchu za zbyt późną odpowiedź.

Hiacynta nie zwróciła uwagi na późną odpowiedź, zdawało się wręcz, że od tego czasu postanowiła całkowicie zignorować Jadwigę, która z kolei dyskretnie obserwowała jej niską sylwetkę, skubiąc nerwowo skórkę na palcu.

Arystokratka wyciągnęła z położonej w rogu walizki duże płachty papieru, upchnięte na jej dnie. Jadwiga widziała papier zaledwie kilka razy w życiu, i to w małych ilościach, ponieważ był on koszmarnie drogi. Hiacynta rzuciła duży dywan z podłogi na łóżko i rozłożyła na niej papier, który zajął większość miejsca. Z walizki wyciągnęła także grafit, pędzel, węgiel, oraz parę przyrządów, których przeznaczenia Jadwiga mogła się tylko domyślać, podczas gdy tamta uklękła i zaczęła rysować.

W pogoni za błękitnym ptakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz