Rozdział drugi

503 95 30
                                    

#knockdownSZ

hej, hej!

Przechadzam się nerwowo po salonie, co chwilę spoglądając na wiszący na ścianie szklany zegar, jakby to miało przyspieszyć czas. W mojej głowie szaleje burza myśli. Zastanawiam się nad wymówką, która uratuje mi tyłek przed kolejnym nudnym wykładem na temat nieodpowiedzialnego zachowania, ale nie potrafię wymyślić nic wystarczająco dobrego. Po długim wewnętrznym monologu postanawiam postawić na szczerość.

Gdy kilka minut po ósmej słyszę wjeżdżający na podjazd samochód, ulatuje ze mnie cała odwaga dotycząca planu ze szczerością. Uchylam zasłonę i zazieram przez okno, na wszelki wypadek czając się w ciemności, żeby ojciec nie mógł mnie zauważyć. Widzę, jak jedną ręką wyjmuje z bagażnika torbę sportową i dwie reklamówki z zakupami, druga dłoń przyciska telefon do ucha. Wygląda na niezadowolonego rozmową, a skoro ktoś inny jeszcze mocniej nadszarpnął jego nerwy, nie mam co liczyć na łagodną pogawędkę. Czeka mnie prawdziwa awantura.

Choć zapowiedział, że w domu porozmawiamy o mojej porannej obecności na hali, decyduję, że dla naszego wspólnego dobra zejdę mu dzisiaj z oczu. Liczę, że do jutra złość nieco mu przejdzie i nie oberwie mi się tak jak miało pierwotnie. Biegnę do schodów, chcąc zdążyć uciec, zanim Grant wejdzie do środka. Przekręcanie klucza w zamku sprawia, że przyspiesza mi serce, dlatego wspinam się na palcach po dwa schodki.

– Nie tak szybko. – Słyszę z dołu, gdy jestem już na piętrze.

Los jednak nie jest dla mnie dzisiaj łaskawy.

– Cholera – mruczę pod nosem i schodzę z ociąganiem na dół, przygotowując się psychicznie na kolejne kazanie.

Ojciec rzuca wypchane po brzegi reklamówki na podłogę i zdejmuje buty. Kopie je pod ścianę, nie trudząc się, żeby ułożyć je w równej linii. Gdyby utrzymywał w domu taki sam rygor z porządkiem, jaki utrzymuje na hali sportowej, parkiety lśniłyby jak na wystawie w sklepie budowlanym. Chowa do szafy cienką kurtkę, która przy tej pogodzie ani trochę nie jest mu potrzebna, i przechodzi do kuchni, nie uraczając mnie nawet spojrzeniem.

Stoję przy schodach jak słup soli, czekając na rozwój sytuacji. Zerkam na leżące na podłodze torby, zastanawiając się, czy powinnam je rozpakować. Gdy ojciec jest wściekły, trudno wyczuć, co jeszcze bardziej go rozjuszy. Jeśli zostawię zakupy w takim stanie, może zacząć narzekać, że mu nie pomogłam. Jeśli przeniosę je do lodówki, może się wkurzyć, że nie spytałam go o zdanie.

Wzdycham i wchodzę do kuchni. W powietrzu aż czuć zapach nadchodzącej reprymendy.

– Tak właściwie... – zaczynam, ale ojciec unosi rękę, powstrzymując mnie przed dokończeniem zdania.

Patrzę na jego plecy, gdy włącza ekspres do kawy. Robi to tak powoli, że zaczynam się irytować, bo chciałabym to mieć już za sobą.

– Jeśli się zastanawiasz...

– Nie zastanawiam. – Znowu mi przerywa.

Obraca się przodem do mnie z kubkiem płynnej kofeiny i opiera o szafkę. Obojętność na jego twarzy nieco mnie zaskakuje, a może nawet i martwi. Nie przywykłam do takiego spokoju. Zaczynam się denerwować, że stało się coś złego.

– Nie mam ochoty na kolejne kłamstwa. – Kręci głową i upija kilka łyków. – A przecież właśnie to chcesz zrobić, prawda? Skłamać. Wymyślić jakąś głupkowatą historyjkę, która nie trzyma się kupy.

Nie ma racji, a przynajmniej nie tym razem. Podchodzę bliżej wysepki kuchennej, ale nie siadam na przysuniętym do niej krześle. W tej pozycji czuję się bezpieczniej i mam w sobie więcej odwagi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Knockdown | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz