37 2 2
                                    

Rui - słyszałam to imię wiele razy. Każdego dnia widzimy się przy tej samej ławce, o tej samej godzinie. Zawsze staram się witać go, o tej samej porze, choć nie wiem jak długo wmawianie mu, że to tylko przypadek będzie się sprawdzało. Może powinnam mu powiedzieć, że już przyzwyczaiłam się do przychodzenia długo przed lekcją, nawet jeśli dobrze wiem, że wolałbym wchodzić do sali równo z dzwonkiem, ale Kamishiro nie ma późniejszego autobusu by tutaj dojechać, więc zawsze jest tak wcześnie. Przynajmniej to nasza codzienna okazja, żeby pogadać, kiedy nie ma nikogo wokół. Gdyby tylko byłoby to inne miejsce, a nie szkoła byłabym w niebie. Dlaczego on musi mieć tak dużo znajomych? Pewnie nie mam nawet szans z innymi jego przyjaciółkami.
Dzisiaj jak zwykle zobaczyłam go wychodzącego do szkoły, jestem dziś za wcześnie, przyszłam tutaj przed nim. Właściwie nie wiem, czy wolę, gdy to ja witam go cała uśmiechnięta, czy to on rozgląda się dookoła w poszukiwaniu mnie z niezbyt zadowoloną miną, a jego uśmiech pojawia się dopiero po namierzeniu mnie wzrokiem. Patrzenie jak podbiega do mnie dodaje mojemu sercu szybsze tempo. Chciałbym podbiec do niego i wbiec w jego ramiona, i powiedzieć mu, jak bardzo go kocham, ale to nigdy się nie zdarzy. Po prostu będę obserwować jego uśmiech z daleka.
-Dzisiaj jesteś przede mną. Nigdy ci się to nie zdarzyło. - zaśmiał się Rui.
Jego śmiech jest naprawdę jest słodki. Jego głos też, to oaza spokoju. Połączenie tych dwóch rzeczy, to coś, co mogłabym słuchać godzinami, ale teraz muszę nacieszyć się tymi kilkunastoma minutami.
-Udało mi się wstać na wcześniejszy autobus, niż zwykle. - odpowiedziałam.
Czasem zastanawiam się, czy on też pamięta to wszystko co mówię? Czy gdyby mógł, to specjalnie zacząłby wstawać, żeby zdążyć z swojego domu na ten sam autobus, którym dojeżdżam do szkoły? Niestety mieszkamy w przeciwnych do siebie kierunkach, więc jedyne co mi pozostało, to bycie tutaj o tym samym czasie, a przynajmniej podobnym.
Pamiętam jego pierwszy dzień w nowej szkole, dokładnie tej, w której teraz razem siedzimy. Był strasznie zagubiony, a ja, jako pierwsza podeszłam do niego i zaproponowałam mu oprowadzenie po szkole. Opowiedział mi wtedy dużo o sobie, ja też to zrobiłam. Właściwie wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy do siebie całkiem podobni. Oczywiście różnimy się też dużą ilością rzeczy, ale to nie oznacza, że jesteśmy jak ogień i woda. Nie minęło dużo czasu, aż się w nim zakochałam, ale długo minęło od mojego siedzenia cicho z swoimi uczuciami, a czas coraz bardziej ucieka. Koniec szkoły już niedługo, a ja nie mogę się zabrać za powiedzenie mu tego, choć jeszcze wczoraj byłam pewna, że dziś jest na to odpowiedni dzień, ale powiedzenie tego tak nagle byłoby strasznie niezręczne, prawda? Może znowu się zamartwiam, ale zaczęło mnie to już przytłaczać. Coraz trudniej jest mi się pohamować przed przytulaniem go co chwilę i pytaniem dla żartu, czy mogłabym go pocałować, a przynajmniej dla niego te słowa są żartami.
-Myślisz nad czymś? Jesteś dzisiaj strasznie cicho, a zawsze jesteś taka rozgadana. - zapytał Rui.
Co teraz? Co mam mu odpowiedzieć? Mogłabym go po prostu zbyć, ale nie chce. Albo chce? Chciałbym mieć odwagę wykrzyczeć mu to w twarz, a potem jak tchórz uciec do łazienki.
-Odpowiesz coś? Wydajesz się dzisiaj smutna, a może się nie wyspałaś? - zadał kolejne pytanie.
Poczułam delikatny dotyk. To Rui odgarniający pasmo moich włosów, z moich okularów, żeby mógł zobaczyć moją twarz. Spojrzałam na chwilę na jego twarz. Nasze oczy spotkały się na kilka sekund. Mogłabym się w nich zatopić, ale czy on mógłby w moich? Widziałam w nich zmartwienie. Martwi się o mnie. Urocze. Odwróciłam szybko mój wzrok i poprawiłam włosy na ich wcześniejszą pozycję. Zarumieniłam się i wpatrywałam w podłogę. Wtedy znów usłyszałam jego głos:
-Wszystko dobrze?
Po moich oczach zaczęły spływać łzy. Byłam pewna, że zdążył je zauważyć. Do szkoły zaczęło wchodzić coraz więcej osób, a ja siedzę zapłakana na krześle. To naprawdę żenujące. On pewnie się teraz mnie wstydzi. Nie czekałam długo na jego reakcje, Kamishiro chwycił mnie za rękę, szarpnął i zaczął biec, a ja za nim. Co się właśnie dzieje? Dlaczego uciekamy? Powinniśmy czekać w spokoju na lekcje. Wsiadaliśmy do autobusu, a on dalej trzymał moją dłoń. Odjeżdżając z przystanku usłyszeliśmy głośny dźwięk dzwonka na lekcje, ale zamiast wchodzić do klasy siadaliśmy na wolnych miejscach, na samym końcu pojazdu. Nikt z nas się nie odezwał, właściwie co powinnam powiedzieć? Cieszę się, że mogę spędzić z nim więcej czasu niż zazwyczaj.
Podróż nie trwała długo. Po wyjściu on dalej nie puszczał mojej ręki, a ja szlam za nim, jak pies. Minęło kilka minut naszego spaceru w ciszy, aż w końcu dotarliśmy na piękna polane. Rui zatrzymał się i usiadł na jej środku. Zrobiłam to samo, wciąż układając sobie w głowie, to co się przed chwilą stało. Ale moje rozmyślanie przerwał w końcu jego głos:
-Nie wiem co cię teraz męczy, ale gdy bierze mnie na płacz przychodzę tutaj. To miejsce pozwala mi się uspokoić.
Więc nie musiałam się obawiać, że chce mnie porwać. Czemu w ogóle takie myśli przeszły mi przez mózg? On po prostu chciał mi pokazać bezpieczne miejsce, gdzie mogłabym się wypłakać. To całkiem słodkie. Szkoda tylko, że on nie dowie się, dlaczego jestem w takim humorze. Ale gdyby się nad tym dłużej zastanowić, to jest idealne miejsce, aby mu powiedzieć.
-Dzięki. Myślę, że tego potrzebowałam. - uśmiechnęłam się.
Położyłam się na trawie, a on obok mnie. Leżeliśmy w ciszy, wpatrując się na chmury płynące po niebie. Kilka łez znów polało się po moich policzkach, ale tym razem zniknęły bardzo szybko, a na mojej twarzy z powrotem pojawił się uśmiech. Zaczęliśmy razem porównywać kształty chmur do rzeczy, o których nam przypominają. Byliśmy cali roześmiani, a ja cieszyłam się czasem spędzonym wspólnie, zanim nasze drogi rozejdą się na zawsze. Nie mogę na to pozwolić!
-Rui ja.. - zaczęłam mówić szeptem.
-Cieszę się, że mogę mieć taką przyjaciółkę jak ty. - Rui przerwał moje wyznanie.
-Oh? Mówiłaś coś - dodał po chwili.
Nie. Haha. To nie mogło się teraz wydarzyć. Dlaczego mówi to w takim momencie? Czym zasłużyłam żeby tak właśnie skończyć? Nie mogę mu teraz tego powiedzieć, ale nigdy więcej nie dam razy tego zrobić. Nie chcę zacząć płakać, po tym jak to powiedział, ale to silniejsze ode mnie. Czułam jak wodospad łez spadał na trawę obok mnie. Nie teraz. Nie teraz. Jakie to okropne uczucie. Jakie to nieszczęście, że powiedział to akurat teraz. Zaraz zacznie pytać co się stało. Przytłacza mnie ukrywanie tego, ale nie jestem w stanie zrobić nic więcej. Jestem aż tak słaba. On by nawet mnie nie chciał. Nie jestem warta zabierania miejsca kandydatce lepszej ode mnie. Błagam ktokolwiek, zabierz mnie stąd. Nie chcę tutaj teraz z nim leżeć. Chcę być tu sama.
Rozejrzałam się dookoła siebie, a wokół ani jednej żywej duszy, nawet śpiew ptaków i dźwięki pszczół ustały, a moje myśli stały się bardziej słyszalne. Czy właśnie to miał na myśli Rui mówiąc, że to miejsce pozwala mu się uspokoić? Ale jak można być spokojnym, kiedy twoje wszystkie obawy zaczynają cię nawiedzać, w tym samym czasie i to dwa razy głośniejsze? Nie chce ich ujawniać. Po prostu mam wrażenie jakby one wszystkie coraz bardziej się do mnie zbliżały.

1 - Powinnam zacząć przed nimi uciekać.
2 - Powinnam dalej się im przysłuchiwać.

Rui x reader / pjskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz