‿︵‿︵୨˚̣̣̣͙୧ - - ୨˚̣̣̣͙୧‿︵‿︵
-Jak się dziś czujesz?- Delikatne słowa Raisy, wypowiedziane miękkim tonem, otoczyły mnie jak kojący szum strumyka. Spojrzałam w jej ciepły wzrok siedząc naprzeciwko niej w jej gabinecie. Westchnęłam, odrywając od niej wzrok. -czuję się dobrze- krótko odpowiedziałam, a Rai, zapisała to w swoim notatniku.
-Bella, wiesz, że nie na takie odpowiedzi się umawiałyśmy- wtrąciła Rudowłosa nadal z uśmiechem na twarzy. Ona nigdy nie była zirytowaną moją postawą, zawsze mnie rozumiała. Mój wzrok powrócił do jej czysto zielonych oczu:-leki pomagają i czuję się spokojna... jak na razie nie wyobrażałam sobie żadnego zabójstwa lub sobie nie przypominam. Koszmary zniknęły... i pozwalam innym lekarka dawać sobie leki- odpowiedziałam z przerwami, bawiąc się swoimi palcami pod blatem starego drewnianego biurka. Na twarzy pani doktor zaczął się rysować większy uśmiech, zamknęła lekko oczy i przytaknęła, po czym przejechała dłonią swoje długie rude włosy, żeby ułożyć je na miejsce.
-nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy iskierko- kiedy Raisa, użyła tego przezwiska, ponownie poczułam w brzuchu lekkie skrzydła motyli obijających się o ściany, serce zabiło szybciej i mocniej, a w podbrzuszu pojawiło się zapomniane ciepło. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do dołu z zamiarem schowania moim czerwonych od uczucia policzków.
Po wolnym upłynięciu niecałej minuty, moja lekko drżąca dłoń chwyciła za plastikowy kubeczek, który był wypełniony czystą wodą i przybliżyłam go do moich spierzchniętych warg, nawilżając je. Mój wzrok dotarł do malinowych i delikatnie podkreślonych ust starszej kobiety. Ścisnęłam pod biurkiem swoje dłonie, starając się z całych sił, żeby wyraz mojej twarzy się nie zmienił i nie ujawnił buzujących we mnie emocji.
Przełknęłam głowę tworzącą się w moim gardle, a moje oczy skupiły się na kobiecie przede mną. Dokładnie patrzyłam, jak jej powieki powoli opadają i znów się podnoszą, a jej rzęsy są grube i lekko podkreślone przez ciemną maskarę.
-myślisz o czymś specjalnym?- Raisa, zachichotała, delikatnie zakrywając dłonią śmiejące się usta, a jej oczy rozświetliło rozmawianie -wybacz Bella, nie powinnam się śmiać- roześmiana, miła twarz znów wróciła do swojego naturalnego, lekarskiego stanu, a palce zacisnęły się na niebieskim plastiku długopisu, którego trzymała na kartce w czarnym zeszycie. Westchnęłam spokojnie, odwróciłam wzrok od twarzy rudowłosej kobiety, po czym odpowiedziałam.
-zapatrzyłam się w twoją twarz. Przepraszam pani doktor-
‿︵‿︵୨˚̣̣̣͙୧ - - ୨˚̣̣̣͙୧‿︵‿︵
Poczułam delikatną skórę dłoni, która zaciskała palce, łącząc wspólnie nasze ręce. Ciepły spokojny oddech obijał się o małżowinę mojego ucha, a inna dłoń wdzierała się pod moją czarną przylegającą bluzkę, muskając swoim ciepłem delikatną skórę mojego biodra. Głowa mimowolnie odchyliła mi się do tyłu, a z moich ust uciekło westchnienie, które rozbiło się w ciepłym powietrzu około mnie. Poczułam jak do moich pleców, przyciska się sylwetka drugiej kobiety, a teraz już jej obie dłonie trzymają i ściskają mięso na moich biodrach. Prawa dłoń zsuwa się w wolnym tempie do gumki moich szarych spodni dresowych, a ręka lewa sunie normalnym tempem w kierunku mych piersi. Coraz większa ilość skomleć miała okazję uciec ze spuchniętych ust mojej osoby, a podniecenie, jakie odczuwało moje ciało, z chwili na chwile stawało się jeszcze bardziej namacalne i denerwujące.
Moje ciężkie powieki powoli odsłoniły mi świat przede mną, a oczy przyzwyczajały się do białego światła w pustym białym pomieszczeniu. Obróciłam głowę w stronę postaci za mną, a moje oczy rozszerzyły się w mieszanych emocjach, kiedy ujrzałam tę osobę.
Rude włosy w nieładzie opadały na jej ramionach. Makijaż był częściowo zmyty z jej twarzy, a twarz wyrażała dużą ilość emocji. Zmarszczone delikatnie brwi, zarumienione policzki oraz delikatne kropelki potu spływały po czole Dr. Raisy Karpova. Kiedy mój wzrok ruszył w dół jej ciała na, zobaczyłam wąską czerwono linie ciągnącą się przez szyję kobiety, a kiedy mojego oczy dłuższą chwile wpatrywały się w nią. Z niej zaczęła sączyć się większa ilość krwi, zaczęła plamić jej ubrania, a przy tym moje. Oddech kobiety się urwał, ciało po kilku chwilach bezwładnie opadło na białą podłogę na, której doskonale było widać czerwoną plamę krwi, która rozlewała się pod jej niewinnym ciałem.
Zaczęłam do niej krzyczeć, błagając o to, żeby wstała. Błagałam o to, żeby to był sen, a w kolejnej chwili obudziłam się w moim pokoju w zakładzie psychiatrycznym zlana zimnymi, nieprzyjemnymi potami, mocno dysząc.
CZYTASZ
Miłość dzięki zemście - jasność nadziei (WLW, GL)
Romance-Zabiłaś cztery niewinne osoby Ashford!- Ja? zmarszczyłam delikatnie brwi -Tak zmasakrowanych ludzkich ciał w całej swojej karierze nie widziałem, a pracuje już pierdolone 25 lat!- zmasakrowane? ja? zabiła? -Zwymiotowałem kiedy wszedłem do tego jeba...