- A co, jeśli na niego gdzieś wpadnę lub go spotkam?! – spytałam zmartwiona moją mamę, która siedziała na moim łóżku już widocznie zmęczona.
- Lissy... to jest na prawdę mało prawdopodobny scenariusz – odpowiedziała z westchnieniem matka.
- boję się tak czy siak...
Już od dobrych kilku godzin myślałam tylko o Wielkiej Brytani. Miałam tam jechać na wycieczkę szkolną, dopiero niedawno zorientowałam się, że przecież tam mieszka też mój ojciec. Mimo że już rodzice wzięli rozwód A ja wiedziałam, że nie będę musiała go więcej widzieć to ja i tak strasznie dramatyzowałam. A co najmniej tak twierdzi moja mama. Bałam się, że zobaczę go gdzieś na drodze, przy sklepie czy w miejscu, gdzie akurat będę ja. Mimo że Texas to piękne mie- jsce i chciałabym je odwiedzić to nadal miałam te pieprzone myśli o moim ojcu.
Po jakimś czasie moja mama wstała z łóżka i podeszła do mnie po czym przyklęknęła przy mnie.
- uspokój się, weź wdech i wydech.
Zrobiłam to co mi powiedziała i spróbowałam się choć trochę uspokoić.
- dobrze, a teraz słuchaj. Masz dokończyć się pakować, dobrze się bawić i nie myśleć tyle o twoim ojcu zrozumiano?
- Tak - odpowiedziałam po motywacyjnej mowie mojej mamy – i dziękuję.
- ależ nie ma sprawy – uśmiechnęła się co uwydatniło jej drobne zmarszczki po czym przytuliła mnie.
Po chwili wróciłam do pakowania A mama wyszła z pokoju. Cieszyłam się, że ją miałam. Zawsze mi pomagała i mogłam na nią liczyć w trudnych momen- tach. Gdyby nie ona nie wiem jak bym sobie poradziła.
Była już 18. To oznaczało, że dzisiaj o tej godzinie będę rozmawiać z przyjaciółmi! Po mojej przeprowadzce ustaliliśmy sobie, że w każde wtorki, czwartki i soboty rozmawiamy na rozmowie wideo. Ostatnio jakoś rzadziej zaczęli się udzielać Carl i Emily ale skarżyli się na zaległości i naukę więc im odpuszczałam. Najwięcej rozmawiałam z Caroline którą była mi szczególnie bliska. Często same pisałyśmy i rozmawiałyśmy o głupotach i plotkach. Miałam pewną nadzieję, że jakoś się spotkamy na moim wyjeździe.
Już po chwili leżałam na łóżku z laptopem przed osobą. Do rozmowy dołączali po kolei kolejne osoby. W efekcie byli wszyscy oprócz Emily.
- hej! – odezwała się pierwsza wygodniej usadawiając się na materacu.
Matt siedział przy biurku i pisał coś w zeszycie, Carl ją Do jakąś zupkę chińską a Caro ze skupieniem nawlekała jakieś koraliki na mały sznurek.
- siema – przywitał się mój chłopak - co tam?
- wszystko w porządku, nie mogę się doczekać wyjazdu! – Odpowiedziałam.
Nasza relacja z Carlem była... dobra. Byliśmy w związku na odległość, ale pisaliśmy ze osobą i kilka razy nawet mnie odwiedził. Nie było to łatwe, mieliśmy swoje kryzysy, ale dawaliśmy radę.
- wie ktoś czemu Emily nie ma? – spytał się blondyn.
- podobno wyszła z jakąś koleżanką na miasto – Odpowiedział Matt na zadane pytanie. Może i tego nie okazywał, ale wszyscy widzieliśmy, że dziewczyna mu się podoba.
- Liss – odezwała się szatynka – wiesz w ogóle, że jakaś inna szkoła jedzie z waszą?
- Tak słyszałam. Jadą osoby z Brighton Academy. Prestiżową szkoła dla dzia- nych dzieciaków – powiedziałam na co dziewczyna wywróciła oczami.
- oj no weź może znajdą się jacyś normalni.
- zobaczymy- odpowiedziałam na co Caro się uśmiechnęła pogodnie.
Gadaliśmy tak, z trzy godziny. Ja musiałam kończyć, bo chciałam się wyspać, miałam wstać jutro o czwartej trzydzieści... była to nie ludzka godzina wstawa- nia. Reszta znajomych też musiała kończyć, ponieważ było już w trochę późno. Jeszcze przed pójściem spać poszłam umyć zęby i nalać wody do miski dla mojej rudej kotki Millie.
Gdy rano obudził mnie dźwięk budzika byłam dosłownie wrakiem człowieka. Myślałam nad tym czy się chociaż może nie pomalować, aby zakryć sińce pod oczami, ale w sumie nie chciało mi się. Poza tym w samolocie równie dobrze mogłam to zrobić. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie zastałam mamę, która nie wyglądała najlepiej, pewnie też się nie wyspała. Mówiłam jej ze sama dam radę pojechać na lotnisko, ale ona się i tak uparła, że mnie odwiezie. No cóż może teraz żałowała trochę tej decyzji, ale starała się nie dawać tego po sobie poznać.
- i jak? Gotowa? – Spytała.
- Jak nigdy – odpowiedziałam z ironią podchodząc do ekspresu. Może kawa mnie trochę rozbudzi.
Kobieta pokiwałam głową z uśmiechem po czym dopiła swoją czarną kawę, odłożyła filiżankę do zlewu i podeszła do mnie, aby złożyć pocałunek na mojej głowie.
Po jakimś czasie byłyśmy już gotowe. Siedziałam już na miejscu pasażera i pa- trzyłam przez szybę na rozpościerający się miejski krajobraz. Mama była sku- piona na drodze, ale musiała jakoś wypełnić tą ciszę.
- stresujesz się?
- tym czy zobaczę ojca i lotem? Tak – odpowiedziałam zgodnie z prawdą na co ona się zaśmiała. Mi tam nie było do śmiechu.
- zawsze bałaś się latać samolotem – stwierdziła.
To prawda, naoglądałam się za dużo filmów i dokumentów o wypadkach sa- molotowych przez co teraz miałam jakieś dziwne scenariusze w głowie, jeśli chodziło o loty samolotem. Musiałam się przyzwyczaić do tego, jeśli chciałam być projektantką podobno w tej dziedzinie dużo się podróżuje. Od wielu lat chciałam się zajmować modą. Te wszystkie pokazy, na których są pokazywane twoje projekty i to jak potem dumnym się z nich jest. Coś wspaniałego!
Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Widziałam też już kilka znajomych twarzy z czego się cieszyłam, ponieważ to znaczyło, że nie będę musiała sama tam stać i czekać na resztę osób. Wyszłam z samochodu po czym wyciągnęłam walizkę z bagażnika. Pocałowałam mamę w policzek i się pożegnałam. Zaraz potem znalazłam się obok Hazel i Cherry. Były to moje dwie przyjaciółki że szkoły. Hazel była uroczą niską blondynką A Cherry zadziorną dziewczyną o średnim wzroście z czereśniowymi włosami, bardzo pasowało to do jej imienia. Z dziew- czynami poznałam się już mojego pierwszego dnia szkoły. One obie były zupełnie inne. Cherry jest cięta i spokojna A Hazel wybuchowa, ale bardzo miła.
- hej Lissy! – przywitała się pierwsza Hazel.
- Boże wyglądasz jak siedem nieszczęść - Zaśmiała się czerwonowłosa co ja zignorowa- łam i przewróciłam oczami.
- dzięki za komplement- sarknęłam.
Po krótkiej wymianie zdań postanowiłyśmy wejść do budynku lotniska i usiąść gdzieś. Nie siedziałyśmy jednak za długo, bo już zaraz miała się odbyć kontrola bagaży i inne takie.
Po jakimś czasie byliśmy już w samolocie. Lecieliśmy z drugą szkołą przez co było nas bardzo dużo. Cherry siedziała z Hazel więc nie mogłam siedzieć z którąś z nich. Więc zostało mi siedzieć samej i stresować się przez cały lot czy samolot na pewno nie ulegnie rozpadowi. Usiadłam na siedzeniu przy oknie i położyłam obok swoją małą torbę. Nie zdążyłam się nacieszyć ciszą, ponieważ zaraz usłyszałam pewien męski głos.
- to miejsce jest wolne?
- och... tak – odpowiedziałam niechętnie.
Po tych słowach chłopak usiadł obok mnie z lekkim uśmiechem. Z wyglądu był chyba w moim wieku. Miał brązowe włosy które kręciły się w loczki. Na nosie miał założone okulary i było mu widać kilka piegów.
- jesteś może z Silverlake school? – zapytał nieznajomy.
- tak? – odpowiedziałam na co chłopak się ponownie uśmiechnął.
- fajnie, ja jestem z Brighton Academy, jedziemy razem to Teksasu, jestem Thomas tak w ogóle - przedstawił się po czym wystawił do mnie rękę.
- ja Lindsay – powiedziałam lekko się uśmiechając.
Zaraz potem poczułam, że zaczęliśmy startować. Mocno się spięłam przez co wbiłam paznokcie w podłokietnik fotela. Przymknęłam oczy po czym zaczęłam liczyć w myślach do dziesięciu. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na swojej. Był to Thomas, który trzymał moją rękę. Przyznam, że ten gest mnie nieco rozluźnił i uspokoił. Chłopak spojrzał i mrugnął do mnie.
Thomas okazał się super towarzyszem. Mówił dużo, ale nie przeszkadzało mi to. Miał świetne poczucie humor, fajnie się z nim gadało i chyba nawet złapaliśmy wspólny język.
- dzięki za miło spędzony lot – powiedziałam, gdy już wylądowaliśmy.
- mi również było miło! Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy- odpowiedział z uśmiechem.
Wstałam po czym zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Gdy byłam już na lotnisku stanąłem przed wejściem i zaczęłam czekać na dziewczyny. Po chwili już je zobaczyłam.
- hej, jak miną lot? – Spytałam, gdy byłyśmy już razem.
- Cher cały lot przespała przez co się nudziłam... – westchnęła blondynka – ale widzia- łam pewnego przystojnego chłopaka! Nie jest chyba z naszej szkoły, bo go nie kojarzyłam musiał być z Brighton.
Pokiwałam głową uśmiechając się po czym razem zaczęłyśmy iść po nasze bagaże. Dziewczyny uporczywie kłuciły się o coś, ale nie do końca wiedziałam o co. Pokiwałam głową uśmiechając się po czym razem zaczęłyśmy iść po nasze bagaże. Chyba za bardzo się na nie zapatrzyłam, ponieważ zaraz potem poczułam, że wpadłem na kogoś. Chwilę później zobaczyłam jak ktoś się przewrócił przeze mnie.
- ojej... najmocniej przepraszam zagapiłam się na coś – powiedziałam szybko do chłopaka, który się przewrócił i podałam mu rękę, aby pomóc wstać.
- patrz, jak łazisz – powiedział. Zignorował mój gest pomocy i sam wstał po czym zmierzył mnie groźnym spojrzeniem i odszedł.
Aha?
Otrząsnęłam się po czym spojrzałam na dziewczyny.
- co? – zapytałam Hazel, która patrzyła na mnie z otwartymi ustami. Cherry chyba też nie wiedziała o co chodzi, bo patrzyła na nią ze zdezorientowaniem.
- to był ten chłopak, o którym wam mówiłam! – powiedziała entuzjastycznie – Liss ty szczęściaro!
- szczęściaro? Ten głupek właśnie mnie skrytykował – fuknęłam.
- oj tam, oj tam, przystojny jest
- nie – powiedziałam i przewróciłam oczami.
Blondynka jedynie się zaśmiała. Nie przedłużając po prostu poszłyśmy po bagaże żeby nie przedłużać, zaraz miał przyjechać autobus którym mieliśmy dotrzeć do naszego hotelu do naszego hotelu.
CZYTASZ
Not like that
RomanceLindsay to dziewczyna, której ojciec zdradził matkę. Obie postanawiają zacząć nowe życie i przeprowadzić się z Teksasu do słonecznej Kalifornii. Dziewczyna z czasem przestała myśleć o przeszłości i zaczęła żyć teraźniejszością. Wszystko, było by dob...