6

8 0 0
                                    


gdzie Zayn daje bluzę 

Nie widział się z Zaynem przez cały tydzień.

Przez pierwsze dwa dni dochodził do siebie po bliskim spotkaniu z paralizatorem i dłońmi Yasera, leżąc zwinięty w kulkę i szlochając z bólu oraz zażenowania. Później dopadła go tęsknota i przygnębienie i na początku nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Gdy zrozumiał, że chodzi o Zayna, to nie rozwiązało mętliku w głowie ani tego dziwnego uczucia w brzuchu.

Pobrali mu krew przed przyjściem Zayna, Rosa uśmiechała się do niego współczująco. Niall czuł się jak jej przyszywany, daleki wnuk; zawsze była dla niego miła, głaskała go po głowie, niekiedy przemycała mu smaczki w fartuchu. Bez niej i Milly życie w laboratorium byłoby nie do zniesienia.

- Jak się czujesz? – Odzywa się znajomy głos, a uszy Nialla już od dawna są postawione na czubku głowy. Usłyszał jego kroki jak tylko wszedł na piętro i nie mógł się doczekać, aż Zayn wejdzie do pokoju.

- Lepiej – Mruczy na widok znajomych ciemnych tęczówek, wyprostowanej pozie i zapachu perfum. Zayn jest zmartwiony, gęste brwi ściągnął blisko siebie. Dalej nienawidził ojca, ale blondyn wyczuł od niego ulgę. Nie rozumiał tylko, dlaczego.

Zayn nie wierzył w przeziębienie Nialla, zwłaszcza po tym, jak na spacerze obserwował ich snajper z dachu. Obawiał się tego, co mogło go spotkać, ale widząc, że ten wygląda tak samo, jak tydzień wcześniej ogarnęła go ogromna ulga. Zajął kanapę i nie spuszczał wzroku z hybrydy.

Przez tydzień starał się znaleźć brudy na własnego ojca, ale w sieci nic nie znalazł. Szukanie w jego gabinecie było zbyt ryzykowne, ponadto nie był pewien, czy przeżyłby, gdyby udało mu się cokolwiek znaleźć. Bezpieczniej dla niego było żyć dalej i niczego nie szukać. 

Nie potrafił sobie także znaleźć miejsca przez tydzień. Kręcił się z miejsca na miejsce, nie skupiał na wykładach i zamartwiał się o blondyna, nie rozumiejąc do końca, skąd u niego wzięła się taka troska.

- Pójdziemy na spacer, Zaza?

- Ale dzisiaj jest brzydka pogoda – Mówi Zayn, a Niall marszczy brwi i przekrzywia na bok głowę. No tak. On nie rozumie, czym jest brzydka pogoda.

- To tym bardziej chciałbym ją zobaczyć.

Zayn dzwoni do ojca, że chcą wyjść na spacer, a Yaser mówi, że potrzebuje pięciu minut. Wysyła resztę laboratorium do domu pod gównianym pretekstem i w końcu mogą wyjść; Niall znowu ma na sobie szelki i drży z zimna. Pada na niego deszcz, już nie jest tak miło i przyjemnie jak wtedy, gdy świeciło słońce. Mimo wszystko to i tak lepsze, niż siedzenie w więzieniu.

Zayn widzi, jak ten trzęsie się z zimna i oddaje mu swoją bluzę. Niall wtula w nią nos, zaciąga się zapachem, który na zawsze wyrył się w jego mózgu i pamięci. Zrobiłby wszystko, byleby zachować tą bluzę na zawsze.

Ich spacer jest krótki. Niall dotyka mokrej trawy, spacerują wokół ogrodzenia, Zayn wzdycha co chwilę i po czasie denerwuje to blondyna.

- Przestań wzdychać – Mruczy w końcu, gdy wracają już do laboratorium.

- Irytuje cię to? – Pyta Zayn z uśmieszkiem.

- Tak. Proszę, przestań, Zaza.

Sposób, w jaki wymówił to przezwisko sprawiło, że coś w środku Zayna się poruszyło. Jakby motyle, ale to byłoby zbyt niemożliwe i starał się sprawiać wrażenie, że nic się nie zadziało.

- Dobrze, nie będę wzdychać. Idę do ojca, ale możesz zatrzymać bluzę – Mówi to spokojnym, łagodnym tonem. Brązowe oczy są wpatrzone w niebieskie, a Niall traci dech na ostatnie słowa. Mógł zatrzymać jego bluzę i jego zapach już na zawsze, a to było jak pierwszy spacer, pierwsze promienie słońca na buzi i wszystko, co dobre i kojarzące się z młodym Malikiem.

- Dziękuję – Szepcze, nim się rozchodzą. Nialla przejmują ochroniarze, a Zayn jedzie windą na samą górę. Yaser siedzi w swoim gabinecie, otoczony laptopami i papierami, z okularami zsuwającymi się z nosa. W przyszłym tygodniu wyjeżdżał do Chin na konferencję i Zayn cieszył się z tego, że ojciec będzie na drugim końcu świata.

- Jutro wychodzicie już sami – Mówi prosto, rzucając mu spojrzenie pozbawione uczuć. Zayn spina się z nienawiści do tego mężczyzny. Całe swoje dzieciństwo go podziwiał, by okazało się, że kompletnie nie znał ojca. – Jestem nawet z ciebie zadowolony, N049 łatwo i szybko się do ciebie przywiązał i tobie zaufał, a to dobrze. Poza tym powiedział mi o czym wtedy szeptaliście w jego pokoju.

Zayn czuje, jak krew odpływa mu z twarzy. Wsadza dłonie do kieszeni spodni, by ukryć ich drżenie i wbija wzrok w twarz ojca. Stara się być teraz jak on – kompletnie wypruty z emocji.

- Możesz go nauczyć seksu i wszystkiego dookoła niego. Nawet w praktyce – Yaser macha dłonią, a Zayn czuje, że może oddychać z powrotem. Po chwili jednak dopadają go mdłości na to, co oznaczają słowa mężczyzny.

Niall zaufał mu i okłamał Yasera, biorąc na siebie konsewkencje tego kłamstwa. A teraz Zayn dostał zielone światło do molestowania go. To było chore. Ta cała sytuacja była chora i absurdalna, a Zayn wiedział, że będzie w to brnął, by poprawić byt blondyna.

- Wiem, że mnie nienawidzisz, ale ciesz się, że nie wiesz wszystkiego – Yaser uśmiecha się niczym grzechotnik do myszy – Rób z N049 co chcecie, ja już nie zamierzam wam wysyłać eskorty, podpinać kamer czy urządzeń śledzących. N049 jest i tak zaczipowany, jak się zgubi, to go znajdziemy. Ale jak ktoś się o nim dowie, to zginiesz nim wyda się prawda.

- Poświęciłbyś własnego syna? – Zayn czuje, jak język wysychnął mu i przykleił się do podniebienia. Serce waliło mocno i boleśnie, słyszał jego dum dum dum cały czas w uszach. Rozbolała go głowa od natłoku emocji, nienawiści i stresu.

- Tak. Tutaj masz klucze i adres. Miłego urządzania się.

Yaser rzuca na blat plik kluczy z podpiętą do nich kartką. To adres w centrum, tak jak Zayn chciał i porywa metal szybko. Wychodzi, kierując się do samochodu, a później do nowego mieszkania, gdzie wymiotuje, pije piwo i układa plan, jak wprowadzić Nialla w świat. I jak sprawić, by obaj nie zgineli. 

hybrid /ziallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz