Hej! Mam na imię Izabela Kujaw, ale używam męskich zaimków, ponieważ to daje mi więcej energii alpha sigmy 💪🗿. Właśnie lecę samolotem w towarzystwie mojej przyjaciółki, z którą mecze się od 18 lat. Na szczęście, jest młodsza, więc miałem 2 lata spokoju. Ta przyjebka, kurwa używa SHE/IT I UTOŻSAMIA SIĘ TABORETEM. KURWA TABORETEM.
Siedziałem w chuj niewygodnym fotelu, na dodatek sprężyna wystającą z siedzenia wbijała mi się w tyłek.
- Kurwa przysięgam, że ten kto zarezerwował dla mnie to siedzenie jest jebanym skurwielem - warknąłem gardłowo i wtedy przypomniałem sobie, że to ja rezerwowałem te miejsca - nieważne - zamruczałem.
Patrzyłem jak z każdą minutą jej ekscytacja rośnie. W końcu usłyszeliśmy komunikat o odpięciu pasów, ponieważ samolot podchodził do lądowania. Był to pierwszy lot dziewczyny przez co, ze strachu, złapała mnie za rękę. Dodało mi to tylko punktów do męskości 😎😏. W końcu samolot osiadł na jednym z lotnisk znajdujących się w Jokohamie, a my mogliśmy wysiąść.
Odebraliśmy walizki i skierowaliśmy się do postoju taksówek, ponieważ nasz hotel stał w porcie, przez co mieliśmy do niego kilka kilometrów. Najpierw jeszcze moja towarzyszka oczywiście chciała siku więc musieliśmy iść do toalety tam (oczywiście jako Alpha samiec korzystałen z męskiej, chociaż szczerze mówiąc trochę się bałem, ponieważ niegdyś jakaś babcia mnie pogoniła) zobaczyłem jego. Stał tam i zapinał rozporek. Jego rude jak marchew włosy spływały po ramionach kaskadowo, a brązowe oczy skanowały przestrzeń. W jednej chwili w moim ciele rozlało się ciepło, a na bieliźnie (która była za ciasna) zaczęły pojawiać się pierwsze plamy spowodowane uniesieniem. On jednak nie patrzył na mnie... I dobrze, bo jeżei patrzyłby, to z pewnością zapadł bym się pod ziemię. Minął mnie, jak zwykłego robaka, którym zresztą byłem, i ruszył do wyjścia, a ja stałem i wpatrywałem się w ścianę na przeciwko. Nie wiem ile tak stałem, ale w momencie, w którym ekran mojego telefonu rozświetlił się, informując o SMS-ie od Martyny, widziałem, że zdecydowanie za długo.
Wyszedłem z toalety, nie załatwiając swoich potrzeb. Razem z tą kulą u nogi (moją tzw. przyjaciółką) udaliśmy się w poszukiwaniu taksówki. Na nasze szczęście (taksówkarza nie), na poboczu stało ich kilka, więc mogliśmy wybrać odpowiedni pojazd. Dziewczyna już kierowała się w stronę taksówki prowadzonej przez miło wyglądającą kobietę, gdy wtedy ujrzałem mą rudą Afrodytę (płci męskiej), spotkaną w męskiej toalecie.
Taksówkarz spojrzał na mnie z błyskiem w oku, tak drapieżnym, że myślałem, że dojdę po raz kolejny. Po krótkiej rozmowie razem z Martyną wsiedliśmy do auta. Ja siedziałem ja siedzeniu pasażera, a tego przyjeba wcisnąłem na tylne.
Mężczyzna umiechnął się pokazując białe zęby i ze spokojem odparł, że za kilka minut będziemy. Oparłem się więc o szybę, starając się nie pokazać jak bardzo podnieca mnie siedzenie z nim w jednym aucie. Oglądałem widoki. Krajobraz faktycznie zmienił się, jechaliśmy wzdłuż brzegu, dlatego mogłem podziwiać jak woda faluje i obija się o burty łodzi, których pełni stacjonowało przy krawędziach lądu.
W pewnym momencie spostrzegłem, że do hotelu powinniśmy dotrzeć już parę minut temu, jednak zignorowałem to, na rzecz tego, że dłużej mogłem siedzieć zamknięty tak blisko tej lisiej hotówy. Martwić zacząłem się dopiero w momencie, gdy nawet tępa Martynka posiadająca 68 IQ (nie żeby coś, ale ja mam 69) szturchnęła mnie, pokazując zegarek. Doprawdy. Nie widziałem, że ona w ogóle potrafi odczytać godziny.
Bynajmniej. Ewidentnie czas przekraczał, ten, w którym powinniśmy dotrzeć do hotelu. Oboje więc zaczęliśmy się niepokoić. W końcu zebrałem się na odwagę pytając:
- P-przeraszam pana... 👉👈 Czy na pewno dobrze jedziemy...? nie pomylił pan czasem czegoś...? A może to GPS źle pokazuje...?Ten jedynie uśmiechnął się i mrugnął do mnie co zobaczyć kątem oka, bo wiem, że gdybym na niego spojrzał, to zesrałbym się z podniecenia. Przez ten gest moje mięśnie odrętwiały, jednak dalej resztki mojego rozumu biły się o miejsce w moim mózgu (który kupiłem od jakiegoś umierającego żyda za 40 franków), więc ponowiłem zapytać.
- J-jest pan pewien że dobrze jedziemy...? - zapytałem nieśmiało.
On spojrzał na mnie uśmiechając się uwodzicielsko, po czym jedynie przesunął swój bardzo cienki i opływowy palec na guzik, który następnie wcisnął, ten zablokował drzwi. Wtedy wiedziałem już że mamy przejebane, jego urok nie wpływał na mnie w tym momencie tak silnie jak wcześniej. I zdałem sobie sprawę, że moja świętej pamięci babka miała rację. Rudym się nie ufa.
CZYTASZ
w szponach ******** ~ mori x oc
FantasíaDedykowane specjalnie dla byłego kolegi, który życzył mojej koleżance śmierci, bo powiedziała, że nie będę tolerować tego, że ją wyzywał (BRO WTF???? XDDDDDDDDD)