Rozdział 10.

7 1 0
                                    

Nicholas


Obudziło mnie pukanie do drzwi. Jęknąłem, zawijając się w pościel. Tym razem rozbrzmiał dzwonek. Zamrugałem, spoglądając na zegarek. Siódma. Dziewczyna stojąca pod moim mieszkaniem pozbawiała mnie snu w nocy, swoją obecnością w mojej głowie i nawet rano nie dawała mi pospać. Zarzuciłem na siebie spodnie i koszulkę. Przyklepałem włosy przy lustrze, żeby jej nie wystraszyć. Otworzyłem drzwi, przecierając dłonią zaspaną twarz. Przywitała mnie z uśmiechem i potruchtała w stronę Pianki. Przez chwilę obawiałem się, że nadal śpię, ponieważ ta sytuacja jeszcze miesiąc temu byłaby całkiem nierealna.

– Wyjdę z nią, a ty zaparz kawę – powiedziała, zapinając suczkę w szelki. Czasami wydawało mi się, że lubiła mojego psa bardziej, niż mnie.

Po chwili już jej nie było. Posłusznie włączyłem ekspres. Wszystko zaczęło się od mojej jednej prośby, prawie cztery tygodnie temu. Musiałem wyjechać wcześnie rano do pracy, więc poprosiłem Eloise, żeby wyszła na spacer z Pianką. Spodobało jej się. Po naszej kłótni, o ile mogłem tak ją nazwać, napięta atmosfera opadła. Wątek byłego narzeczonego zniknął. Wiedziałem, że czasem rozmawiali, ale dziewczyna trzymała się swojego postanowienia. Interesowała ją tylko fotografia. Od tamtej pory widywałem przyjaciółkę prawie codziennie. Albo ja zachodziłem do niej, kiedy tylko miałem czas, albo tak jak dzisiaj umawialiśmy się na wspólną kawę przed pracą. Omawialiśmy jej progres, wymyślaliśmy nowe motywy sesji i eksperymentowaliśmy. Doszedłem do wniosku, że musimy ruszyć dalej, więc w ten weekend zamierzaliśmy zrobić sesję w studiu. Byłem z siebie niesamowicie dumny. Nie przekroczyłem ustalonej granicy ani razu, chociaż czasem przyłapywała mnie na zbyt intensywnym spojrzeniu, albo wcale nieprzypadkowym dotyku. Ustawiłem kubki na stole. Czekając, aż wróci, poszedłem umyć twarz. Drzwi zaskrzypiały i kiedy wyszedłem z łazienki, siedziała już przy stole.

– Mam coś dla ciebie – wymamrotałem, wyciągając pudełeczko spod stołu. Wykonałem dla niej kilka ceramicznych kubeczków i doniczkę z podkładką. Wszystko utrzymane w ciepłych, beżowych kolorach z niewielkimi zdobieniami. Rozpakowała prezent, owinięty czerwoną wstążeczką, podziwiając naczynia. Uwielbiałem ten błysk w jej oczach. Obawiałem się, że przebywanie z dziewczyną znudzi mi się w którymś momencie, ale chciałem więcej. Dzisiaj miała na sobie biały sweterek i spódniczkę, odsłaniającą długie nogi. Szybko przeniosłem wzrok gdzie indziej. Szło mi przecież tak dobrze. Przegrałem, wracając spojrzeniem na jej twarz. Ostatnio trochę zmieniła swój styl. Niewielka kokardka w jej włosach budziła gromadę motylków w mojej klatce piersiowej. To tylko chwilowa fascynacja. Nic więcej.

– Mówiłam już, jak bardzo cię lubię? – zapytała, ukazując zęby w uśmiechu. Tak, to też uwielbiałem. Uśmiechała się teraz znacznie częściej.

– Nie, ale chętnie posłucham. – Wziąłem łyk czarnej kawy, delektując się ciepłem na języku. Był już listopad i przechodziły przeze mnie ciarki na samą myśl o wyjściu z domu.

– Bardzo – westchnęła, obracając doniczkę w dłoniach. – Dziękuję. Moja paprotka na pewno to doceni.

Paprotka obchodziła mnie najmniej w tym wątku, ale byłem zadowolony, że prezent okazał się trafiony. Dopiłem kawę i poszedłem się przebrać. Swoboda, która opływała moje ciało w jej obecności, była zaskakująca. Tak długo, jak utrzymam swoje pożądania na wodzy, nic nie zagrozi naszej przyjaźni. Nie tylko ja na tym korzystałem. Eloise również. Promieniała za każdym razem, kiedy udało nam się zrobić ciekawe zdjęcia. Wbiła we mnie spojrzenie. Miała słowa na końcówce języka. Rzadko kiedy wstrzymywała się z tym, co chciała powiedzieć, więc ponownie usiadłem przy stole, czekając.

Shaped Affections [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz