Stałam na środku drogi prowadzącej do stolicy Ravenhelm, królestwa Feranor, wpatrując się w pierwsze promienie wschodzącego słońca. Czerwone smugi światła otulały rozległe pola pszenicy, sprawiając, że wyglądały, jakby płonęły żywym ogniem. Iluzja była tak realistyczna, że na moment zapomniałam oddychać.
Nagle poczułam nieprzyjemne ciepło. Pełzło po moim ciele niczym jadowity wąż, kąsający gorącym jadem, choć poranek był chłodny. Chciałam uciec jak najdalej, ale nie mogłam oderwać wzroku – zahipnotyzowana złudnym blaskiem żarzącego się zboża. Było piękne i przerażające zarazem.
Zamrugałam, próbując odgonić to wrażenie. Niepokój ścisnął moje wnętrze – jakbym znowu znalazła się pośród walczących. Iluzja ognia, cisza przed burzą... Przywołały wspomnienie dnia, który odcisnął na mnie piętno.
I wtedy go usłyszałam.
Przenikliwy gwizd przeszył powietrze, rozdzierając ciszę jak ostrze. Płomiennik świtowy. Ten dźwięk rozpoznałabym wszędzie. Brzmiał jak trzask łamanych gałęzi – cichy, nieregularny, jakby płomień igrał z wysuszonymi źdźbłami, tworząc własną, złowrogą symfonię.
Przeleciał nisko nad moją głową. Jego pióra były czarne jak bezgwiezdna noc, a ogon spływał szkarłatem, przypominając świeżą krew.
Serce waliło mi w piersi jak oszalałe, a krew pulsowała w uszach, zagłuszając wszystko inne. Stałam bez ruchu, patrząc, jak ptak zatacza kręgi nad polami. Powietrze zgęstniało, a lepki strach osiadł na mojej skórze, dławiąc każdy mój oddech.
W królestwie Aranor uważano, że pojawienie się płomiennika świtowego nigdy nie było przypadkowe. Wierzono, że jego śpiew zwiastuje śmierć.
Tylko raz w życiu usłyszałam ten dźwięk.
— Elena! El! — Rozbrzmiał za mną kobiecy głos. Cichy, lecz natarczywy. Coraz bliżej.
Nie potrafiłam się odwrócić. Ciało odmówiło posłuszeństwa, jakby zapuściło głęboko korzenie, unieruchamiając mnie w miejscu.
Próbowałam uspokoić się, powtarzając jak mantrę: To tylko sen. Kolejny zły sen. Nic więcej.
Ale doskonale wiedziałam, że to nie prawda. Śpiew płomiennika był rzeczywisty. Tak samo, jak wołanie mojego imienia.
To działo się naprawdę.
Serce, które na chwilę zdawało się zatrzymać, znów zaczęło tłuc się w piersi, próbując zmusić mnie do ucieczki.
Zamknęłam oczy, zaciskając dłonie w pięści. Byłam jak małe dziecko, wierzące, że gdy tylko zamknie oczy, wszystkie potwory po prostu znikną. Błagałam w myślach, aby tak właśnie się stało. Gdy ponownie otworzę oczy, wszystko zniknie, będąc tylko moją urojoną iluzją.
Głos ponownie zabrzmiał, tym razem ostrzej, niemal gniewnie. W jego tonie pobrzmiewał strach, który tylko potęgował mój lęk. Za plecami usłyszałam szelest suchej trawy, ugniatanej stopami. Po chwili silne dłonie zacisnęły się na moich ramionach.
Obrócono mnie gwałtownie.
Nie mogłam rozpoznać twarzy. Obraz przed oczami był zamglony, jakbym patrzyła przez gęsty dym. Kobieta mówiła coś do mnie, ale jej słowa brzmiały jak daleki, niewyraźny szept. Moje ciało stało się ciężkie, nieruchome – marionetka pozbawiona woli. Dopiero gdy mocno mną potrząsnęła, a moje imię zabrzmiało w moich uszach po raz kolejny, wszystko nabrało ostrości.
To tylko Rowena.-pomyślałam z ulgą.
Napięcie opadło, tak nagle, że moje nogi się ugięły. Rowena złapała mnie w ostatniej chwili, bez trudu utrzymując wpionie-miała w sobie siłę i zwinność feranki, zmiennokształtnej istoty, której zmysły były wyostrzone, a moc przekraczała granice zwykłego człowieka.

CZYTASZ
Płomień i mrok
FantasíaElena Vasil, ścigana za zdradę i czarną magię, ucieka przed wyrokiem śmierci. Schronienie znajduje wśród Feranów - zmiennokształtnych istot uznawanych przez ludzi za bezlitosne potwory. Mimo uprzedzeń, wśród nich odnajduje nowy dom. Jej spokój nie t...