°prolog°

21 1 0
                                    

Wstawając rano, niespodziewałam się tego „co”, a bardziej „kto” wreszcie da mi odrobinę nadziei.

°°°

To już 40. raz. Kolejna porażka. Była godzina 19, a ja, będąc ostatni dzień w Niemczech, stwierdziłam, że odwiedzę ostatnią galerię sztuki. Mój hotel w Dreźnie był całkiem niedaleko, więc nie musiałam się zbytnio spieszyć. Przynajmniej tak myślałam. Gdy skończyłam podziwiać obrazy słynnego Rafaela Santi i Johannesa Vermeera, minęły niecałe 3 godziny, co oznaczało, że za 15 minut zamykają bramę mojego tymczasowego spoczynku.

Założyłam szybko słuchawki i dopijałam czarną kawę w biegu.

Zapytacie: kawa o 21? Tak, już tłumaczę. Szukałam pewnego lekarza. Od pewnego czasu borykam się z dziwną przypadłością. Szukałam porad w wielu miejscach na świecie. Najpierw lekarza, a z biegiem czasu – szamana lub nawet uzdrowiciela. Jestem w Niemczech już 3 dzień i wracając do Drezna, nadal nikt nie raczył mi pomóc. Ludzi to zwykle przerastało. Jednak byli też tacy, którzy chcieli stosować zbyt niebezpieczne metody, zważając na skalę problemu.

Wracając. Mimo biegu nie czułam zmęczenia. Od roku zaczęłam intensywnie ćwiczyć oraz poświęcałam się nauce sztuk walki. Głównie ze względu na moją przypadłość, z którą nie wiedziałam, jak sobie poradzić.

Słuchałam albumu „Facelift” zespołu Alice in Chains. Był to jeden z moich ulubionych zespołów, z których czerpałam ogrom inspiracji. Analizując piosenkę, przez przypadek wpadłam na kogoś. Zobaczyłam, że moja kawa przeniosła się na ubrania pewnego mężczyzny. Od razu zareagowałam, nawet nie patrząc na niego.

-Kurwa, bardzo pana przepraszam – powiedziałam szybko, nadal lekko zdezorientowana.
Wysoki mężczyzna spojrzał na swoje ubrudzone kawą ubrania.

-Jak... śmiesz?! – powiedział z wyższością. Spojrzał na mnie wściekle, nie przypatrując mi się dokładnie. Zdjęłam słuchawkę, by lepiej go słyszeć.

-Jak śmiałaś zniszczyć moje ubranie?! – powiedział gniewnie, patrząc na mnie z góry.

-Eeee, kurczę, naprawdę bardzo pana przepraszam – odpowiedziałam, nie zważając na jego dziwny wygląd. Wyjęłam ze swojej kieszeni 100 dolarów. – Proszę, to powinno pokryć koszty pana stroju. – Zawahałam się chwilę, opisując mu problem. – Jeszcze raz pana niezmiernie przepraszam. – Wręczyłam mu pieniądze.

Ach, to już drugi raz w tym miesiącu, brawo, geniuszko – pomyślałam w myślach.

Mężczyzna patrzył na mnie oszołomiony. Gdy przypatrzyłam mu się chwilę dłużej, pomyślałam, że może jest jakimś cosplayerem albo animatorem dla dzieci.

-Czy ty w ogóle masz świadomość, kim ja jestem? – zapytał z wielkim gniewem i arogancją.
No to super, trafił mi się typ „jeżeli nie zaczniesz mnie błagać o wybaczenie, to moja wielkość ci nie wybaczy”.

-Eee... Niestety nie, aczkolwiek uważam, że 100 dolarów jak najbardziej pokryje koszty pana stroju – odpowiedziałam, uśmiechając się najżyczliwiej, jak tylko się dało.
Przez chwilę zauważyłam, że wokół mnie jest dość cicho. Wyjęłam drugą słuchawkę i zaczęłam się lekko rozglądać wokół siebie, ignorując przez chwilę aroganta. W tamtym momencie zrozumiałam swoje położenie i dziwne zachowanie nieznajomego. Wszyscy dookoła mnie klęczeli.

°°°

Bogini AbsurduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz