Siedziałam w kuchni przy stole i rysowałam sobie, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie mam z kim wyjść, ani nic. Po prostu nie mam tutaj nikogo.
Wyrwałam kartkę z szkicownika i ją zgniotłam, rzuciłam kulką papieru na drugi koniec stołu. Zirytowana wstałam od stołu i podeszłam do półki gdzie leżały zdjęcia rodzinne.
Mój wzrok natrafił na zdjęcie całej naszej czwórki, byłam wtedy szczęśliwa. Gdy przyglądałam się zdjęciu dłużej zauważyłam jak bardzo różniłam się od nich, nawet wiem czemu.
Jestem od innej matki i ojca niż Ellie. Ojciec Ellie umarł w wypadku gdy jechał do szpitala zobaczyć córkę, czym Clara się w ogóle nie przejęła. Nienawidziła go. Zatem mój ojciec nie umiał się mną opiekować, więc oddał mnie swojej kochance którą Clara została po śmierci mojej rodzicielki. A bardziej taką wersję opowiedziała mi ona.
Gdy tak rozmyślałam o swoim życiu, usłyszałam pukanie do drzwi, spojrzałam w stronę drzwi wejściowych i podeszłam niepewnie tam. Kiedy otworzyłam drzwi, zauważyłam policjanta i jakąś panią w eleganckim stroju. Zmarszczyłam brwi.
— Dzień dobry – przywitałam się niepewnie. Mężczyzna zlustrował mnie wzrokiem i się odezwał:
— Dzień dobry, czy nazywa się pani Rebecca Frighton? – zapytał. Spięłam się. Wiedziałam, że chodzi o kobietę która mnie wychowała. Kiwnęłam głową dając znak aby również kontynuował. – Clara Weasley, która była twoją prawną opiekunką, została pozbawiona praw do ciebie.
Stałam jak wmurowana, byłam w szoku, nie spodziewałam się tego. Myślałam że zapytają czy wiem gdzie ona jest, albo dlaczego jej ze mną nie ma, ale nie tego.
— A-ale dlaczego? – spytałam cicho jąkając się. Mężczyzna zacisnął szczęki, spojrzał na kobietę obok chcąc aby ona mówiła.
— Już ci tłumacze słoneczko. – Odezwała się. – Nazywam się MacKenzie O'Brien i jestem z opieki społecznej – przedstawiła się. – Mogłabym wejść do środka, aby nie mówić tego na klatce schodowej gdzie każdy może podsłuchiwać? – spytała miło. Racja. Zapomniałam o wścibskich sąsiadach.
— Jasne, proszę wejść – powiedziałam speszona, otwierając szerzej drzwi. Kobieta uśmiechnęła się miło i weszła do środka, a za nią policjant. Zamknęłam za nimi drzwi i poprowadziłam ich do salonu.
— Dobrze, już ci tłumacze. – Odparła. – Kobieta która była twoim prawnym opiekunem, ostatni raz była widziana rok temu, z tego powodu sąsiedzi zadzownili po policje i informując o tym – rzekła. – Z powodu, że jesteś osobą niepełnoletnią, a pani Clara cię zostawiła, straciła jakiegokolwiek prawa do ciebie.
Patrzyłam na nią nadal zszokowana, próbowałam na siłę znaleźć w jej słowach kłamstwo. Chciałam aby ktoś wyskoczył za kanapy i krzyknął że to żart.
Tak nie było.
— Nie trafisz do domu dziecka, ponieważ znaleźliśmy tobie opiekuna prawnego, którym jest Andrew Frighton, czyli twój brat. – Dodała. – Dokładniej mówiąc, masz piątke braci. Najstarszy to Andrew który od dzisiejszego dnia został twoim prawnym opiekunem – spojrzałam nadal zaskoczona na policjanta który wydawał się zamyślony. Byłam ciekawa czy oni mają te samą matkę i ojca. – Macie tych samych rodziców – powiedziała, jakby czytała mi w myślach.
Kiwnęłam jedynie głową. Policjant wydawał się już nie być zamyślony, więc spojrzał to na mnie to na panią MacKenzie.
— To wszystko? – postanowiłam się zapytać. Kobieta pokręciła głową, na co zmarszczyłam brwi.
— Jutro masz samolot do braci, musisz się zacząć pakować już dzisiaj – oznajmiła. – Podwioze cię na lotnisko i pokieruje.
Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Mam jej dziękować czy jak? Kiwnęłam ponownie głową. Po paru minutach kobieta wraz z mężczyzną wyszli z mieszkania, zostawiając mnie samą z moimi myślami.
CZYTASZ
Money Is Our Life
ActionRebecca Frighton jest miłą i sympatyczną osobą, ludzie uważają ją za naiwną i pomocną. Każdy przyjaciel jakiego miała wykorzystywał ją w smutny dla niej sposób. Do tego jej sytuacja rodzinna również nie należy do najlepszych. Od kiedy zmarł ojciec C...