Rozdział 19

183 15 0
                                    

Na środowym spotkaniu zarządu zjawiłam się godzinę wcześniej wskutek czego przez połowę czasu potwornie się nudziłam, bo nikt nie zjawił się w sali przed spotkaniem. Nikt poza mną. A wszystko po to, aby usadzić swoje cztery litery obok Finna.

Gdy inni zaczęli się zbierać w sali, wchodzili w milczeniu i zajmowali wolne miejsca. Nikt nawet nie prowadził ze sobą krótkiej pogawędki o pogodzie. Ci mężczyźni w zaledwie kilka tygodni stali się swoimi największymi wrogami, bo każdy z nich miał chrapkę na stołek prezesa, którego mogliby zasypać obietnicami, byleby zdobyć wyższe stanowisko.

Zapach ostrej, ziarnistej kawy podrażnił moje nozdrza. O wilku mowa.

Finn położył kubek z kawą zaraz obok torby na laptopa. Wytrzeszczyłam oczy na widok piany i lekkiej posypki z cynamonu, a moje usta mimowolnie ułożyły się w szerokim uśmiechu. Czegoś się jednak ode mnie nauczył.

— Miło, że wróciłaś na swoje miejsce — powiedział, zdejmując z ramion płaszcz.

— Krzesło obok prezesa nigdy nie należało do mnie.

Usiadł na krześle i lekko nachylił się w moim kierunku, aby jego słowa dotarły tylko do moich uszu.

— Miałem na myśli to, że jesteś obok mnie. — Posłał mi swoje zawadiackie spojrzenie, a potem jak gdyby nigdy nic wyciągnął z torby laptopa. — Wszyscy są już obecni, więc możemy rozpocząć nasze spotkanie. — Spojrzał na dyrektora finansowego, który zzieleniał z zazdrości, gdy Finn obdarzał mnie swoją uwagą. — Miller? Chcesz coś powiedzieć?

I tak by się odezwał, nawet jeśli nie miałby nic do powiedzenia.

To przez niego powróciłam na miejsce obok Finna. To przez niego znów narażałam się na to, aby zostać opętana urokiem przez prezesa, ale tym razem byłam na to przygotowana, bo głęboko w mojej pamięci wyryły się zdjęcia jego i Kaylee, które wciąż przyprawiały mnie o ciarki obrzydzenia.

Miller odsunął krzesło i wstał, chcąc wygłosić swoje przemówienie.

— Pragnę tylko przypomnieć, że statut naszej firmy zabrania podburzania pracowników przeciwko ich przełożonym, a pewna osoba... — Miał na myśli mnie, a to zaskoczenie. Byłam pewna, że zawiesił na mnie swój wzrok, ale nie dałam mu tej satysfakcji i nie odwzajemniłam tego gestu. — Wielokrotnie łamała tę regułę.

Usiadł i znów pociągnął za sobą szurające krzesło.

— Ja także pragnę coś powiedzieć — zwróciłam się do Finna.

— Proszę bardzo.

Odkaszlnęłam i również podniosłam się z miejsca, obdarzając wszystkich mężczyzn w garniturach uroczym uśmiechem. Za maską słodkiej idiotki, za którą mnie uważali, kryła się ostra lwica, która zamierzała w końcu pokazać swoje pazurki.

— Zgodnie z konstytucją naszego kraju wolność słowa jest nadrzędna, a więc znajduje się o wiele wyżej niż nasz wewnętrzny statut, co pozwala pracownikom na wyrażanie swojej opinii nawet o swoich przełożonych. Nie można zabronić pracownikom rozmowy o ich problemach, prawda? — Zatrzepotałam do Finna w nadziei, że poprze moje zdanie.

— Zgadzam się — odparł po chwili i obrócił się w stronę swoich pracowników.

— Ja również — odpowiedział kierownik działu produkcji.

— I ja też — zawołał z drugiego końca sali kolejny mężczyzna.

— Świetnie, że dobrze się rozumiemy, panowie. — Klasnęłam w dłonie i opadłam na krzesło, słysząc jak Miller nerwowo nabierał powietrza. Kątem oka obserwowałam, jak zaciska palce na długopisie, a jego twarz czerwienieje się z każdym oddechem, który w sobie tłumił.

The Make Up ProjectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz