Rozdział 2

2 0 0
                                    

ROZDZIAŁ 2

Czego w liście nie zostawisz, tego serce nie zrozumie

Jeśli myślałem, że po pogrzebie będzie mi łatwiej, to nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo się myliłem. Każdy dzień stawał się coraz trudniejszy. Rzeczy osobiste w mieszkaniu przypominały mi Monikę, a nie potrafiłem ich wyrzucić. Matka została ze mną jeszcze przez kilka dni, ale wreszcie ją pogoniłem, tłumacząc, że sam chcę się uporać z żałobą. Kiedy tylko odstawiłem Władysławę na dworzec, zajechałem do spożywczego i zgarnąłem kilka butelek wódki.

Do pracy nie musiałem chodzić, siedziałem na L4, obiadów nie gotowałem; co tylko można, zamawiałem na dowóz, więc mogłem bezpiecznie siedzieć w domu i topić smutki w wódce. Mój ciąg trwał co najmniej tydzień. Kiedy tylko budziłem się trzeźwy i zdawałem sobie sprawę, że właśnie pochowałem żonę, musiałem się znieczulić.

Śniadanie zaczynałem od kieliszka. Wiem, że to żałosne, ale tak było mi po prostu łatwiej. Nie chciałem już dłużej czuć tej niekończącej się agonii i osamotnienia. Wciąż wracałem do listu od Moniki, który traktowałem jak testament. Zdążyła go napisać, zanim... Chyba jeszcze Wam go nie pokazywałem? Zatem przeczytajcie same.

Drogi Adamie!

Oboje dobrze wiemy, że nasze małżeństwo nie należało do udanych. Te przebieranki, brak szczerych rozmów, mieszanie się Twojej matki w nasz związek, to wszystko stopniowo kruszyło lód. Szczerze powiedziawszy, czasem nawet miałam myśli, aby w końcu od Ciebie odejść. Ale kto nie ma takich przemyśleń? Zapewne Ty też nie raz również chciałeś mnie zostawić. Kurwa! Pamiętam, jak mi powiedziałeś o zdradzie po ślubie! Jak to cholernie bolało! Nieważne... Mleko się rozlało, nie o tym jednak chciałam Ci pisać.

Kiedy dowiedziałeś się o mojej chorobie, nagle zmieniło się Twoje podejście. I właśnie za to chciałam Ci ogromnie podziękować. Stałeś się nagle czuły, troskliwy i pomocny, a tego właśnie oczekiwałam od swojego męża. Może nie zawsze się rozumieliśmy, lecz pamiętaj nie te złe chwile, tylko te dobre. Kojarzysz nasze wypady za miasto? Naszą pierwszą randkę? Spływ kajakowy ze znajomymi? Podróż poślubną do Maroka? Te wspomnienia sprawiały, że leżąc w agonii, na łożu śmierci, choć na chwilę zapominałam o cierpieniu. Lubiłam wracać do tych momentów, gdy razem podróżowaliśmy, śmialiśmy się, kochaliśmy się bez przebieranek i po prostu byliśmy szczęśliwi.

Dziś mogę stwierdzić, że Cię kochałam na swój dziwny Monikowaty sposób. Może nie czułam motyli w brzuchu, jednak ufałam Ci w wielu kwestiach (okej, może poza wiernością, ale sama również nie byłam święta), a związek z Tobą traktowałam jak ostoję, której potrzebowałam.

Wiesz, chciałabym mieć ostatnie słowo na swoim pogrzebie. Po pierwsze włóż proszę garnitur ze ślubu. Tak bardzo mi się wtedy podobałeś, że chciałabym Cię w nim jeszcze zobaczyć. Zapewne pamiętasz, jakie kwiaty lubię, więc przekaż wszystkim, z czego mają być zrobione wiązanki. Postaraj się nie płakać. Wiem, że może być Ci ciężko, ale śmierć to naturalne zjawisko. Każdy z nas umrze. Każdego dnia ktoś umiera. Ja umarłam tylko trochę szybciej...

Aha, prawie bym zapomniała. Chciałabym również, żebyś po pogrzebie puścił moją ulubioną piosenkę I Want To Know What Love Is, ale ta decyzja należy już do Ciebie. Zanim wyprawisz mi pogrzeb, przeczytaj proszę moją książkę. Wtedy zrozumiesz mój punkt widzenia oraz to, kogo mi ten utwór przypomina. Za to chciałam Cię również przeprosić. Odegrałam się na Tobie jak zwykła suka przez to, co zrobiłeś mi niedługo po ślubie. W sumie jesteśmy kwita, tak wtedy myślałam. Jednak leżąc na łożu śmierci, zdałam sobie sprawę, że bardzo tego żałuję. Nie zasłużyłeś na to.

Intymne życie Adama P.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz