Rozdział 1

298 25 54
                                    

Głośne grzmoty niczym uderzenia potężnego młota przerywały co chwilę szmer sierpniowego deszczu. Wraz z tym towarzyszyły im rozrywające niebo pioruny.

W ciemnym pomieszczeniu przy świetle lampki siedziała zgarbiona postać, która intensywnie wpatrywała się to w ekran swojego laptopa, to w dokumenty rozrzucone dookoła niej na biurku. Między jej brwiami formowały się kolejne zmarszczki. Nie miała zbyt dobrego humoru, a zastygnięty w jednym wyrazie grymas sugerował na utrapienia, z jakimi ów osoba się zmagała.

Wtem ciche brzęczenie telefonu wymusiło na kobiecie oderwanie się od swojej pracy. Była już późna godzina, toteż niespodziewany telefon wzbudził w niej niepokój. Sięgnęła po małe urządzenie i spojrzała na ekran.

Widząc znajome imię jej twarz złagodniała, a w oczach zapaliła się wręcz iskierka radości. Odebrała natychmiast.

– Dobry wieczór szanownemu Panu! – rzuciła pogodnie, zanim osoba po drugiej stronie cokolwiek powiedziała. Usłyszała wtedy cichy śmiech.

– Dobry wieczór, Polcia. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam, jest już dość późno – głos jej przyjaciela brzmiał na zakłopotany. Oczami wyobraźni ujrzała tego krępego mężczyznę i jego zatroskane oczy. Miała ten przywilej, jako jedna z niewielu, by znać go od tej strony. Zwykle bywał całkiem oziębły do innych, a jego dbałość o własny interes nie zważając na opinię krajów trzecich często od niego odpychał. W ostatnim czasie zdołał sobie narobić wrogów, jednak Polska wedle ich tradycji nadal z nim trzymała. Nie zawsze go popierała, ale była to jedyna osoba, na którą zawsze mogła liczyć. Tak było od zarania dziejów.

– Zdecydowanie mi nie przeszkadzasz, Węgry, lepiej późno niż wcale. Już i tak zbyt długo siedzę nad tymi wszystkimi papierami, przyda mi się odpoczynek. Coś się stało? – odchyliła się w fotelu i położyła nogi na blacie biurka. Węgry nabrał powietrza.

– Chciałem cię tylko powiadomić, że jutro mnie nie będzie na obradach Parlamentu. Mam strasznie dużo na głowie, a jeszcze czeka mnie jedno spotkanie. Zdecydowanie wolę zająć się sobą, niż tracić czas wśród tych fałszywych świń – Polska słysząc to nieco spochmurniała. Wizja siedzenia w ławie całkowicie samotnie i słuchanie długich debat bardzo jej się nie uśmiechało.

– Rozumiem. Oby ci się udało wszystko pozałatwiać – mężczyzna po drugiej stronie wyczuł w jej głosie zmianę.

– Przykro mi, że będziesz tam sama, ale pewnych rzeczy nie przeskoczę. Może będziesz mogła się urwać szybciej? – Polska mruknęła pod nosem, bawiąc się długopisem, który zabrała z blatu.

– Nie wchodzi to w grę, przyjacielu. Jestem zasypana robotą, a w Parlamencie będzie tego tylko więcej

– Nie przejmuj się, wyślę tam mojego człowieka, może od biedy będziesz mogła z nim porozmawiać. O ile nie będzie zbyt przytłoczony faktem bycia wśród krajów – Polska uniosła kącik ust w półuśmiechu. Kraje bardzo często patrzyły z góry na zwykłych obywateli ich państw, rysując grubą kreskę między sobą. Zwykli ludzie czasem zwyczajnie się ich bali, a "normalna" interakcja bywała niezmierną rzadkością. Pola była jednym z niewielu krajów, który starał się być bliżej swoich ludzi i przy tym próbowała się z nimi bardziej spoufalić. Nie zawsze działało to na jej korzyść, ale w zdecydowanej większości dzięki temu wzbudza w swoich obywatelach więcej patriotyzmu.

– Niestety obawiam się, że może być to ciężkie – stwierdziła, odchylając głowę do tyłu i przymykając powieki. – Wiesz kto będzie bardziej niezadowolony z twojej nieobecności...? – spytała figlarnym tonem, co Węgier skwitował prychnięciem.

– A co mnie obchodzi opinia jakiegoś szwaba? Niech nie wtrąca nosa w nieswoje sprawy, to wyjdzie na tym lepiej – Polska się cicho zaśmiała.

– Przecież znasz go, wtrącanie się w czyjeś życie to jego motto. Szczególnie, gdy może coś na tym ugrać – kobieta mogła przysiąc, że czuła przewrócenie oczami jej przyjaciela. Mimowolnie się do siebie uśmiechnęła.

Try trusting me, Dear || CountryhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz