Evie miała rację. Z samego rana, koło godziny piątej, zostałam zdarta z łóżka przez Steve'a. Mówił coś o jakiejś szklarni do pielęgnacji, ale byłam jeszcze zaspana, więc nie rozumiałam o co chodzi.
Zaprowadził mnie do samochodu, w którym czekała już moja przybrana siostra i odpalił silnik. Nie do końca wiedziałam co się dzieje. W końcu niedawno się obudziłam więc to logiczne, że byłam półprzytomna.
Jechaliśmy w ciszy przez dobre dwadzieścia pięć minut. Zatrzymaliśmy się na jakimś bezludnym kawałku ziemi. Nie było tutaj drogi asfaltowej, przez jej połowę jechaliśmy leśnymi ścieżkami.
Na miejscu znajdowało się kilkanaście tuneli foliowych, a wokół rosło mnóstwo drzew. Byliśmy chyba w lesie i to dosłownie.
- Dzisiaj w planach jest podcięcie dolnych gałęzi w szklarni numer osiem. Evie pokaż Davinie wszystko co i jak. Mam nadzieję, że się spiszesz - poklepał mnie po ramieniu, a nastepnie odszedł i zostałyśmy same.
Nie wiem dokładnie gdzie się udał, ale w tamtym momencie nie to miało największe znaczenie. Byłam bardzo ciekawa co znajdowało się wewnątrz tych tuneli. Na pewno jakieś rośliny, tylko jakie? Nie miałam pojęcia, a Evie szczerze bałam się o cokolwiek zapytać.
Dziwczyna zaprowadziła mnie do wskazanej przez Browna szklarni. Rosły w niej dosyć dziwne rośliny, których nie potrafiłam nazwać. Prawdopodobnie widziałam je pierwszy raz w życiu.
- Dobra posłuchaj - zaczęła dosyć pewnie i lekko zirytowana. - W tym namiocie, w porównaniu z innymi, mamy młode krzaczki. Jak widzisz są średniej wielkości, dlatego musimy obciąć te wystające gałązki, aby kwiaty były większe. - Wskazała na przypadkową odnogę. - W rezultacie ma to wyglądać mniej więcej tak. - odpowiednio obcięła jedną roślinkę, po czym mi ją pokazała. - Rozumiesz?
- Mniej więcej - dalej będąc w lekkim szoku, że okazała się tak rozgadana w moim towarzystwie, patrzyłam na nią oszołomiona.
- To świetnie, mamy na to około trzy godziny, więc radzę ci się streszczać. Nie chcesz wiedzieć co będzie, gdy nie zdążymy.
- Ale co jeśli wytnę za dużo? Z moimi możliwościami na bank bedzię tak nie raz.
- Wtedy już trudno, ale lepiej ucinaj tak, żeby nie było żadnych gałęzi do maksymalnie piętnastu centymetrów od gruntu. Im więcej będzie za daleko obciętych krzaczków, tym mamy bardziej przewalone. Więc się chociaż staraj - uniosła na mnie błagalne spojrzenie. Z jakiegoś powodu naprawdę jej na tym zależało.
- Postaram się - widać było po niej, że jej znacznie ulżyło.
- Dobra to ty zacznij z prawej strony od zachodu, a ja pójdę z lewej - kiwnęłam głową i ruszyłam w wskazane miejsce.
Było tego cholernie dużo. Przecież ta szklarnia miała z dwadzieścia metrów długości! No nic, pogodziłam się z tym faktem i zaczęłam działać. Szło mi to naprawdę mozolnie i wymagało ode mnie niemałego wysiłku.
Po czasie wszystko zlewało mi się w całość i nie mogłam odróżnić odnogi od głównej łodygi rośliny. W dodatku byłam coraz bardziej głodna. W tym całym porannym pośpiechu nie zdążyłam nic zjeść.
- Jak ci idzie? - usłyszałam głos dziewczyny po drugiej stronie.
- Słabo... - ze zwątpienie westchnęłam - w dodatku jestem okropnie głodna.
- Na śniadanie raczej nie licz. Najwcześniejszy posiłek będzie pewnie koło dwunastej. Chybaże Samantha okaże nam łaskę i przyjedzie z jedzeniem wcześniej, w co szczerze wątpię.
CZYTASZ
× On One Card ×
RomanceNie tym razem skurwielu (Opis najprawdopodobniej pojawi się po 4 rozdziale)