Rozdział 2

3 0 0
                                    

Gdy poznałam Liama był chłodny październikowy wieczór w Nowym Jorku. Moja przyjaciółka Betty miała urodziny, więc zorganizowałyśmy babski wypad. Siedziałyśmy w jakimś obskurnym barze na Brooklynie. W kącie grała stara, lekko szumiąca szafa grająca. Śmierdziało potem, piwem i o dziwo kadzidełkami. Juni zapytała wtedy barmana o konkretną nazwę tych kadzidełek. Używa ich do dzisiaj i bez woni piwa i potu pachną zdecydowanie lepiej.

Zdążyłyśmy wypić już po trzy piwa, a ponieważ nigdy nie miałam mocnej głowy, byłam w wyjątkowo wesołym nastroju. Śmiałam się w głos z każdej opowiadanej przez moje przyjaciółki historii. Spędzałam świetny wieczór. Sączyłam cuba libre, za którego zdecydowanie przepłaciłam i czułam się wyjątkowo dobrze, jak na dziewczynę, która dwa dni wcześniej rozstała się z chłopakiem.

- Po prostu jesteśmy na innych etapach w życiu - stwierdziłam podczas naszego ostatniego spotkania.

W wolnym tłumaczeniu miałam na myśli to, że w sumie nigdy go tak naprawdę nie kochałam. Jednak faktycznie byliśmy na różnych etapach. W tym go nie okłamałam. On chciał się żenić, chciał zakładać rodzinę. Ja miałam dwadzieścia dwa lata i chciałam korzystać z życia, a nie brać razem kredyt i kupować mieszkanie z pokoikiem dla dziecka. A może po prostu nie chciałam tego z nim.

Juni opowiadała o tym jak po jednej ze studenckich imprez - nie studiowała, po prostu uwielbiała podrywać studentki i pić za pieniądze obcych ludzi - trafiła do mieszkania dziewczyny, która... Właściwie, to już na samym początku tej historii przestałam jej słuchać, bo mój wzrok przykuł chłopak po drugiej stronie baru. Wtedy jeszcze go nie znałam. Widziałam go pierwszy raz w życiu, ale to był on.

Liam Blythe.

Opierał się plecami o ścianę i ewidentnie ignorował chłopaka, który siedział po drugiej stronie stolika. Uśmiechał się, nie spuszczając ze mnie wzroku. Też się uśmiechnęłam. Wpatrywałam się w niego, a on we mnie. Przechylił delikatnie głowę na bok. Mój żołądek wywinął fikołka. Wtedy pierwszy i ostatni raz w życiu naprawdę czułam się, jakby świat wokół przestał istnieć.

Aż ktoś trącił mnie w ramię.

- Może zaprosimy ich do nas - zaproponowała Betty - będziecie mogli pogadać zamiast tylko rozbierać się wzrokiem - zaśmiała się, na co przewróciłam oczami. Juni jednak jej zawtórowała, klękając na krześle, by było ją lepiej widać.

- Ej, chłopaki - wrzasnęła, machając do nich. Obaj przenieśli na nią wzrok - może się do nas przysiądziecie?

Przysiedli się. Uścisnęliśmy sobie z Liamem dłonie. Możliwe, że chwilę dłużej niż wypadało. Później poznałam jego towarzysza. Jego kuzyna, Trevora. Zaczęliśmy rozmawiać. Juni jak zawsze jako pierwsza przełamywała lody paplając, co jej ślina na język przyniesie. Alkohol dodatkowo nas ośmielał. Śmiałam się tak, że rozbolał mnie brzuch.

Gdy staliśmy z Liamem przy barze, czekając na kolejne drinki, jakaś kobieta puściła z szafy grającej Like a Virgin od Madonny. Liam spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. Jego oczy błyszczały w przytłumionym świetle baru

- Kocham Madonnę - zawołał bełkotliwie, a ja zaczęłam się śmiać. Niespodziewanie chwycił mnie za dłoń i wyciągnął na środek sali. Wolną dłoń położył na moich plecach. Nikt inny nie tańczył, ale nam to nie przeszkadzało w chaotycznym pląsaniu i śpiewaniu wraz z Madonną. Śmiałam się głośno, gdy obrócił mnie w tańcu. Patrzyłam w jego błękitne oczy, gdy razem wykrzykiwaliśmy słowa refrenu. Później, gdy myślałam o tej chwili, uznałam ją za właśnie ten moment, w którym się w nim zakochałam. Byłam nim oczarowana od pierwszego spojrzenia.

Niestety tamten wieczór ja skończyłam ze złamanym sercem. Natomiast Betty z miłością życia.

***

Better Than RevengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz