<5>

132 11 8
                                    

Su: Jak było?
Su: Net?
Su: Nie złość się proszę, nie miałam tego na myśli...
Su: PRZEPRASZAM!!!!
Su: ;((((
Su: Wiem, że to czytasz... Odpisz proszę!
Su: N
Su: E
Su: T
Su: !!!!!!!

Mój telefon od samego rana wibrował jak wysokiej jakości wibrator. Sulani co sekundę starała się do mnie dobić wydzwaniając i pisząc sms. A ja nie miałam narazie w planach słuchać jej tłumaczeń i przeprosin. Miałem na głowie poważniejsze problemy.

Za pół godziny miałem spotkać się z Aonungiem, a ja ledwo potrafiłem trwafic piłką do kosza. Cały dzień w szkole nie mogłem się skupić, a na dodatek Aaron ciągle chodził za mną prosząc o kolejne spotkanie. Podobał mi się bardzo i schlebiało mi jego zainteresowanie, ale nie w tym konkretnym momencie. Siedziałem właśnie w pokoju czytając ostatni raz pod jakim kątem powinno rzucić się piłkę aby trafiła do kosza.

Na boisko miałem 10 minut drogi więc będąc tam 20 minut wcześniej będę w stanie trochę potrenować. Cóż dalej nie wiem jak zrobię to bez piłki, ale coś wymyślę.

Zawiązałem sobie buty na dwie kokardki aby czasem przypadkiem mi się nie rozwiązały. Ubrałem materiałowe spodenki i luźną koszulkę z krótkim rękawkiem, a na to narzuciłem bluzę. Wziąłem do ręki butelkę z wodą i wyszedłem.

Założyłem słuchawki na uszy i puściłem swoją ulubioną playlistę. Pierwsze co usłyszałem to „It Is You" od Dany Glover i cóż moja miłość do Shreka zawsze jest ponad wszystko. Mam straszny sentyment do tej piosenki.

Ruszyłem powolnym krokiem w stronę boiska analizując jeszcze raz wszystko w mojej głowie. Będę miał chwilę żeby się rozciągnąć i przygotować psychicznie na wakacje pełne wrażeń. Może i przegram ale nie chce naderwać sobie mięśni.

Na boisku byłem 20 minut wcześniej lecz na moje nieszczęście - nie sam. Na środku stał nie kto inny jak ten delikwent, przez którego w ogóle musiałem się tu pojawić. Warknąłem i otworzyłem bramkę wchodząc do środka i w tym samym czasie mój telefon zadzwonił. Szybko wyjąłem go z kieszeni i zobaczyłem na wyświetlaczu imię i zdjęcie Aarona. Zrobiłem je jak byliśmy w McDonald's. Włożył dwie frytki i udawał wampira, a ja zrobiłem mu zdjęcie i stwierdziłem, że wygląda jak mors a nie wampir. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie i odebrałem.

- Hej - powiedziałem i położyłem moją butelkę na ziemię.

- Hej Net! Chciałem zapytać co u ciebie.

- Nie narzekam, a u ciebie? - zapytałem i w tym samym momencie poczułem na sobie palące spojrzenie mojego towarzysza.

- To świetnie, u mnie jest nawet bardzo dobrze - wyczułem jego uśmiech przez telefon. - Masz może czas? Teraz? - zapytał.

- Ugh... Nie bardzo, jestem teraz dość zajęty i nie dam rady, a co się stało?

- O... To nic, może innym razem - powiedział z wyczuwalnym smutkiem.

- Ale co się stało? - zapytałem.

- Nic, tylko zorganizowałem nam randkę - powiedział, a ja zatrzymałem się wpół kroku.

- Co? - zapytałem,

- Poświęciłem na to sporo czasu, ale nie chcesz to trudno, może innym razem - warknął.

- O co ci chodzi? - zapytałem ostro. - Przecież ci mówię, że jestem zajęty i nie mam czasu, gdybyś mi powiedział wcześniej może bym go znalazł!

- Już i tak nie ważne, pa - powiedział i od razu się rozłączył, a ja się ostro wkurzyłem. O co mu znowu chodzi, przecież mógł mi powiedzieć wcześniej, a nie na ostatnią chwilę. Nie może mieć teraz do mnie pretensji, że miałem inne plany!

Do you wanna play? ~ AonungxNeteyam Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz