Rozdział 14.

12 1 0
                                    

Nicholas


Dni mijały nieubłaganie. Pod pewnym kątem cieszyłem się z tego faktu, ponieważ im więcej godzin upłynęło, tym bliżej byłem do zobaczenia się z Eloise. Z drugiej strony, zmartwienia narastały. Przez trzy doby praktycznie nie wychodziłem z domu, nie licząc szybkiego wyjścia z psem i zakupów. Nasłuchiwałem każdego szmeru. Codziennie wybiegałem na korytarz jak szalony, żeby tylko ujrzeć Chole, pozostawiającą paczki z jedzeniem pod drzwiami. Ku mojej rozpaczy, wcale nie znikały. Co kilka godzin stawałem przed jej progiem, pukałem i prosiłem, chociażby o słowo, które upewni mnie, że nic jej nie jest. Kolejny raz wróciłem do siebie, tym razem wściekły. Opadłem na łóżko. Mój telefon zawibrował. 'Nic mi nie jest, nie martw się. Muszę pobyć sama.' Przekląłem pod nosem. Mocno walące serce oraz ulga w spiętych ramionach mieszały się ze sobą. Ewidentnie nie jest z tobą w porządku, Eloise – powiedziałem sam do siebie, myśląc zawzięcie. Wstałem na równe nogi, postanawiając zakończyć ten cały bałagan. Trzy dni. Trzy dni, kiedy każda osoba, która się o nią martwiła, wychodziła z własnej skóry. Wyszedłem z hukiem i znów znalazłem się przed drzwiami dziewczyny. Podczas mojego kolejnego spotkania z Chole, opowiedziała mi trochę więcej. Zapytała mnie o pocałunek, bo nie dość, że Eloise była załamana zdradą, obwiniała również siebie, ponieważ sama nie była lepsza. Co za bzdury. Zerwali. Ich związek w tym momencie nie istniał, a ona śmiała przyrównywać coś takiego, do seksu z jej przyjaciółką podczas trwania relacji. Moja pięść walnęła o drzwi. Nie przejmowałem się już sąsiadami. Pukałem z pełną siłą. Wiedziałem, że nie spała, ponieważ smses od niej przyszedł kilka minut temu.

– Jak nie otworzysz tych drzwi, sam je wyważę, albo zadzwonię na policję – krzyknąłem, przystawiając ucho do odgradzającej nas płyty drewna. Nic. Znów brak odpowiedzi.

Pełen frustracji wróciłem do siebie, łapiąc skrzynkę z narzędziami. Stanąłem przed futryną, gorączkowo myśląc, jak do cholery wyważa się drzwi. Zacząłem przy nich grzebać. Cóż, zawsze jest ten pierwszy raz.

– Przestań. – Powstrzymał mnie cichy głos. Jęknąłem, kucając. – Jutro porozmawiamy, dobrze? Jest już późno. Obudzisz sąsiadów.

W dupie miałem sąsiadów. Nie zamierzałem ulec, skoro wydobyłem z niej jakąś reakcję. Stanąłem, powracając do drążenia w futrynie. Teraz to ja nie zamierzałem się odzywać. Usłyszałem ruch za drzwiami.

– Nicholas – ton dziewczyny był ostry, na co prawie parsknąłem śmiechem. – Powiedziałam, przestań.

Olałem kompletnie jej słowa, szarpiąc za klamkę. Wyciągnąłem śrubokręt. Może w ten sposób pójdzie łatwiej. Zanim zdążyłem uszkodzić zamek, drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem. Wypuściłem z dłoni narzędzie, wbijając wzrok w dziewczynę. Zanim znów zniknęła, wszedłem do mieszkania. Ponownie zamknąłem drzwi, stając kilka centymetrów od niej. Wyglądała fatalnie. Blada cera, cienie pod oczami. Pewnie nic nie jadła. Ułożyłem dłonie na jej ramionach. Patrzyła na mnie zaskoczona, ale nie obchodziło mnie, co sobie pomyśli. Otworzyłem i zaraz zamknąłem usta.

– Co ty sobie do cholery myślisz? – zacząłem, nie potrafiąc ukryć wściekłości w głosie. – Trzy cholerne dni, Eloise. Nawet nie wiem, ile razy do ciebie dzwoniłem. Pukałem. Chloe przychodziła codziennie. Tak, ktoś znów cię zawiódł, ale masz wokół siebie ludzi, którym nadal na tobie zależy, idiotko.

Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymałem, były łzy spływające po policzkach. Miałem ochotę zabić każdego, kto kiedykolwiek zrobił jej krzywdę. Zamknąłem dziewczynę w swoich ramionach. Nierówny, drżący oddech wpadał na moją klatkę piersiową. Złapałem za jej kark, wtulając głowę w zagłębienie między moim barkiem a szyją. Delikatnie przejeżdżałem palcami po skórze. Usłyszałem cichy szloch.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 02 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Shaped Affections [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz