Rozdział piewrszy

21 0 0
                                    

Przemierzając puste Londyńskie ulice, które oświetlały jedynie przejeżdżające samochody i lampy ,czułam niepokój. Może był on spowodowany moim samotnym marszem pod dom mojej ciotki ,a może sama świadomość tego że widziałam ją ostatnio 7 lat temu. Niewiele pamiętam z tego spotkania ,ale i tak nie wspominam go za dobrze.
Mój krótki spacer zawdzięczam samej sobie ,gdyż pomyliłam numer domu, no ale kto by nie pomylił a7 z b7? To przecież była tylko jedna dzielnica do przejścia, lub aż jedna dzielnica do przejścia.
Idąc z moją różową walizką,usłyszałam krzyki i tłuczone szkło. Spojrzałam w kierunku z którego dochodziły odgłosy. Fala przerażenia oblała całe moje ciało, gdy zobaczyłam trzech chłopaków w czarnych ubraniach. Próbowali oni ukraść samochód -szare przepiękne Porshe, które stało niedaleko czyjegoś domu. Jeden z chłopaków spojrzał na mnie ,momentalnie zmusiłam swoje nogi do ruchu i szybko poszłam dalej ,od domu dzieliły mnie jednie dziewięć domów. Jednak później okazało się to aż dziewięć domów.
Odeszłam jak najszybciej mogłam, miałam nadzieję że zapomną o tej sytuacji. Gdy zostało mi do przejścia naprawdę niewiele poczułam czyjąś obecność niedaleko mnie ,a zaraz po tym szarpnięcie za nadgarstek.

-Gdzie uciekasz ?-spytał mnie jeden z trzech chłopaków, tak tych trzech chłopaków.

Spojerzeniem odnalazłam jego zielone tęczówki. Spoglądał na mój naszyjnik na szyji. Był on w złoty z zawieszką różowej plumerii. Dostałam go od mojej ukochanej babci ,kochała ona plumerie.

-O tym co widziałaś nie powiesz nikomu, jasne?

-Jak słońce -mruknęłam cicho.
O kurwa ,powiedziałam to na głos.

-Wygadana jesteś -dorzucił blondyn.

-Będziemy cię obserwować.

-Jedno słowo o tym co się tam stało, a twoja piekna buźka ucierpi -powiedział I tak poprostu odszedli zostawiając mnie w osłupieniu.

                               ***

Nie zawiele pamiętam jak wróciłam do domu ,byłam zbyt przerażona.
Ciocia przywitała mnie ze swoją typową miną, czyli jakbym zabiła jej chomika.
Z kuzynką zobaczę się dopiero w drugi dzień szkoły, ponieważ ma jakiś wolontariat za granicą czy coś. Tak jak myślałam, uciekła na całe wakacje od swojej matki. Wsumie też bym tak zrobiła, tylko że ja już bym nie wróciła. Nie że ciocia Lindsay była jakaś okropna, ale miała bardzo dziwne światopoglądy. Za dużo ich było by wymieniać.
Wstałam z łóżka i nagle do pokoju wparowała Lindsay. Rozejrzała się, a jej zimne spojrzenie spoczęło na mnie.

-Dziś musisz rozpakować swoje rzeczy, a jutro idziesz na rozpoczęcie roku. Z pracy wrócę o osiemnastej , wiesz jakie są zasady ,prawda Sophie?

-Tak ciociu -przytaknęłam zażenowana, bo jej zasady naprawdę były idiotyczne.
Po mojej odpowiedzi tak jak szybko weszła tak szybko wyszła z teoretycznie mojego pokoju.
Cały dzień leżenia i obijania się w łóżku.
                               ***
Leżałam ,oglądałam i jadłam waniliowe lody. The Kissing Booth oglądałam już chyba poraz setny ,ale przysięgam nigdy mi się to nie znudzi. Dochodziła godzina piętnasta, a na mój telefon przyszła wiadomość.

Nieznany numer: Obserwujemy cię kwiatuszku.

Zimny pot oblał moje ciało. Szybko wstałam z łóżka idąc zasłonić rolety.
Telefon znów wydał z siebie ciche powiadomienie, a ja podskoczyłam w miejscu. Wiadomość od Connora. No tak zapomniałam napisać mu że bezpiecznie wylądowałam, choć dam sobie rękę uciąć że nawet o mnie nie pomyślał.

Conn💕: Wiem że mieliśmy spróbować, ale wczoraj kogoś poznałem. Związki na odległość nigdy za długo nie wytrzymują.
Zrywam Sophie.

Myślałam że będzie boleć gdy sie rozstaniemy, ale tak nie było. Nie bolało wcale. Na początku naszego związku wszystko było jak z bajki ,marzyłam żebyśmy byli razem już na zawsze ,ale kilka miesięcy przed moim wyjazdem wszytko zaczęło się jebać. Zaczął więcej uwagi poświęcać innym dziewczyną. Mówiliśmy sobie że spróbujemy, ale chyba oboje wiedzieliśmy że to nie wyjdzie. Przynajmniej ja zaczęłam przyzwyczajać się do naszego rozstania. Już nie marzyłam o naszym ślubie ,a o rozstaniu.
                               ***
Wypakowałam rzeczy z walizki i kartonów ,które zostały przywiezione tu przed moim przyjazdem, zanim Lindsay wróciła do domu. Dalej byłam lekko wystraszona po wiadomości od któregoś z ich trójki. Zielonooki był bardzo wysoki przy moim metr sześćdziesiąt pięć. I naprawdę przystojny. Stop. To on wczoraj zniszczył ten samochód. Ale przecież mnie przyciąga wszystko co złe, lub to ja to przyciągam. Nie miałam pojęcia kim był ,ale bardzo chciałabym się tego dowiedzieć. Jak mawiają ,,Ciekawość to pierwszy stopień do piekła "

                                ***
Przygotowując ubrania na jutrzejsze rozpoczęcie moich studiów prawniczych, wróciła ciocia, a ja akurat prasowałam moją białą satynową koszule.
-Wczoraj w nocy jednej z moich koleżanek -Pani Lee ukradziono samochód, to nie pierwsza głupota jaką zrobił ten złodziej. Pierw włamywał się do domów, a teraz kradnie samochody, nie wiadomo co jeszcze przyjdzie mu do głowy. Uważaj na siebie Sophie - powiedziała Lindsay.

-Czy wiadomo kto to?
Telefon w mojej kieszeni zawibrował.
-Nie, policja nie może go namierzyć, dobrze się ukrywa -odparła po czym skierowała się do kuchnii.

Nieznany numer: Nic nie wiesz, nic nie widziałaś, nic nie słyszałaś ,ale też nie pytaj, kwiatuszku.

Znów to samo uczucie.
Strach, niepokój, a może złość na samą siebie?
Obiecałam sobie że nie będę pakować się w kłopoty. W Minnesocie mimo iż byłam szarą myszką miałam sporo do ukrycia. Teraz chciałam tego uniknąć, chciałam zacząć od nowa, ale już na starcie życie rzuca mi kłody pod nogi, a ja,albo się z nimi uporam ,albo zginę.

Unexpected loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz