♡ Propozycja nie do odrzucenia

92 3 0
                                    

Ziewnęłam głośno i przetarłam oczy ze zmęczenia, nie byłam zbytnio skupiona na rozmowie którą przed chwilą zakończył Raise, martwiłam się trochę. Kto mógłby dzwonić do niego z nieznanego numeru o takiej godzinie? Moje zdziwienie przeszło jednak w lekkie zmieszanie gdy skierowałam swój wzrok na twarz chłopaka siedzącego tuż obok mnie, od razu poczułam motylki w brzuchu gdy tylko ujrzałam szczerzy uśmiech widniejący na jego twarzy. Przez dłuższą chwilę między nami dalej panowała cisza, jednak szybko ją przerwałam swoim pytaniem. Przecież już wiadomo, że byłam ciekawska od zawsze.

— Kto dzwonił i czemu mówiłeś, że jedziemy na wyścig? Przepraszam, że nie słuchałam ale była... — Nie dane mi było dokończyć bo Raise przyłożył mi palec do ust, przez to lekko się wzdrygnęłam ale tak jak zasugerował skończyłam mówić.
— Zostałem zaproszony, od nijakiego Venoma. Jest niezły w te klocki — Rzucił bez żadnego stresu chłopak i powoli wstał ciągnąć mnie za sobą, delikatnie i spokojnie jakbym była małym dzieckiem.
— Kto to?
— Mistrz wyciągów w Malibu który podobno nigdy nie przegrywa — Zaśmiał się na co ja jedynie zmarszczyłam brwi. Skoro był dobry i był mistrzem dlaczego Raise tak bardzo chciał się z nim ścigać, poza tym co tak bardzo go ciągnęło do tego? Najpierw wyścig na ślepo w którym również towarzyszyłam teraz wyścig z mistrzem Malibu. Czasem jestem ciekawa co tak naprawdę siedzi mu w głowie żeby aż tak bardzo ryzykować, mimo tego jak bardzo byłam ciekawa tego wszystkiego jedynie przytknęłam.

———————————————————-
RAISE

Wysiadłem z auta, dalej z lekkim uśmiechem. Byłem zadowolony z propozycji którą dostałem, wręcz nie mogłem się doczekać jak to wszystko będzie wyglądać. Dawno nie miałem godnego przeciwnika. Moje myśli zalane były tylko Leą i wyścigiem, że aż zapomniałem kupić papierosów po drodze do akademika. Miałem nadzieję że Lea ma chociaż jednego abyśmy mogli razem zapalić.

Chciałem już zamykać samochód bo byłem pewien, że moja ślicznotka wyszła z niego od razu po mnie ale jednak byłem w błędzie Lea spała w najlepsze przytulając się przy okazji do swojej torebki, od czasu do czasu gadała jeszcze jakieś bezsensowne słowa i pociągała nosem przez sen. Wygladała tak piękne i tak słodko, że nie byłem w stanie jej obudzić. Tak bardzo nie chciałem jej skrzywdzić - Nie tym razem. Po tym wszystkim co jej zrobiłem, a bardziej po tym wszystkim to jej zrobił Chase nie mogłem już popełnić tego samego głupiego błędu.

Ona musi być przy mnie bezpieczna, muszę być jej kochaniem i ratunkiem, jestem tu by ją chronić przez złem tego świata.

Chwyciłem ją delikatnie w dłonie - jak pannę młodą i jedną dłonią starałem się zamknąć samochód, o dziwo poszło mi to bez żadnych przeszkód i w miarę sprawne wsunąłem kluczyki ponownie do kieszeni moich dresów, delikatnie trzymając ją w dłoniach popchnąłem drzwi akademika i ruszyłem po schodach by zanieść śpiąca królewnę do łóżka.

Gdy tylko dotarłem do swojego mieszkania drzwi były otwarte a przez to po prostu wiedziałem, że chłopaki pewnie chleją piwsko przed telewizorem albo obżerają się jakimiś śmieciami - wcale się nie myliłem. Nawet nie odezwali się słowem gdy zobaczyli śpiące Leę w moich ramionach, szybkim krokiem zaniosłem ją do mojego łóżka i przykryłem kołdrą.

— Śpij spokojnie mała, śnij o mnie. — Rzuciłem do niej, chociaż wiedziałem bardzo dobrze, że tego nie usłyszy.

Gdy tylko wyszedłem z mojej rudery usiadłem tuż obok ekipy na kanapie i zaśmiałem się cicho - byłem taki podekscytowany tym wyścigiem. Chłopaki zmierzyli mnie jednak wzrokiem.

Chase? — Sweater rzucił mi pytające spojrzenie, wyglądał jakby zobaczył przez sobą ducha, aż mnie z sercu zakuło na wspomnienie o nim. Zmrużyłem oczy.
— No jasne, chyba twoja matka. — Odpowiedziałem oschle na co Blaze poklepał mnie po ramieniu i dodał:
— Wredny i głupi, wiadomka już, że to Raise! — Przewróciłem oczami.

— Jedziemy na wyciąg, za dwa dni — Poinformowałem ich z dumą i radością. Najbardziej cieszyło mnie jednak to, że moja przyszła żona będzie mogła ponownie oglądać moją wygraną.

— Gdzie?, z Kim?, Po co?, Kiedy? — Dean zalał mnie masą bezsensownych u głupich pytań z resztą jak zwykle.
— Tutaj, w Nowym Orealnie, z Venomem, żeby wygrać i dostać kolejne uznanie, na to pytanie już udzieliłem ci odpowiedzi kretynie.

— Z... Venomem? — Byłem pewny wręcz, że głos Sweatera wręcz zadrżał. Wyglądał jakby przechodził conajmniej zawał serca a Blaze jedynie wzruszył ramionami i znowu powędrował wzrokiem na telewizor, za pewnie wcale nie był zdziwiony, że dostałem takiego przeciwnika. Przecież byłem królem tych wyścigów.
— Ta
— Wygrasz to stary, musisz. Pamiętaj też, że jest trochę niebezpieczny. Może grać nie czysto, nie znamy go więc nie mamy pewności co do jego zachowań — Przytaknąłem na jego słowa i poprawiłem czarne lekko kręcone włosy.

Wygram to dla Lei, niech będzie ze mnie dumna.

O śmierć i życie || I Wanna Fall x Venom Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz