PROLOG

89 11 1
                                    




Pierwsze, co czuję po opuszczeniu pokładu samolotu, to chłód przyjemnie otulający moje ciało. Drugie zaś uczucie jest mi jeszcze nieznane. Intensywnie myślę nad tym, do czego mogę je porównać. Po chwili do mojej głowy napływa tylko jedno zgadzające się z tym określenie – wolność.

Nagle zdaję sobie sprawę, że z mojej głowy ulatnia się wszystko, co jest powiązane z miejscem, z którego tu przyleciałam. To prawie takie same uczucie, jakby moja pamięć zmazała kredę z tablicy, a ze wspomnień pozostałby tylko pył ulatniający się w powietrzu.

W tym momencie zaczynam nowe życie. Znajduję się z dala od alkoholu i narkotyków oraz rodziny, której szczerze wolałabym nie mieć. Teraz mam pierwszą w życiu okazję, aby być sobą. Pierwszy raz w całym moim osiemnastoletnim życiu mam szansę, aby poznać prawdziwą siebie. Tak naprawdę, to nie wiem, jaka jestem, bo od zawsze kazano mi udawać. Teraz wszystko się zmienia. W końcu było mi dane wybrać samą siebie. Dlatego, gdy mój ojczym spytał mnie, gdzie chciałabym studiować, bez większego namysłu odpowiedziałam, że tutaj, w Madrycie. I to nie tylko dlatego, że było to moje małe marzenie. Miałam świadomość, że tu po mnie nie wrócą. A ja nie wrócę po nich.

Po odebraniu bagażu z taśmy, opuszczam lotnisko i łapię przypadkowego przechodnia. Pytam, jak dostać się na dzielnicę, na której od dziś miałam mieszkać. Mężczyzna poleca mi aplikacje do sprawdzania kursów metra i proponuje swoją pomoc, bo jedzie w tę samą stronę, a ja chętnie ją przyjmuje. W metrze pomaga mi zdobyć kartę przejazdową oraz doładować ją w tych dziwnych automatach. Kierujemy się na odpowiednią linię i przy okazji mężczyzna tłumaczy mi, jak korzystać z tabliczek informujących o stacjach. Gdy blondyn dostrzega, że nasze metro już przyjechało, pomaga mi z walizkami i oboje przyspieszamy krok.

            –  Wyglądasz na dość młodą – stwierdza, od razu pomijając zwroty grzecznościowe, których ponoć, tutaj w Hiszpanii, używa się dość mało – jeśli mogę zapytać, to ile masz lat?

           Przez chwilę zastanawiam się, czy skłamać, czy powiedzieć prawdę. Gdybym wybrała tą pierwszą opcje, nie domyśliłby się, że jestem o wiele młodsza, bo wyglądam na o wiele starszą. Moja norweska uroda tylko to podkreśla.

–  Mam osiemnaście – postanawiam odpowiedzieć mu zgodnie z prawdą – przyjechałam tutaj z Oslo studiować.

Przez chwilę w głowie mam refleksję, że nie powinnam była mówić mu więcej, niż chciał wiedzieć. Choć szansę na to, że jeszcze kiedyś się spotkamy są niemalże zerowe, wolę zachować dystans.

            –  Przepiękne miasto, wielokrotnie odwiedzałem – nawiązuje do mojej rodzinnej miejscowości.

            Między nami trwa niezręczna cisza, która ciągnie się przez trzy kolejne przystanki. Przez dziesięć minut zastanawiam się, czy powinnam go o coś zagadać, jednak, gdy już chcę to zrobić, od razu się rozmyślam. Dopiero po kolejnych piętnastu postanawiam zabrać głos:

            –  Daleko stąd do dzielnicy, na którą właśnie jedziemy? – pytam nieśmiało. Przez chwilę myślę sobie, że był to błąd, bo mężczyzna nie odpowiada przez kilkanaście sekund i nawet nie śmie spojrzeć w moją stronę. Dopiero po upływie chwili patrzy na mnie z przymrużonymi oczami i odpowiada:

            –  Z lotniska prawie godzina. Nam została jakaś połowa – uśmiecha się, a ja to odwzajemniam.

            Skupiam się na tym, co wybrzmiewa z głośników metra za każdym razem, gdy zbliżamy się do kolejnych stacji. Po chwili głos blondyna ponownie do mnie dociera.

            –  Skąd umiesz tak płynnie rozmawiać po hiszpańsku? Gdybyś nie powiedziała mi, że jesteś z Norwegii, uznałbym cię za hiszpankę o wyjątkowej urodzie.

            Czuję, jak moje policzki się rumienią.

            –  Mój tata uczył mnie tego języka, a później kontynuowałam naukę sama – mówię od razu, choć przez dwa pierwsze słowa czuje niesamowity ból przeszywający moją duszę.

            –  Er det noen andre språk du kan snakke? –  czy są jeszcze jakieś inne języki, w których potrafisz mówić? – pyta mnie w moim ojczystym języku, szczerze mnie zadziwiając.

–  Å, selvølgelig! – och, oczywiście! – odpowiadam – I tillegg til norsk og spansk snakker jeg også dansk, svensk, englesk og italiensk – oprócz norweskiego i hiszpańskiego mówię także po duńsku, szwedzku, angielsku i włosku.

W jego oczach przez ułamek sekundy mogłam zauważyć błysk, który stanowił swojego rodzaju podziw. Choć mężczyzna nie skomentował moich słów, jego reakcja mówiła wszystko.

            Resztę drogi milczymy, dokładnie tak samo, jak przed naszą rozmową. Gdy metro powoli się zatrzymuje, chwytam za swoje bagaże i staje blisko wyjścia, aby uniknąć tłoku, który za chwilę się przy nim pojawi.

            –  Tutaj wysiadam – oznajmiam, choć mężczyzna doskonale to wie – dziękuje za pomoc... – przeciągam zdanie, zdając sobie sprawę, że właśnie spędziłam z nim godzinę czasu i wciąż nie znam jego imienia.

            –  Rafael – domyśla się, co mu sugeruję – mam na imię Rafael.

            –  Takk for hjelpen, Rafael – dziękuję za pomoc, Rafael – mówię do niego, gdy drzwi metra się otwierają – vi seesdo zobaczenia.

            Razem z tymi słowami opuszczam jego towarzystwo i kieruję się z bagażami za tłumem ludźmi. Gdy jestem już na świeżym powietrzu, wyszukuję dokładny adres na lokalizacji i kieruję się zgodnie z jej wskazówkami. Jak po kilku minutach się okazuje, miejsce, w którym od dziś mam mieszkać wcale nie znajduje się daleko od metra, więc niezbyt męczę się podczas drogi z ciężką walizką, plecakiem i torbą podręczną.

            Blok, w którym znajduje się moje mieszkanie posiada windę, która ratuje mi kręgosłup. Gdy znajduje się już na odpowiednim piętrze, dzwonię do odpowiednich drzwi, a te w mgnieniu oka się otwierają. W nich staje kobieta, która jest właścicielką mieszkania. Pomaga mi wejść do środka, po czym mnie po nim oprowadza. Jest ono urządzone skromnie, jednak to wiedziałam już wcześniej, bo oglądałam zdjęcia. Informuje mnie o tym, że czynsz za trzy miesiące mam zapłacony z góry, a pęk kluczy zostawiła mi w salonie na stole. Dziękuję jej, a gdy opuszcza ona mój nowy dom, w końcu oddycham z ulgą.

            –  To nowy rozdział w twoim życiu, Idun Larsen – mówię sama do siebie i powoli zabieram się do rozpakowywania bagaży.

Szepty Złamanych Serc (poprawione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz