(𝙽𝚒𝚎)𝙿𝚘𝚔𝚘𝚗𝚊𝚗𝚒 𝚄𝚗𝚒𝚝𝚎𝚍

51 4 0
                                    

[RPA, stadion The Vice]

     Do meczu z Rome United pozostało jedynie kilka dni. Kilka dni, które dla drużyny Niepokonanych przepełnione były ciężką pracą, ciągłymi treningami i niebywałym chaosem.
    — Vince? — za drzwiami gabinetu rozległ się głęboki męski głos. Gość odczekał chwilę z nadzieją na uzyskanie zgody, aby wejść do środka, lecz gdy takowej nie otrzymał, a jedyne co usłyszał to kolejne przekleństwa padające z ust trenera, nie czekał dłużej.
     Złapał za klamkę i już po chwili drzwi do pracowni stanęły otworem. Wśród panującego tam mroku nie był w stanie niczego dostrzec, oprócz rosłej sylwetki dobrze znanej mu osoby. Zacisnął usta w wąską linię, a jego brwi niemal się stykały. Bez namysłu nacisnął włącznik znajdujący się na ścianie, po jego lewej stronie i wkrótce oślepiający błysk rozproszył ciemność nocy.
     — Co do cholery Vince?! — wykrzyknął ogarniając wzrokiem jeden wielki bałagan. Na podłodze, pod jego stopami leżały kartki powyrywane z gazet, notatników i tablicy taktycznej, która stała na środku pomieszczenia. Narysowane na niej przeróżne sposoby obrony czy ataku zostały pokreślone wieloma czerwonymi liniami. Obrazy przedstawiające graczy obu drużyn – zamazane, a markery rozrzucone po kątach. Jego rozdrażnione spojrzenie przeniosło się ku postaci siedzącej w fotelu. Pomimo nieładu rozciągającego się wokół niego był zadziwiająco spokojny. Jakby przed chwilą wcale nie zdemolował własnego gabinetu!
     — Star pokrzyżował nasze wszystkie plany... — zaczął. Powietrze przesiąknięte było jego gniewem. — Przez zmianę zawodników nasze szanse spadły do zera! — krzyknął i jak poparzony poderwał się z siedzenia. Zdenerwowany chodził po całym pomieszczeniu, depcząc po papierze, który szeleścił przy każdym następnym kroku. Przybysza coraz bardziej irytowała postawa trenera. Jego ciągłe wybuchy złości były już dla graczy Niepokonanych na porządku dziennym, lecz teraz przypominał on istną tykającą bombę.
     — Vince wyluzuj... — zaczął wyraźnie znudzony zachowaniem trenera. Sam również miał problemy z agresją, lecz postawa coach'a przekraczała wszelkie granice.
     — Wyluzuj?! — gwałtownie odwrócił się i szybkim krokiem ruszył ku mężczyźnie. Stanął z nim twarzą w twarzą. — Dzięki pomocy tej całej Isabelli D'Amore pokonali Żelazne Czołgi 3:2! — wrzasnął wpadając w kolejny napad złości. — Asystowała przy dwóch golach i sama strzeliła jednego pokonując Manglera! — mówiac to podniósł z podłogi najnowsze wydanie Futbolu 360 i cisnął nim w twarz rozmówcy.
    Zaskoczony gracz chwycił pogięta gazetę w dłonie i z trudem zaczął prostować kartki. Litery zaczęły łączyć się w słowa, a następnie w zdania i już po chwili przed jego oczami pojawił się wielki nagłówek: „Żelazne Czołgi wychodzą załamane po przegranym meczu z Rome United! Asysta „Szczęśliwej trzynastki" trenera Star'a zapewniła Włochom wygraną i szansę na dostanie się do tegorocznego finału Super Ligi!" Niedowierzając własnym oczom przeczytał napisy jeszcze raz. I jeszcze jeden. I kolejny.
     — Johann Über załamany porażką drużyny pod wpływem emocji taranuje fanów przeciwnej drużyny oraz bluźni na temat wygranych?! — na jego twarzy wypisane było zaskoczenie, a w jego głowie walkę toczyło wiele emocji: strach – przez takie słowa Johann Über może zostać zawieszony do końca sezonu, zdziwienie – wiedział, że kapitana Żelaznych można łatwo wyprowadzić z równowagi, co szczególnie dobrze wychodziło Rome, lecz nie spodziewał, że nastąpi to tak szybko. Ostatnimi emocjami były duma i determinacja – wypowiedź Übera mogła wzbudzić niepewność wśród graczy Rome, a u ich nowej zawodniczki wątpliwości dotyczące przynależności do drużyny i doprowadzenia ich do finału pod jej przywództwem.
     Podnosząc wzrok znad gazety spojrzał przelotnie na twarz trenera.
     — To nie wszystko. — zaczął przekładając kartki pisma. — Zamieścili również część twojego wywiadu z Rawsonem. — uderzył palcem w górny róg czasopisma, w którym widniały słowa zawodnika.
    Wzrok mężczyzny ponownie powrócił do kartek, które trzymał w dłoniach tak mocno, że ich marginesy z każdą chwilą coraz bardziej przypominały jej poprzedni stan i zaczął czytać.
     — Nie powiedziałem tego! — krzyknął rozzłoszczony czytając ostatnie słowa artykułu.
     — Własnie... — głos jakim przemówił przyprawiał o gęsią skórkę. — Dlatego zanim postawisz udzielić komukolwiek wywiadu masz to ustalić ze mną! ZE MNĄ! — uderzył pięścią w stół tak mocno, że wszystkie znajdujące się na nim przedmioty podskoczyły jak od nagłego trzęsienia ziemi.
    Zupełnie jakby Vince dał upust emocjom kłębiącym się w jego ciele i na jego zawołanie rozpętał nimi burzę. Z nieba lunął deszcz, a ciemność nocy rozświetliła błyskawica. Nagłe lśnienie wyraźnie oświetliło twarz gościa – krótkie blond włosy z wygolonymi paskami po bokach. Tego samego koloru broda pokrywająca jego szczękę. Złowrogi uśmiech na twarzy i czyste szaleństwo w czarnych oczach.
     — Nie martw się Vince. — przemówił powoli zmierzać ku oknu. Wbił wzrok w krople deszczu uderzające, a następnie spływające falami po szybie. — Zrobię wszystko, aby Niepokonani wygrali ten mecz. — myśl o odegraniu się na Rome przejęła jego umysł. — Wszystko. — dodał, a w świetle kolejnego błysku wyraźnie odbił się demoniczny uśmiech widniejący na jego twarzy.
     — Mam nadzieję Dooma. Obyś miał równie dobrego asa w rękawie co Andrew. — rzekł na odchodnym. Drzwi gabinetu zatrzasnęły się z hukiem.
    Pewny siebie kapitan Niepokonanych United został sam w pomieszczeniu. Został sam ze swoimi myślami o zemście na Rome United. O zemście za zdradę Niepokonanych.
     — Uwierz mi Vince, mam. 

Rome UnitedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz