Raise stał jak wryty gdy tylko ujrzał swojego przeciwnika i jego samochód, Venom wcale nie wyglądał lepiej gdy tylko zerkał w stronę Nazarova. Obydwoje się stresowali, chociaż nie trudno rzecz, że bardziej zaskakujące było to, że to osoba która sama to zapoczątkowała wyglądała na bardziej przestraszoną owym wydarzeniem.
Obydwoje umówili się na wieczór, chcieli zrobić to spektakularnie, bez żadnych awantur bądź krzywych akcji - przy zachodzącym słońcu. Gorące powietrze wręcz uderzało w policzki heterochromika, który spokojnie palił papierosa u boku swojej ukochanej. Zostało im ledwie pięć dobrych minut by ustawić się na torze. Droga była długa i ciężka do przejazdu, nawet takim ludziom jak Venom i Raise trasa wydawała się przesadzona ale sami tego chcieli, chcieli poczuć dreszcz emocji i adrenalinę.
———————————————————————————
RAISEUstawiłem się na torze tuż obok samochodu Venoma, trzeba była przyznać, że robił wrażenie. Wyrzuciłem przez okno dopalonego papierosa i odwróciłem się w stronę Lei aby jeszcze pomachać jej na odchodne, uśmiechnęła się do mnie a moje ciało od razu wypełniło się ciepłem.
Jak ja ją kurwa kocham. Nie mógłby żyć bez niej, a ona nie mogłaby żyć beze mnie.
Nie zorientowałem się nawet kiedy ludzie zaczęli odliczać.
— Trzy — Krzyczał tłum.
— Dwa,
— JEDEN! — I w tym momencie Sweater wystrzelił z pistoletu, dając nam znak abyśmy ruszali.Jechałem z Venomem na tej samej lini. Za nami biegła horda ludzi z racami i krzyczeli moje imię, a od czasu do czasu przewijało się też „Venom", ale na pewno nie tak często jak „Raise".
Jechałem ze zmarszczonymi brwiami i co chwilę zmieniałem biegi. Prędkość powoli dobijała do ogromnych wielkości, a Venom dalej nie dawał za wygraną. Muzyka odbijała się mi w uszach, dając uczucie błogości. Puściłem rosyjską piosenkę, która kojarzyła mi się z Leą aby poczuć się lepiej.
Uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy gdy widziałem piękne niebo i od czasu do czasu również dostrzegałem masę ludzi kręcących się tuż obok samochodów. Nie umiałem wyrazić słowa jak bardzo kurwa kocham samochody i Leę. Zabójcza prędkość, ten stan gdy życie ucieka ci przed oczami a ty czujesz się jak młody bóg!
Venom wyprzedził mnie gdy tylko zbliżaliśmy się do jakiejś szemranej uliczki. Spojrzałem na licznik. Sto dwadzieścia mil na godzinę. Przymknąłem na chwilę oczy rozkoszując się dźwiękiem samochodu i muzyką która odbijała mi się w uszach, doprowadzając mnie do szczęścia.
Niedługo ponownie znalazłem się tuż obok Venoma, który uśmiechał się w moją stronę, lecz nie zwracałem na to większej uwagi. W szybkim czasie znaleźliśmy się już w mieście. To tu poczułem prawdziwy dreszczyk i emocje. Masa ludzi kręciła się dookoła. Wszyscy wpatrzeni w naszą dwójkę, albo krzyczeli cały czas kibicując albo trzymali się z dali od ulicy, w strachu. Dodałem gazu by sprawnie wyprzedzić mojego przeciwnika. Trafiłem idealnie na zielone światło, wykorzystałem to rzecz jasna i wyprułem jak torpeda do przodu. Mistrz w Malibu również wykorzystał te sytuację i jechał mi wręcz na ogonie, wcale się nie poddawał, a po krótkiej chwili wręcz mnie wyprzedził.
Skręcaliśmy w różne uliczki, raz te szemrane, raz zwyczajnie spokojne, pełne roślinności a przy tym towarzyszył nam zachód słońca, latarnie w okolicy już zostały zapalone przez co wszystko dodawało lepszego klimatu. Ludzie których mijaliśmy uciekali z krzykiem, od czasu do czasu nawet upuszczali swoje torby z zakupami.
Jechałem z prędkością na którą zdecydowałby się tylko samobójca.
Odgarnąłem włosy z czoła i ponownie zmieniłem bieg po czym zacisnąłem dłonie na kierownicy, na mojej twarzy widniał tylko spokój, za to Venom był bezlitosny. Jechał nie zwracając większej uwagi na samochody które byli bliskie zderzenia się z nim, chciał wygrać. Dzięki nieuwadze mojego przeciwnika zdążyłem również go wyprzedzić, miałem przewagę.
Zbliżaliśmy się do mostu a przed nas wyjechały dwa radiowozy. Venom stracił panowanie nad kierownicą i wjechał prost na nie, zderzając się z nimi z ogromną prędkością, sam nie wyrobiłem. Uderzyłem w jego samochód który znajdował się na skraju mostu. Obydwoje spadliśmy do wody, bardzo głębokiej wody.
Byliśmy bezsilni, wiedziałem przed okno mojego auta przerażoną minę Venoma, nasze spojrzenia się spotkały. Wiedziałem, że obydwoje jesteśmy skazani na śmierć. Nie wyrażałem żadnych emocji, byłem na to przygotowany z resztą, chciałem już przecież raz to zrobić. Mój kompan - bo teraz mogę go tak nazwać, przecież umieraliśmy razem nie uronił nawet ani jednej łzy, patrzył wprost na mnie. Nasze samochody było już całe pod wodą a jej ciśnienie nie pozwoliłoby otworzyć nam drzwi ani wybić okien. Ciecz powoli dostawała się do mojego samochodu a ja bezsilnie pomachałem mu na „dowidzenia". Jedyną rzeczą która przerażała mnie w tym momencie to to, że nie mogę pożegnać się z Leą.
Kto kurwa będzie ją chronił?
Zanim zdążyłem rozmyślać nad to sprawą do moich płuc dostała się woda. Usłyszałem już ciche dźwięki syren, chyba karetka lecz nie byłem pewien, oczy same mi się zamykały chociaż próbowałem przeżyć jak najdłużej. Czułem się jak w potrzasku. Byłem bezsilny, ciężko nawet mi powiedzieć ale próbowałem zbić szybę, na marne. Nic nie szło po mojej myśli.
Może dane było mi umrzeć, za tę całą krzywdę jaką wyrządziłem mojej ukochanej?
— Dobranoc Lea. Spotkasz mnie w piekle, ty mój aniele. — To były moje ostatnie słowa, nie mogłem niż nic zrobić. Oczy same mi się zamykały a ostatnie bąbelki powietrza wypadły mi z ust same z siebie. Nie byłem przerażony, zniosłem to z pokojem.
Chase nawet próbował coś do mnie mówić ale umierałem, nie rozumiałem żadnego z jego słów. Mówił coś w naszym ojczystym języku ale nie zwracałem na to uwagi, pewnie wyzywał mnie bądź mówił ohydne rzeczy na temat Lei. Albo się bał tonąć?
I wtedy zamknąłem oczy, nie czułem już nic. Jakbym nie istniał.
Diabeł poleciał do piekła, czas poczekać na anioła, która swe skrzydła będzie rozstawiał w niebie.
CZYTASZ
O śmierć i życie || I Wanna Fall x Venom
Teen Fiction‼️ SPOILERY Z IWF DS I IWF BS, ZDRADA IMIENIA VENOMA‼️ Pewnego ciepłego letniego wieczoru Raise Nazarov dostaje dziwny telefon z nieznanego numeru, nie był nim zaskoczony dopóki nie usłyszał o osobie która przemawia do niego po drugiej stronie - By...