Biegłam, jak zawsze spóźniona. Powinnam z góry zakładać, że się spóźnię, by choć raz nie wykonywać maratonu i być na czas. Mijałam multum turystów z aparatami w dłoniach, którym przeszkodziłam w fotografowaniu zabytków. Prawdopodobnie zostałam ujęta na niektórych zdjęciach z otwartą buzią. Tylko tak potrafiłam biegać, wyglądając przy tym, jak buldog po nieudanej próbie wskoczenia na łóżko. Dalej nie przyzwyczaiłam się, że miasto jest tak oblegane przez ludzi z różnych krajów. Byłam jego mieszkanką zaledwie tydzień, ale czułam się, jak u siebie. Nowy Jork naprawdę produkował złudne nadzieje, że tym razem będzie lepiej. Dla tych wszystkich ludzi wokół byłam jedynie anonimową dziewczyną. Jedną z tysięcy napotkanych na ulicach tego miasta.
Wbiegłam po schodach wysokiego budynku i szukałam odpowiednich drzwi. Nie wiedziałam kompletnie, gdzie się znajduje. W oku mignęła postać idąca przed siebie, zapatrzona w telefon. Co druga osoba chodziła z głową spuszczoną w ekran smartfona. Prawdopodobnie nawet mnie nie zauważyła. Była to jakaś wysoka laska. Jej długie, blond włosy sięgały za biodra. Wyglądała, jak nowoczesna wersja roszpunki. Przyśpieszyłam za nią krok. Musiałam działać szybko.
- Em, przepraszam? - odpowiedziałam na co się odwróciła.
- Do mnie mówisz? - wskazała na siebie palcem, marszcząc brwi.
Twarz rozmówczyni wyglądała niczym wyciągnięta z magazynu. Rozświetlona, bez żadnych niedoskonałości czy innych aspektów kategoryzowanych pod kompleksy. Była naprawdę śliczna. Duże zielone oczy, szczupła sylwetka, smukła twarz, długie, gęste włosy. Zrobione rzęsy i idealnie wyregulowane brwi. Po prostu chodzący kanon piękna. Na oko miała z metr siedemdziesiąt pięć, ale wysokie, białe szpilki dodawały kolejnych centymetrów.
- Tak. - wydusiłam zdyszana. - Gdzie znajdę wydział medyczny? Konkretniej, sale profesora Forksa.
- Wydział medyczny? - parsknęła. Błyskawicznie zmieniła ton na widocznie lekceważący. - Chyba psychiatryczny, a nie medyczny. - perfidnie zeskanowała mnie od góry do dołu, prawie śmiejąc się mi prosto w twarz. - Dziewczyno, spójrz na siebie. Wyglądasz, jakbyś była zjarana. Masz powiększone, dziwne oczy, przyśpieszony oddech, a włosy roztrzepane. Skąd się urwałaś? Idź lepiej zajmij się czymś pożytecznym. Możliwe, że pomyliłaś uniwersytety. Nie sądzę, aby ktoś odpowiedzialny za rekrutacje popełnił tak olbrzymi błąd. Jest to karygodne. Będę musiała przedyskutować to z samorządem uczniowskim o dokładniejszej selekcji uczniowskiej. W końcu jestem główną przewodnicząca. - uniosła brew i założyła dłoń na biodro.
Suka. Najprawdziwsza suka.
Gdy za dzieciaka oglądałam filmy o życiu nastolatków, zawsze znalazło się te jedne trio, które znała cała szkoła. Ludzie, którzy wywyższali się ponad wszystkich, ale w rzeczywistości ich poziom był na minusie. Oczywiście ja miałam tą przyjemność, by poznać takową personę. Co z tego, że ktoś jest piękny na zewnątrz, jeśli jest jednocześnie zgniły w środku?
- Urwałam się ze snu i biegłam, aby nie spóźnić się na zajęcia. Przepraszam, że zawracam głowę. Po twojej ocenie jestem w stanie stwierdzić, że nie zajmujesz się niczym związanym z moim wydziałem, więc pewnie również nie wiesz, gdzie on jest. Tak dla dodatkowej informacji. - uśmiechnęłam się sztucznie. Nie zostałam jej dłużna. Bardzo nie lubiłam gryźć się w język. - Nieregularny oddech jest oczywistym sygnałem szybkiego przemieszczania się jednostki. Jednym zdaniem, wysiłek fizyczny taki, jak bieganie to wzrost pobieranego tlenu przez organizm. Natomiast fioletowe oczy są skutkiem niewielkiej ilości melaniny i odbijającego się światła od czerwonych naczyń krwionośnych w tylnej części oka. Czerwone żyłki w białku gałki ocznej są oznaką zarwanej nocy. A włosy? Nie zdążyłam ich poczesać. Dzięki i miłego dnia. - zasalutowałam i odwróciłam się na pięcie.
CZYTASZ
Spójrz Sercem
RomanceCharlotte Mays porzuca ówczesne życie na rzecz studiowania wymarzonego kierunku na najlepszym uniwersytecie w Nowym Jorku. Dwudziestolatka opuszcza małą wieś pod Londynem i obecną szkołę, by spełnić marzenia o pozostaniu pielęgniarką. Niestety rodzi...