Długopis

19 5 1
                                    

W sali zapanowała cisza.

-Gdybyście jednak mieli jakieś pytania, to można do nas podejść, wiecie gdzie jest gabinet, prawda? - Jacek spotkał się z wyszemranymi odpowiedziami dochodzącymi z różnych części klasy.

-Dobra, to do zobaczenia, zamknijcie drzwi na klucz jak będziecie wychodzić- powiedział Piotr, po czym wyszedł z klasy za Jackiem. Rozległ się dźwięk książek i zeszytów pakowanych do plecaka oraz odgłosy pary butów uderzających o podłogę; to jedna z uczennic wybiegająca z sali. Emilia usłyszała zgrzyt zamków w plecakach, zaczęła słyszeć zdawkowe rozmowy, "Idziemy do Rossmanna?", "Wychodzimy gdzieś razem?". Emilia nie przejmowała się, że żadne z tych słów nie są skierowane do niej.

Klasę opuściła grupka dziewczyn, idących, z tego co słyszała, do sklepu po słodycze na ich dzisiejsze nocowanie. Zatrzymały się w progu i zawołały do jednej z nich, która najwyraźniej została w tyle. "Jula, chodź już!". Zabrzmiała odpowiedź, że dołączy potem. Emilia strąciła z ławki piórnik. -"Kurwa, świetnie"- pomyślała, po czym usiadła na podłodze i zaczęła zbierać długopisy, ołówki, gumkę i linijkę... właśnie, gdzie ta linijka poleciała?

Głośna grupa chłopców opuściła salę, rozmawiając o Bóg wie jakiej grze i szurając tymi swoimi butami. Jeden z nich prawie przewrócił się na progu, wywołując salwę śmiechu.

"Szkoda, że się nie przewrócił i sobie nie rozwalił tego głupiego ryja" - pomyślała Emilia. Gdyby tylko wiedziała, że Julia myślała tak samo.... Brak sympatii do tego chłopca była czymś, co łączyło je dwie, i w sumie każdą dziewczynę w tej szkole.

- Czego chcesz?- usłyszała nagle. "Czy to do mnie?", wątpliwość przeszyła jej głowę, gdy usłyszała odpowiedź.

- Sebastian, porozmawiaj ze mną.

- Ale nie ma o czym rozmawiać. - odpowiedział z pretensją w głosie. Emilia poczuła niepokój, zacisnęła ręce na wreszcie znalezionej linijce. "Po co te nerwy?" spytała samą siebie.

- Powiedz, co się stało - Głos Julii był lekko podniesiony, Emilia poczuła frustrację, ale i troskę. Jej słowa były ich pełne - Przestań kłamać...

- Ja nigdy nie kłamię, skowronku- przerwał jej. Buty dwa razy zastukały o podłogę. Emilia, zajęta podsłuchiwaniem, do tej pory nie podniosła głowy, ale temu nie mogła się oprzeć. "Idzie w moją stronę?" To co zobaczyła, nie była tym czego się spodziewała, chociaż w sumie sama nie wiedziała, czego się spodziewała.

Sebastian trzymał rękę na policzku Julii, ich usta blisko siebie... Serce Emilii zatrzymało się, gdy jej oczy utkwiły na ich twarzach. Sebastiana nie wiedziała, stał do niej tyłem, ale Julia... Obydwoje stali nieruchomo... Po chwili, która zdawała się trwać wieczność, Sebastian odsunął się, zdjął rękę z jej policzka; patrzył na nią, z tego co Emilia widziała, to Julia odwzajemniała to spojrzenie. Patrzyła twardo w jego oczy, gdy w końcu się odezwał.

- Jak nie, to nie. To nie ze mną jest problem.- po czym odchodzi. Narzucił plecak na ramię trochę zbyt agresywnie, bo rozpędzony plecak prawie go wywrócił, wskutek czego zachwiał się, ale nie odwrócił się ani razu. Julia odprowadziła go wzrokiem.

Sebastian zniknął z pola widzenia obu dziewczyn. Julia westchnęła idąc pomiędzy ławkami po swój plecak, gdy w połowie drogi zatrzymała się i zrobiła dwa kroki w tył. Jej oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem, gdy zobaczyła Emilię na kolanach z linijką w zaciśniętej dłoni. "Ale dupa"

-Trochę przypix, co nie? - mówi Julia z nerwowym śmiechem - Jezu ale wstyd...

- Nie, wcale nie, moi rodzice ciągle się kłócą, nie przejmuj się, serio- Emilia jej przerywa, podnosi się z kolan, łapie piórnik pakuje w pośpiechu do plecaka.

-To... czy mogłabyś nikomu nie wspominać o mojej i Sebastiana... - tu próbowała znaleźć odpowiednie słowo- wymianie zdań?- Julia nie chciała, żeby wydało się, że ich dwójka ma jakieś problemy w związku. "Chociaż- pomyślała- nawet jak coś będzie chciała powiedzieć, to nie będzie miała komu."

-Tak, jasne, spoko, nie przejmuj się nawet - wciąż próbowała zapiąć plecak, minęło parę frustrujących dla niej sekund, gdy syknęła z bólu

- Co ci się stało? - spytała Julia, patrząc na jej ręce. Zobaczyła zaczerwienionią skórę na opuszku jej palca, Emilia jednak szybko zapewniła że nic jej się nie stało i wyszła z klasy. Julia patrzyła za nią. "Dlaczego tak się spieszy?"

Tymczasem Emilia była już na korytarzu i zmierzała w stronę wyjścia. Wpadła na woźną przez swoją nieuwagę... czekaj, to przecież woźny. Wymienili grzecznościowe "przepraszam" i Emilia wyszła ze szkoły na świeże powietrze. Tam odetchnęła, wyjęła słuchawki i spokojnym krokiem udała się w stronę domu.

Woźny został na korytarzu. Mógł być karierowiczem, kimkolwiek, a został woźnym. Wybrał tę szkołę. Nawet nie uraczył spojrzeniem kolejnej uczennicy, która go minęła. Jak on, Wojciech Gola, mógł zwracać uwagę na kogoś tak małoznaczącego jak uczeń? Zszedł do piwnic, a klucze obijały się o siebie nawzajem wydając roznoszące się po ciemnych korytarzach metaliczne dźwięki. Jednak teraz były niepotrzebne, nigdy nie są przydatne w piwnicach, schowkach, po godzinach pracy woźnego. Usłyszały, jak ich właściciel nuci pod nosem jeden z bardziej rozpoznawalnych utworów zespołu ABBA. Nagle znieruchomiał. "Dotarł do drzwi" zagrzechotał klucz od sali 212. "Jakich drzwi?" spytał klucz do nowo otwartej sali artystycznej na poddaszu. "No jak to ty nie.... aaaa, bo ty jesteś nowy. Przekonasz się, przekonasz" Wtrącił się do dyskusji klucz od pokoju dyrektorskiego. Wszyscy patrzyli na miedzianą klamkę.


PatrzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz