★~10~★

63 1 0
                                    

Biały pokój i dziwny pajęczy zmysł. Miałem już dosyć tego koszmaru. Zasnąłem podczas filmu z Nat. Poprzedniej nocy nic się nie odzywałem, ale musiałem się doinformować.

Pojawił się mężczyzna białe szaty, ciemno niebieskie dżinsy i blond włosy. Twarz jak zawsze zamazana.

Wyciągnął pistolet.

- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - zapytałem od razu. Nie mogłem się ruszyć z miejsca. Po prostu stałem. - Chce porozmawiać z kimś kto będzie mówił normalnie.

Pięć strzałów, cztery przebiły moją skórę, jeden nie wiedziałem gdzie jest. Tak jak zawsze padłem na ziemię.

- Nie znasz dnia, ani godziny. Nie mów nikomu wiesz, że będą tylko wzywać karetkę i ewentualnie będą się martwić, zapamiętaj ten sen oraz słowa.

Miałem plan się wyrywać najwidoczniej nie wypalił. Wstałem chociaż nie chciałem. Wykrwawiające się cztery dziury zniknęły. Ręka Hulk'a wyrzucająca faceta w las, który nagle się pojawił. Raczej by nie przeżył.

Szarpnięcie za włosy, a Wade przede mną w szklanej klatce.

- Petey! Przepraszam nie wiedziałem, że też będziesz to wplątany. - powiedział Deadpool. Jak w sumie zawsze - Zostawcie go w spokoju! 

Nieznajomy się pojawił po lewo tyłem do mnie. Miałem nagle mokre policzka i leciały po nich łzy. Niekontrolowanie. Jedyną nadzieję, którą trzymałem to że dowiem się o co tu chodzi.

- No co Wilson humorek się pogorszył? Cichszy się stałeś. Nie jesteś już taki wygadany. - odezwał się blondyn z zamazaną twarzą.

Wszystko znikło. Był tylko biały pokój. Cztery dziury na moim brzuchu pojawiły się.

- Boże! Dziecko! Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej? - Rozbrzmiał zmartwiony głos Pana Starka, ale nadal nikogo nie było.

- Na mnie było już za późno. Pomóżcie Wade'owi. On dostał ostatnią kulkę. - powiedział mój głos, ale chwila przed tym powinno być to dziwne "kocham cię, tato". Po chwili mój głos dodał. - Udało wam się. Wygraliście. Ale to nie jest moja wygrana.

Nic nie widziałem oprócz jasności białego pomieszczenia.

- Myślałeś, że twoja ciotka May Parker na prawdę zginęła na raka? - powiedział nieznajomy. Zapamiętałem jego głos mimo nie widzenia go poza snem.

Nie minęła chwila, a wszędzie rozbrzmiewały trzy słowa moim głosem.

Kocham cię, tato.

Kocham cię, tato.

Kocham cię, tato.

Kocham cię, tato.

Kocham cię, tato.

Kocham cię, tato.

Kocham cię, tato.

Kocham cię, tato.

Wszystko nagle ucichło. Biały pokój zamienił się w cały czarny. Mokre policzki były suche. Zimny wiatr prawie mnie przewrócił. Tego momentu nigdy nie widziałem. Przed sobą zobaczyłem... siebie. Z czterema dziurami w brzuchu, byłem tam ubrany w strój Spider-Man'a. Tylko bez maski.

Nie było to lustro. Ja w tym śnie miałem zawsze swoją piżamę.

Wydaje mi się, że drugi ja właśnie poczuł strzały. Od razu prawą dłonią zasłonił cztery dziury po mojej lewej, jego prawej stronie brzucha. Później dołożył lewą ręke. Nie muszę chyba wspomnieć o szeroko otworzonych gałek ocznych. Spojrzał się w bok.

 Scars that will stay forever.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz