Rozdział 2

24 2 2
                                    

Wiele myślałam o chłopaku. Nie spałam pół nocy tworząc w głowie przeróżne scenariusze. Skrycie miałam nadzieję na ponowne spotkanie choć wątpiłam, że kiedykolwiek ono nastąpi. Byłam ciekawa czy Nicholas także o mnie myślał. Wciąż miałam w głowie jego brązowe włosy, których pojedyncze kosmyki opadały na twarz. Jego brązowe oczy odprowadzające mnie wzrokiem pod same drzwi domu. Choć od tamtego dnia minął już tydzień ja nadal zamykając oczy widziałam jego twarz.

- Lily, ja rozumiem, że twój mózg zajmuje coś, a raczej ktoś inny, ale skup się do cholery! - Głos Cherry wyrwał mnie z zamyślenia. W tamtym momencie miałam ochotę powyrywać jej te wszystkie wiśniowe kłaki z głowy. Lubiłam marzyć, zatapiać się w świecie, który istniał tylko w mojej głowie. - Która sukienka? - Zapytała unosząc do góry obie ręce. W lewej trzymała czarną, krótką sukienkę sięgającą jej do połowy uda z wycięciem na plecach, a w prawej identyczną, tylko bez wycięcia.

- Zdecydowanie ta - wskazałam na jej lewą rękę.

Cherry, a raczej Madeline Howard, była moją przyjaciółką od przedszkola. Trzymałyśmy się razem od momentu kiedy na placu zabaw poślizgnęłam się i zdarłam kolano. Inne dzieci śmiały się ze mnie, a ona podeszła i pomogła mi wstać. Jej serce było z czystego złota, ale miała również cięty język. Ksywkę Cherry zyskała przez to, że od pięciu lat regularnie farbuje włosy na wiśniowo. Już nie pamiętam jej w innym kolorze. Jej brązowe oczy idealnie podkreślają jej piegi, których nigdy nie lubiła. Ja tam uważam, że są piękne!

Szykowałyśmy się na imprezę organizowaną przez Alexę Johnson - jedną z cheerleaderek. W końcu wygrałyśmy mistrzostwa Europy! Należała nam się chwila odpoczynku. Tak więc dwie godziny później siedziałyśmy już w taksówce jadąc do domu Alexy.

Rudowłosa przywitała nas w drzwiach i oprowadziła po parterze. Zostawiła nas jednak w kuchni, aby powitać kolejnych gości. Rozejrzałam się po kuchni. Była niewyobrażalnie piękna. Marmurowa wyspa na środku, na której stał alkohol. Białe szafki, z blatem w kolorze drewna. Cały dom oświetlony był różowo-fioletowymi ledami. Wzięłam jeden z czerwonych kubeczków i podstawiła przyjaciółce aby nalała również mi.

- Pij, bo trzeba się rozluźnić złotko - powiedziała jednocześnie stukając się ze mną kubeczkami. W odpowiedzi jedynie zadziorczo się uśmiechnęłam.

Złotko. Ona była cherry, a ja złotko. Nie mam pojęcia dlaczego padło na kolory włosów i u mnie, i u niej, ale podobało mi się.

Duszkiem wypiłam zawartość kubka i złapałam Maddy za rękę, aby iść do salonu. Część nastolatków grała tam w butelkę. Wśród nich ujrzałam dziewczynę z mojego rocznika - Estellę Lister. Miała imię jak księżniczka i nią się chyba czuła. Miała swoje dwie przyjaciółeczki, które latały za nią jak pieski - Mię Torres i Corę Bloom. Same w sobie nie były najgorsze ale w jej towarzystwie stawały się bogatymi dziuniami.

Pociągnęłam Madeline dalej, aby je ominąć. Unikanie konwersacji z nimi stało się moim celem w życiu od dnia kiedy przypadkiem Estella zrzuciła mnie ze schodów, bo trenerka wybrała mnie, a nie ją a kapitana drużyny dwa lata temu. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że wysłała do szkoły swojego tatusia z łapówką, aby Isa zmieniła zdanie.

- Lily! Patrz! - Skrzywiłam się na pisk przyjaciółki. Lily! Patrz! Doskonale znałam te słowa. mogły oznaczać tylko jedno... - Patrz jaki ładny! - No właśnie. - Poradzisz sobie? Czuję potrzebę poznania tego przystojniaka - cała Mad. Za każdym razem pytała czy sobie poradzę, ale nawet gdybym zaprzeczyła ona już dawno była skupiona na celu jaki sobie upatrzyła.

- Leć i nie oglądaj się na mnie - zapewniłam ją. Za każdym razem gdy byłyśmy na imprezie kończyło się to tak samo, a później biedna ja musiałam słuchać o wspaniałości poznanego chłopaka przez kolejne dwa tygodnie.

LeaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz