1. Statek

7 2 0
                                    

Niezwykły wybraniec. Chłopiec który przeżył. Cudowne dziecko. Harry Potter. Przez wielu uważany wręcz za boga, choć sam nie zgadzał się z tą opinią. Teraz siedział w barze na obrzeżach Londynu pijany prawie do nieprzytomności. Z głowią na blacie, dopijał kolejnego shota. Po trudnych wydarzeniach w Hogwarcie przychodził tutaj dość często. Nie potrafił poradzić sobie z powrotem Voldemorta. Z presją jaką wywierał na nim zakon. W bazie wszyscy mieli nadzieję że pójdzie i szybko uratuje świat, jakby miał do tego szczegółową instrukcję. To wszystko było zdecydowanie zbyt trudne dla jego młodego umysłu. Chciał ukryć się przed nimi wszystkimi, zrzucić z siebie cały ten stres, a Mugolski bar przy porcie w Dover był idealną kryjówką dla przytłoczonego czarodzieja. 

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a jego ostatnie przebłyski raziły bruneta w zamglone oczy. Dziś wypił zdecydowanie za dużo. Ostrożnie wstał. Chwiejnym krokiem doszedł do drzwi. Głośne rozmowi i muzyka grająca w tle odbijały się echem w jego głowie. Wytoczył się na chodnik, podpierając się ściany budynku. Jeszcze tylko kilka kroków i dojdzie do ukrytego magicznego sklepu, a tam przeleci płomieniem fiuu do domu. Usłyszał coś. Ktoś go wołał? Niemożliwe, przecież nikomu nie podawał tożsamości. Zawsze pilnował się aby nic nie powiedzieć. Niemożliwe również było by ktoś go śledził. To musiał być wybryk jego pijanego umysłu. Trzeba iść dalej. Musi wrócić do domu. Już tak blisko. Przy kolejnym kroku stracił równowagę, i wpadł na osobę stojącą przed nim.

***

Draco Malfoy stał w okropnym mugolskim mieście, przed okropnym mugolskim barem, czekając na okropnego prawie mugolskiego czarodzieja. Jednak to wszystko było warte nagrody za te męki. Dzisiaj miał złapać Harr'ego Pottera. Chodził za nim przez parę długich miesięcy, by znaleźć ten jedyny moment gdy przebywał sam, bez obstawy. Teraz wreszcie był gotowy aby go dorwać i dostarczyć do Czarnego Pana. Ojciec będzie dumny, a Voldemort wreszcie mianuje go jego prawą ręką. Wszyscy będą się go bać i szanować. Nikt mu się już nie sprzeciwi. 

Z tych jakże pięknych myśli wyrwał go widok wybrańca idącego w jego stronę. Draco chciał już wyciągać różdżkę, jednak chłopak minął go bez słowa. Malfoy stał chwilę w szoku, i dopiero po kilku sekundach dotarło do niego dlaczego Potter zachował się tak dziwnie. Ten niesamowity, jedyny złoty chłopiec był pijany. I to dość mocno jeśli nie zdziwił go widok jego największego wroga w mugolskim miasteczku. Blondyn zawołał Harr'ego, aby sprawdzić jak bardzo był otumaniony. Okularnik na dźwięk swojego imienia nawet się nie odwrócił. Idealna okazja.  Stanął przed chłopakiem, chcąc go zatrzymać, jednak drugi szedł dalej, przez co wpadł prosto w ramiona zdziwionego blondyna. 

Draco w pierwszym odruchu odepchnął od siebie Harr'ego, zdenerwowany przez ten niespodziewany kontakt fizyczny. 

- Potter, nie zbliżaj się, jesteś zatrzymany! Znaczy złapany! Znaczy... Dawaj różdżkę! - Powiedział szybko wyciągając swoją.

- Freetka? Co tu robisz? - podszedł krok bliżej.

- Nie zbliżaj się!- Mimowolnie cofnął się do tyłu.

- Zaraz cię poookonam - mówiąc to upadł twarzą na płytki, prosto pod nogi Draco. 

Blondyn odzyskał pewność. Wziął gadającego pod nosem bruneta na plecy, i zaczął ciągnąć go do powozu schowanego za jednym z bloków. 

Wszystko szło pomyślnie. Na szczęście nie musiał go wiązać, w końcu mogło by się to rzucić w oczy przechodniom. Potter nie był nawet ciężki, więc obyło się bez zaklęć. Draco już wyobrażał sobie jak wnosi go do sali czarnego pana. Wreszcie wytępiliby te szlamy. Ojciec zaczął by go szanować. wszystko byłoby idealnie.

Szedł ścieżką wysoko nad wielkimi statkami towarowymi. Słońce zniknęło, a wszystko spowiła ciemność. W pewnej chwili blondy poczuł gwałtowny ruch wybrańca, który właśnie w tej chwili oprzytomniał. Później wszystko działo się szybko. Brunet wyrwał mu różdżkę, którą wyrzucił gdzieś do morza. Odepchnął Blondyna, po czym złapał się kończącej się w tym miejscu barierki. Jednak w tym momencie poczuł jak się osuwa się w dół przepaści. w pierwszym odruchu złapał się oniemiałego ślizgona, jednak było już za późno. Spadali. A później nie widział już nic. 

Gdziekolwiek - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz