13 1 5
                                    

– Czy ja przeszkadzam w jakimś wystąpieniu? Naprawdę najmocniej przepraszam, już znikam. Powoli odchodziłam od nieznajomego. Pomyślałam wtedy, że przez przypadek zobaczyłam jakąś sektę albo dziwne, niemieckie przedstawienie.

Powiedziałam sobie w myślach: "Dobra, to nie moja sprawa, nie będę oceniała i robiła sobie i innym kłopotów".

Jednak wtedy mężczyzna w przebraniu złapał mnie za nadgarstek.
– Czy ty naprawdę myślisz, że to jakaś gra? I jeszcze masz czelność dawać bóstwu śmiertelne pieniądze... – Uniósł swój prawy kącik ust do góry w kpiący sposób.

– Jestem Loki, syn Odyna, Bóg Psot i Kłamstw! – wykrzyczał z ogromną arogancją i gniewem.
– A ty, głupia, parszywa śmiertelniczko, kłaniaj się przed swoim panem! – Spojrzał się z wściekłością w moje czarne tęczówki.

– Eeeee... okeeej, nie wiem, co jest tutaj grane, ale po pierwsze, nie będę się przed tobą "kłaniała". A po drugie, puść mnie, o wielki panie – powiedziałam sarkastycznie.

Loki spojrzał na mnie, jakby nie dowierzał, co mówię.
Niezwłocznie wycelował swoją włócznię w moje serce. Odbiła się lekko od mojej klatki piersiowej, jednak nie dała mi żadnych efektów.
– Powiedziałem, kłaniaj się przed swoim władcą! – Znowu uniósł swój głos na mnie.

Podniosłam lekko swój prawy kącik ust i uniosłam prawą brew.
Nieznajomy jakby zastygł. Jeszcze kilka razy próbował zrobić mi krzywdę tym dziwnym narzędziem.
– Ał... Możesz przestać? – zapytałam znudzonym tonem.
– Kim ty jesteś i dlaczego nie wykonujesz mojego rozkazu? – Powiedział groźnie z ogromnym zdziwieniem.

Wtedy, dodając niepotrzebnego zamieszania, ktoś z tłumu zaczął coś krzyczeć po niemiecku.
– Ludzie! To Maelisa! Ta artystka! To ona! – Wskazywał na mnie palcem.

Gdy usłyszałam swoje sceniczne imię, zrobiłam ze swojej dłoni tarczę, by zasłonić część twarzy widzianą przez klęczące, szeptające między sobą zgromadzenie.
Nie mogłam dopuścić, by ktokolwiek mnie rozpoznał.
– Artystka? Maelisa? Więc tak się zwiesz, śmiertelniczko? – Zapytał się magik z przesadnie, nad wyraz zabawną dla mnie, złowieszczą aurą.
– Eeee, nie... Ktoś musiał mnie z kimś pomylić... Ja jestem tylko zwykłym, najnormalniejszym człowiekiem... i tak sobie żyję... – Popatrzyłam na niego, mrugając.

– Jesteś wyjątkowo pyskata, zważywszy na to, że jesteś na mojej łasce! – Powiedział, zaciskając mój nadgarstek. – Będziesz tego ogromnie żałowała!
– Żałować to będziesz ty. Wypuść ją – powiedział Kapitan Ameryka, rzucając tarczę w Lokiego. Zielonooki złapał ją, puszczając mój nadgarstek, oddając mi moją wolności.
– Huhuhu... żołnierzyk? Nie pomyliłeś przypadkiem epok, Rogers?! – Zapytał go kpiąco Loki.
– A ty nie pomyliłeś światów? – Odpowiedział i kazał zgromadzonym ludziom uciekać.

Wśród krzyków, strachu i ogromnego chaosu, na niebie pojawiło się małe światełko. Im dłużej wpatrywałam się w nie, tym bardziej się zbliżało. Z każdą kolejną sekundą widziałam, jak coś podobnego do postury człowieka się zbliża.
– No nie gadaj... Iron Man! – Powiedziałam, nie przejmując się moją kiepską sytuacją.

Idąca do Ameryki postać ujawniła swoją twarz.
– Mamy cię. Koniec tych gierek w myszkę i kotka, cwaniaczku – powiedział do Lokiego i stanął obok Kapitana.
Człowiek-robot popatrzył na mnie i wskazał palcem.
– No nie wierzę... Melissa? Ta z Purple Midnight? Mogę autograf? – Zapytał, wdrażając bardzo Starkową energię.

Czułam wtedy chaos i dezorientację, jednak poczucie, że Iron Man jest moim fanem, wywołało we mnie ogrom tęsknoty za moją pasją.
– No nie gadaj... – Rozszerzyłam oczy i uniosłam prawy kącik ust do góry. – Ale super.

Kapitan Ameryka i Loki słuchali nas w lekkim osłupieniu. Przerywając naszą wymianę zdań, zielonooki mężczyzna zaatakował zbroję Starka. Gdy oni wymieniali ze sobą ciosy, Steve podszedł do mnie z zamiarem ochronienia mnie.

– Chwila, nie dotykaj mnie! – Szybko mu powiedziałam.
– Posłuchaj, zabiorę cię w bezpieczne miejsce, a ty uciekniesz tam, gdzie inni. Wszystko będzie dobrze – odpowiedział w pośpiechu, zbliżając się do mnie.
– Ale naprawdę nie dotykaj...

Nagle, gdy Steve dotknął mojego ramienia, rozbłysło się fioletowe światło. Wielka energia w postaci fioletowej kuli wystrzeliła na bohatera, który został odrzucony na pobliską latarnię.
Złapałam się za głowę i padłam na kolana.
– Kurwa mać! Tak to jest, jak się nie słucha! – Krzyknęłam w irytacji i lekkim bólu.

Wielka dawka energii nie uszła uwagi Lokiego i Iron Mana.
– Steve, żyjesz? – Spytał Avengers, nie dostając odpowiedzi zwrotnej.
– Kurwa! – Krzyknął, biegnąc do kompana.
– Co ty zrobiłaś? – Spytał mnie, jednak ja nie odpowiedziałam.

Gdy Tony próbował obudzić Steve’a, zauważyłam, jak zielonooki wpatruje się we mnie z pewnym rodzajem zainteresowania. Podparłam się o pobliską poręcz i starałam się uspokoić.
– No, no... czyli to dlatego moja moc na ciebie nie podziałała... – Zaczął mówić, powoli zbliżając się do mnie. Spojrzałam na niego, a on zastanawiał się nad czymś. Coś knuł.
– No więc, mała zmiana planów... Śmiertelniczko, idziesz ze mną! – Powiedział do mnie władczo i był już bardzo blisko mnie, gdy Steve pojawił się przed nim. Odepchnął go i znowu rozpoczęła się walka. Wstałam powoli i kroczyłam ku wyjściu.
°°°
Obiecuję będę pisała więcej, potrzebuje więcej czasu. Dziękuję wszystkim za przeczytanie, bardzo doceniam wasze rady i sugestie!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 15, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bogini AbsurduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz