4. Sara

51 17 25
                                    

XXI Wiek
Francja
Czasy współczesne

Sara

Weszłam ze Swietłaną i Agnes do jego gabinetu. Zawsze czułam tutaj ten wszechogarniający chłód, który przeszywał mnie na wskroś. Siedział jak zawsze odwrócony do wejścia tyłem, tylko po to, żeby jego przeciwnik wiedział, kto w tym pomieszczeniu rządzi, a kto przychodzi z wizytą.

- Witaj Saro – odezwał się znajomym mi zwrotem, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.

- Witaj Wiktorze, czekałeś na mnie?
Obrócił się rezolutnie na fotelu w moja stronę i szybko z niego wstał. Podszedł do mnie sprężystym krokiem. Byłam gotowa na jego podniesiony głos, ale on tylko mnie mocno objął. Moje kolana zmiękły, a serce zaczęło walić mocniej niż zwykle. Kiedy tylko się ode mnie odkleił spojrzał mi w oczy.

- Mówiłem żebyś załatwiła to inaczej, ale ty mnie nie posłuchałaś, co teraz zrobimy z tym bałaganem? Igor tylko się cieszy, że w naszych…w twoich butikach w Polsce ruch jak nigdy, ale ja poważnie martwię się o ciebie.

- Wiktorze, tego się nie dało inaczej załatwić. Nie widziałeś i nie zrozumiesz artkułu jaki o mnie napisała. Nie wiem co będzie dalej?

- Kurwa! Zapłać jej. – ryknął tak, że aż się wzdrygnęłam.

Naprawdę się wkurzył, nie było mowy, żeby był spokojny.

- Wiktorze, to nie takie proste. Jej nie zależy na pieniądzach, a na rodzinie, poczuciu przynależności.

- To ją zaproś do Francji – zaproponowała Swietłana.

Nasz wspólnik spojrzał na nią z uśmiechem.

- Nasza Swietka, zawsze ma świetne pomysły, Agnes co myślisz?

- Wiecie, mnie to się wydaje, że wy nie rozumiecie dramatu tej sytuacji. – powiedziała Agnes podchodząc do Wiktora i podając mu teczkę. – Nicola potrzebuje tego przeszczepu, a Aleksa jest teraz z pewnością zagubiona w tym wszystkim co się stało. Swietka ty rozmawiałaś z Jerzym, jak się ma Aleksa?

Swietłana nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ Wiktor wziął od niej dokumenty i wrócił na fotel, a my we trzy rozsiadłyśmy się na narożniku stojącym w kącie jego biura. Otworzył folder i zaczął go uważnie przeglądać po czym spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Te szmatławce nazwały cię tanią dziwką, nie wiem czy ktokolwiek z tych ludzi, którzy to pisali miał pojęcie, ile brałaś za godzinę? Co ja mówię, za dzień przebywania w twoim uroczym towarzystwie Saro, Agnes – spojrzał na nią i puścił oko – Tu cię nazwali burdel mamą, a przecież ty tylko poznałaś Sarę z Hektorem i to całkiem przypadkiem. – komentował Wiktor czytając przetłumaczone na język francuski artykuły. - Póki co nie ma podanego twojego prawdziwego nazwiska, ani imienia Saro, więc nie sądzę, aby było się czym martwić. To prawda, że ktoś ma nagrania z naszymi imionami, ale nie podał ich w artykule. Ten ktoś wiedział co robi, a określenie „prominent z południa Francji” albo „Znany z prowadzenia szeroko zakrojonego doradztwa finansowego” nic nie mówi. To Francja, takich ludzi jest tu setki.

Spojrzałam na Agnes wymownie.

- Saro, musimy tylko wiedzieć na czym stoimy. Mam w dupie to co myślą o nas ludzie, ale musimy się bronić, jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli, czyli jeśli nasze dane osobowe zostaną ujawnione.  – stwierdziła spokojnie Agnes.

- Ma rację, nawet ujawnienie imion to nic, ale nazwiska, te mogą namieszać. Ktoś dobrze się zabezpieczył nie pisząc wszystkiego, ale po nitce do kłębka. To, że nie ma wszystkiego w artykułach nie sprawia, że jesteśmy bezpieczni. One są na nagraniach, a te ma ktoś, kogo nie znamy i nie wiemy co z nimi zrobi.  –  Wiktor rozwinął myśli Agnes tak, iż byłam pewna, że rozmawiali już coś na ten temat – Gdzie jest Igor? - zapytał zamyślony nad dokumentami, które przeglądał.

- Wujek Igor pojechał odebrać Michela ze szkoły. Musieliśmy się jakoś podzielić obowiązkami, skoro ja jestem kierowcą Sary, a właśnie nie mogłabyś w końcu zrobić prawo jazdy? – wtrąciła swoje trzy grosze Swietka.

No niestety nie miałam prawo jazdy i zawsze byłam zdana na kierowcę w postaci moich przyjaciółek lub taksówkarzy. Jednak ja to lubiłam, czułam się wtedy wyjątkowo wolna. Na przyjaciółkach i ich facetach zawsze mogłam polegać, jednak chyba był już czas abym w końcu coś z tym zrobiła. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Wiktor stanął w mojej obronie, że skoro nie miałam tyle lat prawo jazdy to kolejne parę miesięcy nie zrobi różnicy. Uznał, że są ważniejsze sprawy do omówienia.

Wyciągnął raporty sprzedaży z Polski. Siedliśmy nad analizą finansową, która wymagała abyśmy zaplanowali zamówienia ze szwalni na kolejne miesiące, jeśli sprzedaż będzie szła w taki tempie.

Intrygi kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz